BBB
Zarejestrowani-
Zawartość
863 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez BBB
-
Myślę, że może dorosła i udostępnianie w internecie nawet małych fragmentów życia zaczęła jej przeszkadzać. Te komentarze nad słusznością jej związku czy ciąży były nie na miejscu i bolą. Ja wiem, że wydaje się ,że ludzie mają prawo wiedzieć, ale kurczę... Trochę kultury
-
Jej koleżanka glampaula była kiedyś w Paryżu właśnie na evencie więc wcale nie trzeba być niewiadomo kim, ale Julka i tak nie spełnia wymagań
-
We wrześniu będzie albo za zimno/ciepło/deszczowo albo dzieciaki będą chore. No i wiadomo,że we wrześniu zacznie się też ogarnianie szkoły więc pewnie nie będzie czasu. No i pewnie dopiero co wrócą z wakacji w dwójkę więc już w ogóle.
-
Jak możesz wątpić w Julkę?! Przecież wiadomo ,że ona te filmy o sprzątaniu nagrywa , bo jest wzorem do naśladowania jeżeli chodzi o porządek. Ona się dla nas poświęca, rezygnuje z komfortu mycia zębów w łazience by miała o czym nagrać film. A ty myślisz ,że nie nagra 5 filmów o wyjeździe do Disneylandu? I że niby nie zrobi takiej przyjemność dzieciom?
-
Ona kiedys się jakoś tłumaczyła,że mieszka zagranicą i to normalne. Zapomniała, że prawie codziennie nagrywa po polsku, z rodzicami i siostrą też w tym języku rozmawia, a wszystkie ,, biznesy,, uzgadnia po polsku. Do tego kupuje to co polskie influ poleciły czyli ogląda pl YT. W sumie to też ciekawe - ma szanse oglądać francuskie youtuberów i nimi się inspirować, to nie. Sprowadza kosmetyki anwen jakby we Francji nie było dobrych produktów - są tylko trzeba je znać, obejrzeć coś o nich, poczytać.
-
Ogólnie ona chyba nie wie, że nawet w pl firmy oferują podobne rzeczy. Poza tym - nie chodzi o to że idzie , bo w pracy dali bilety tylko, se jeszcze kurcze nigdy ich tam nie zabrała. To tak jakby ludzie z Sopotu nigdy nie poszli na molo, bo biletów z pracy nie dostali
-
W sumie to jest najbardziej prawdopodobny scenariusz... Jak coś dla niej, to jej się należy, a jak dla dzieci,to milion problemów
-
Ona nie jest w stanie robić rzeczy, które są od niej wymagane , a co dopiero robić jakąś imprezę bez okazji dla dzieci. Za zaprowadzenia dziecka na zajęcia oczekuje medalu
-
Ogólnie ma umowę. Jeżeli jest w niej zawarte ,że po x miesiącach muszą się zgłosić inaczej będzie na innych warunkach, to to jest wina tylko państwa m. Miała już kiedyś historię z dodatkowym pakietem dla dorosłych w telewizji, które podobno niusia kliknela - to aż jest smutne, ale jeżeli to nie Julka, to osobą wykupującą ten pakiet był lolo, który nie chciał się przyznać. I nie żeby coś - lolo ma prawo oglądać co chce , ale kłamstwo ,to raczej coś złego
-
Ona ogólnie zawsze na syf, sprząta tylko do filmów. Jak nie mówi o szybkim clean with me, to cały czas w kadrze jest bałagan. Bawi mnie fakt,że w ogóle na YT est jakas śmieszna moda na nagrywanie co chwilę organizacja tej samej szafy/kuchni/toaletki - sprzątanie ,to nie organizcaja! Przecież chodzi w tym o to by tak zorganizować przestrzeni by z jednej strony łatwo można było z niej korzystać,a z drugiej jej ogarnięcie czy włożenie czegoś z powrotem było łatwe. Ale taka Julka tego nie ogarnia
-
Specjalista od sprzątania, który aż urządza miesięczną akcje sprzątania, autorką filmów z serii clean with me tradycyjne już podczas sprzątania musi nosić worek na śmieci, bo ma ich aż tak dużo. Kurcze, takie coś to chyba tylko w szkole na Wigilii się robiło wyrzucając talerzyki jednorazowe i skórki po pomarańczach , bo nawet urządzając imprezę w domu sprzątam w miarę podczas jej trwania i nie mam tyle do wyrzucenia. No ten film to cała Julka
-
To jest na bank tamto nagranie. Boże nawet jak mówi o pogodzie czyli jej specjalności, to kłamie. Inna kwestia jest taka ,że nawet się nie zreflektowała, że nie musi mówić drugi raz o pogodzie - tylko ,że o niczym innym nie jest w stanie się wypowiedzieć
-
Może zacznijmy od tego ,że wielu ludzi w Polsce zatrudnia raz na jakiś czas kogoś do umycia okien - z codziennymi porządkami sobie radzą, ale umycie np 30 okien w domu wola zostawić komuś innemu. Więc serio spodziewam się jednorazowej aukcji, a nie stałej współpracy. Ale Julka serio jak tylko kupiła jeden sweterek z jedwabiu czy tam z kaszmiru ,to co film o tym mówiła.
