Cześć. Pierwszy raz pisze na forum. Juz nie wiem co robić.
Żyje z mężem który jest alkoholikiem. Maz od zawsze pil, jego ojciec również. Mamy 3 dzieci. Od myślę 5 lat maz zneca się na de mną głównie psychicznie, ciągle kłótnie, awantury, wyzwiska, poniżanie... w sierpniu przeszedł samego siebie gdyż musiałam wezwać do domu policje, znaleziono przy nim amfetaminę, złożyłam zawiadomienie o znęcanie się, spędził w areszcie 2 miesiące. Ten czas był dla mnie trudny psychicznie a jednocześnie sppkojny bo nie musialam znosić wyzwisk, przeklenstw. Po wyjściu z aresztu poszedl na terapię dzienna, przez jakiś czas byl spokój. Jednak terapia nic nie dala. Dalej słyszę wyzwiska,obelgi. Maz dalej pije. Na wszystko patrzą dzieci. Zeznań nie wycofałam, byliśmy na mediacji, sprawa o znęcanie odbędzie się-kiedy niewiem... maz w domu nie robi nic, nie sprzata, lekcji z dziećmi nie odrabia. Pewnego razy bedac na nowym dyżurze dostałam telefon od sąsiadki ze maz opiekuje się naszym niespelna dwuletnim dzieckiem pod wpływem- poszedl do niej po pomoc bo sobie nie radził. Dodatkowo mops nałożył na dzieci kuratora który po wizycie w domu pod moją nieobecność gdy byłam w pracy-jestem pielegniarka- zdecydował o złożeniu pozwu o ograniczenie praw mężowi, sprawa pod koniec lipca. Niewiem co mam mówić na sprawie gdyż z jednej strony nie chdem kłamać a zd rubiej wiem ze wtedy będzie to początek rozwodu...
Tydzień temu znów musiałam wzywać na pomoc policje bo był pijany, wszczynał awantury, dochodzi tez do popchniec i szarpania z jego strony. Teściowie moi nie chcą widzieć ze ich jedyny synek ma problem, niejednokrotnie proislam ich o pomoc jednak bez żadnych interwencji...
Ja pracuję w szpitalu, jestem pielęgniarka wiec zarabiam. Szkopuł w tym ze mieszkanie jest własnością męża, mamy podpisana rozdzielność przed ślubem...