-
Czy ona nie ma 158 cm wzrostu? Jeżeli tak ,to w sumie ma dość spora stopę - sama mam rozmiar 38, ale 165 cm - i jakoś nigdy nie nazwałbym swojej stopy w porównaniu ze wzrostem małą.
-
Przypominam o akcji z ofertą dla dorosłych z telewizji, którą podobno melisa aktywowała i podobno Julka to musiała specjalnie odkręcać
-
A mi się to nie podoba. Mam wrażenie, że kilka razy się przejęzyczyła, ludzie napisali, że to urocze, a teraz leci na niechlujnosci
-
Kobus Julia - po dwóch ciążach jest szczupła. Przytyła, ale ogólnie daje rade. Tylko kiepsko się ubiera i to wszystko traci sens
-
Uwaga. Naukowy bełkot- przyjemnie się, to ogląda, gościu jest rzetelny i ciekawie opowiada. Do tego widać jego zainteresowanie omawianym tematem.
-
Nigdy nie zapomnę jak jej lolo obcinał włosy na początku pandemii-w marcu, a wcześniej u fryzjera była chyba w sierpniu - a podczas lockdownu tak płakała, że fryzjerzy są zamknięci jakby ona wcześniej chodziła co 6 tygodni na odrosty. Teraz jak jest pandemia twierdzi, że ze wszystkiego musiała zrezygnować. No Biedna Julka. Pewnie jak wezmą ślub, to Julka reż będzie bidolila, że wcześniej to do klubów chodziła i była podrywana, a teraz lolo jej zabrania.
-
Nie było tego tak widać. Miała malutkie mieszkanie, w którym mieszkała z małym dzieckiem i psem, do tego pracowała więc miała wytłumaczenie czemu to wszystko tak wygląda. Każdy akceptował, to że gdy pracowała, to Aleksa z przedszkola odbierala babcia-teraz gdy się to dzieje, Julka nie jest zajęta tylko leniwa. Przygotowanie ryżu z kostka rosołowa dla czteroosobowej rodziny gdy cały dzień spędziło się w domu,, na szybko,, jest w ogóle absurdem. Wcześniej gotowała podobnie, ale faktycznie miała mniej czasu. Julka zachowała stare nawyki nie dostosowując ich do obecnej sytuacji,a ona się bardzo zmieniła. I to bidolenie, że jako matka nie może wrócić do domu i zmyc makijaż. No kurcze, wszystko pod to już podciąga, a jakoś dziecko się nie zajmuje.
-
Wpis z wiki o afirmacji : ,, Osoby mające przed afirmacją negatywną samoocenę będą źle odbierać stwierdzenia takie jak np. "Jestem zwycięzcą!". Skrajnym efektem wmawiania sobie tego przez dłuższy czas może być nawet depresja. Powodem tego są złe myśli osób o zaniżonej opinii na swój temat, które przy stymulacji poprzez afirmację przypominają sobie, że nie są tym, kim chciałyby być. " Czyż a u Julki to tak działało?
-
Ogólnie, to straszne, że Julka ma taki image, że wszyscy się przyzwyczaili do tego, że takie rzeczy leżą byle gdzie. Niby to komentujemy, ale już nas to nie szokuje
-
Ona ogólnie się ubiera jak taka tandetna ciotka.
-
Dziecko nie radzi sobie z nauką. Co robić?
BBB odpisał Dunia 12 na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Jako korepetytor żądam kilka pytane- jak wygląda nauka w domu? Czy córka angażuje się w zadania? Czy podczas nauki np. matematyki omawiane są bieżący materiał? Czy córka jest nagradzana za sukcesy? Jak wyglądają kontakty z rówieśnikami? Z doświadczenia wiem, że uczniowie często mają braki w podstawach - maturzyści znają wzór na deltę f. Kwadratowej, ale kiedy pojawiają się ułamki nie mogą skończyć zadania. Być może pani córka na zajęciach z języka obcego zna omawiane słowa, ale nie może zbudować zdania, bo nie zna podstawowych zasad i zwrotów. To samo z matematyką- pisze pani o problemach z ułamkami- możliwe, że miała już problemy z dodawaniem, odejmowanie, mnożeniem itp. Wielu moich kolegów nie zwraca na to uwagi i skupia się tylko na tym co dziecko ma aktualnie na lekcjach. Myślę, że dobrym rozwiązaniem jest zachęcanie dziecka do czytania książek - polecam książki Ewy Nowak - pisze lekkie lektury, dla nastolatek, które pomagają w tworzeniu nawyku czytania. Proponuję też wspólne gotowanie, ale z przepisów - aby przygotować posiłek córka będzie musiała czytać ze zrozumieniem, a jednocześnie nie będzie czuła presji czytania. -
Uwaga długi wstęp. Jestem z chłopakiem prawie 7 lat. Związek zaczął się od przyjaźni, która w mojej głowie gwarantowała nam szczęście. I byliśmy szczęśliwi przez większość tego czasu- pierwsze 5 lat kłóciliśmy się ledwie kilka razy w roku. Jednak 2 lata temu zaczął grać więcej na kompie i to w takim stopniu, że za każdym razem gdy się odzywałam stwierdzał, że teraz nie może rozmawiać. Problem polega na tym, że w ten sposób spędzał cały swój wolny czas. 4 miesiące później miałam urodziny - obiecał, że,, zrobi dla mnie coś specjalnego,,. W rzeczywistości olał mnie, a ja wieczór spędziłam płacząc w poduszkę (specjalnie się na ten dzień z nikim nie umawiałam skoro on coś planował). W nocy rozmawialiśmy o tym-przepraszał, mówił że wie, że zachował się podle i że stracił poczucie czasu. Ok, było mi smutno, ale to nie był dla mnie wtedy powód do kłótni. Po tym w naszym życiu dużo się działo i jego granie tłumaczyłam sobie stresem z tym związanym. W którymś momencie uświadomiłam sobie, że minął rok odkąd spędziliśmy ostatni wieczór,, razem,,- pomimo próśb nie spędziliśmy żadnego wspólnego wieczoru, nie byliśmy w kinie ani w knajpie,nie chodziliśmy na spacery. Próbowałam z nim rozmawiać na ten temat, ale stale zbywał mnie tekstem o byciu zajętym. W międzyczasie przeprowadziliśmy się i oboje w związku z tym zmieniliśmy pracę- w jego biurze było wielu facetów i kilka dziewczyn w wieku maksymalnie mojego chłopaka. Była też k. Jakieś pół roku wspólnej pracy zerwała ze swoim chłopakiem i zaczęła się żalić mojemu (przez pierwsze kilka dni pokazywał mi messengera) Że go nie kochała, że jej źle, że w końcu odważyła się i z nim zerwała, że cierpi i ogólnie jaki zły był jej były. Pisała o nowym mieszkaniu i innych głupotach. Już na starcie zgodnie z tym co miałam w głowie powiedziałam, że ona chyba zerwała z wcześniejszym chłopakiem by być z moim i teraz próbuje poderwać mojego chłopaka, a te żale mają być formą ostrzeżeń czego w facetach nie lubi. Na początku wyśmiał mnie i stwierdził, że nic się nie dzieje. Potem już nie czytałam tych wiadomości - przeszkadzało mi to, ale uznałam, że może faktycznie wyolbrzymiam. W następstwie tej niepewności spytałam się swojego partnera czy byłby w stanie być o mnie zazdrosny - odpowiedział, że według niego że względu na wygląd i charakter nie jestem w stanie się nikomu podobać. Zamurowało mnie. Byłam w szoku, bo fakt nie jestem modelką, ale czasem ktoś jednak mnie podrywa. Później tłumaczył się, że nie słuchał mnie i jakoś tak mu się palnęło. Dalej było mi źle, straciłam resztki pewności siebie, ale starałam się być silna i mieć mimo wszystko w głowie, że się przyjaźnimy i kochamy, a to najważniejsze. W międzyczasie dalej pisał z k. Ale już tego nie pokazywał, aż po kilku tygodniach tej dziwnej sytuacji opowiedziałam mu o swoich obawach i poprosiłam o pomazanie wiadomości (przez obecną sytuację pracuje z domu i komunikuje się przez kompa) w odpowiedzi usłyszałam, że nie piszą na messengerze tylko na komunikatorze z pracy, a polityka firmy jest taka, że wiadomości są usuwane na drugi dzień. Śmierdziało mi to, ale ok... Po jakimś czasie rozmawialiśmy coś o znajomym z jego pracy i jakoś sam mi pokazał jedna z rozmów - oczywiście była, to stara wiadomość, której nie powinno być. Spytałam się jakim cudem z nim ma stare rozmowy, a z k. Przepadły - podobno k. Pisała coś brzydkiego na firmę i szefa więc poprosiła o usunięcie całej rozmowy. Wprost oskarżyłam go o zdradę. Wyparł się, ja nie miałam dowodu, a pęknięte serce nie pozwalało na bolesne rozstanie. Powiedziałam, że ma zakaz rozmowy z nią poza tymi niezbędnymi do pracy. Przepraszał, mówił, że może faktycznie ona coś próbowała, ale bez skutku i że więcej nie pozwoli. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że k. Wróciła do swojego,, złego,, byłego chociaż miałam wrażenie, że dostała kosza od mojego chłopaka, przemyślała sprawę i wróciła do kogoś pewnego. Miedzy nami wciąż nie było dobrze, to że dalej grał doprowadzało mnie do szału, drażnił mnie jego śmiech gdy rozmawiam z kolegami podczas grania. Jakoś po roku jego grania sama próbowałam nauczyć się grać w to co on by być z nim blisko i kiedy już poćwiczyłam z botami zaproponowałam by teraz on uczył mnie grać. Powiedz, że za chwileczkę, w rzeczywistości przez 2 godziny dalej ćwiczyłam z botami, a on obok grał w to samo z kolegami. To bolało. Wiem, że to głupie, ale spytałam się w międzyczasie co jemu się we mnie podoba - odpowiedział,, nie wiem, skąd mam wiedzieć?,,. No kurcze serio nie jestem brzydka, mam kilka fajnych cech wyglądu. Z resztą - mógł zmyślić byleby nie ranić, ale to wymagało wysiłku. Być może gdyby to były pojedyncze sytuację lub były chociaż rozłożone w czasie inaczej bym to wszystko odebrała. Ale to uderzało jedno po drugim, bez chwili na odpoczynek. Z racji naszego wieku i długości związku próbowałam rozmawiać o jakiś zaręczynach, ślubie, dzieciach - niestety każdy z tych tematów go drażnił, aż kilka tygodni temu wprost zapytałam się co dalej - jesteśmy że sobą długo, ja niedługo będę miała 30 a on nigdy nie chce rozmawiać o wspólnej przyszłości. Powiedział, że chce tego wszystkiego, ale ze względu na jego uczelnie, potrzebne uprawnienia muszę jeszcze poczekać. Wkurzyłam się wyrzucając, że jego reakcje dotychczas wyglądały jakbym było dopiero poznana dziewczyna, która sobie za dużo wyobraża, a nie kimś z kim sam śledził tyle lat. Że nie musimy już teraz się brać, ale przydałby się jakiś zalążek planu. Powiedział, że niedługo da mi wszystko, wie, że schrzanił i obiecał poprawę. Tylko, że ja już go chyba nie kocham...Od kilku miesięcy czuję chłód w mojej klatce piersiowej. Nie cieszę się już na powrót do domu, nie czuję potrzeby wspólnych wieczorów, wyjść, wyjazdów... Stał mi się obojętny. On chyba też mnie nie kocha skoro dopuścił do takiej sytuacji. Rozum mówi mi, że za miesiąc kończę 28 lat- w tym wieku trudno jest kogoś sensownego poznać, a tym bardziej zbudować taki związek by zdarzyć urodzić dziecko koło 30. Więc wciąż z nim jestem, bo boję się, że już za późno. Że zostanę sama bez wizji na szczęście. Że jestem z nim nieszczęśliwa, ale wiem, że będę dobrą matką. Mimo to chcę się z nim rozstać - nawet kilka razy próbowałam, ale bezskutecznie. Chcę poczuć się jeszcze kiedyś szczęśliwa- sama, ale szczęśliwa. Chcę pokochać w końcu samą siebie, bo jedyne co myślę o sobie, że jestem beznadziejna. Tylko tak bardzo brakuje mi już sił by zawalczyć o siebie. Myślicie, że jest jakaś szansa dla mnie? Nie chodzi mi nawet o nowy związek, ale czy jeżeli od niego odejdę mogę być jeszcze szczęśliwa?