-
Zawartość
746 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wiosenka
-
To prawda ze względu na rodziców no i dziecko, które potem zostało by zabrane. Ale domy dziecka są pełne dzieci, które osiągają w nich dojrzałość i nigdy na adopcję szansy nie mają ponieważ procedury do uzyskania "uregulowanej sytuacji prawnej" to również nie jest bułka z masłem. Dodatkowo jak mi kiedyś powiedziała opiekunka z jednego z takich domów gdy rozważałam adopcję (z powodów idealistycznych - chciałam pomóc jakiemuś dziecku gdy moje już trochę podrosły) "w domach dzieci nie ma sierot, ostatnie sieroty były po wojnie" (jej chodziło o to, ze wszystkie te dzieci pochodzą z głębokiej patologii) ale ja czytam skoro nie ma sierot i pochodzą z patologii, to jak mają mieć uregulowaną sytuację prawną jeśli biologicznym rodzicom, tak długo jak odwiedzają te dzieci płaci sie 500+ i inne zasiłki.
-
Super, że widziałaś już bicie serduszka Co za szczur z tego lekarza, ja bym go zmieniła od reki. Szansa ze trafisz na drugiego takiego jest prawie zerowa. Zazwyczaj lekarze sami na koniec wizyty pytają czy potrzebuje Pani zwolnienie. Wiele kobiet nie chce brać wiec nie jest to dla nich problem. Jest tez dobry sposób w takich sytuacjach, kiedy on nie chce wypisać Ci zwolnienia prosisz o krótkie oświadczenie na piśmie, ze pomimo Twojej prośby (spowodowanej obawą o życie i zdrowie dziecka ze względu na prace) on odmawia wystawienia zwolnienia. Szybko wtedy zmieniają zdanie.
-
Pierwszą dobę czułam się fatalnie. Jajniki bolały mnie jak przy owulacji (a mocno mnie wtedy bolą - tylko, ze twa to znacznie krócej) , dodatkowo było mi niedobrze (ale to możne być kwestia ostrej sałatki, która zjadłam zaraz po wyjściu) No i jajniki przestały mnie bolec dopiero po pięciu dniach, chociaż każdy kolejny dzień był dużo lepszy. Ogólnie pierwszy dzień przeleżałam bo trudno było mi się poruszać.
-
Po czterdziestce zapładniają wszystkie dobre komórki, nawet jeśli jest ich 10 i wiecej (to dlatego że i tak niewiele z nich dociera do 5 dnia - blastocysty) Ja po prostu nie pamietam co ona powiedziała , w kazdym razie na pewno te dwie się nie nadawały - taką przynajmniej mam nadzieję, bo była bym zła gdyby mnie oszukali, choć i tak nie jestem w stanie tego sprawdzić. A ciąze mnogie mogą być również z naturalnych starań. No i komórki mogą się podzielić.
-
Dobry pomysł z tym przesyłaniem miłości, chociaż mój jest już zamrożony też popróbuję. Trzymam kciuki z całej siły żeby te dwie walczyły dzielnie. Mój mąż w całej procedurze bierze udział tylko dlatego, ze mi bardzo zależy, widziałam jednak że dość mocno przybiła go informacja o tym, że pozostał z nami tylko jeden zarodek. (Wydaje mi się, że on bardziej marzył o tych bliźniakach niż ja) Ja dopytałam jak było u mnie i juz teraz lepiej rozumiem. Pobrali dziewięc komórek, zaraz po biopsji powiedziano mi, ze zapłodnią 8, ale zapłodnili tylko 6 bo dwie (nie wiem dlaczego nie - tego nie zrozumiałam) w kazdym razie z tych 6 zapłodniły sie tylko 4 , dwie z nich zdegenerowały sie w 2 dobie a jedna zatrzymała w 3 dobie. Ostatnia piękna pięciodniowa została zamrożona. A co do luteiny - nie brałam, ale kiedys brałam inne tabletki dopochwowo i czasami gorzej się rozpuszczały zwłaszcza gdy było sucho lub źle je włożyłam. Ale nie wiem jak powinno byc z luteina.
-
Moja kuzynka miała usuwane polipy (chyba) i przy okazji drasnęli jej pęcherz moczowy. Przez 5 dni mocz wpływał jej do otrzewnej a ją odsyłali ze szpitala z tekstami w stylu: po zabiegu trzeba się ruszać a Pani pewnie leży i dlatego źle się czuje. Piątego dnia zawiozłam ją do innego szpitala i wzięli ją na operacje na cito, bo już ledwo była przytomna. Też podpisywała zgody i warunki i powikłanie i inne takie, nie zmienia to jednak faktu, ze powikłanie to np infekcja czy przestymulowanie - coś na co lekarz może nie do końca mieć wpływ. Draśnięcie igłą innego narzadu to już bład w sztuce lekarskiej. Do czego zmierzam, moja kuzynka dostała spore odszkodowanie od szpitala. Tobie takie odszkodowanie mogło by zasponsorować kolejne podejście. Wystarczy tylko zapytać kogoś - adwokata (tak myśle) który sie takimi rzeczami zajmuje. Od razu bedzie wiedział, czy kwalifikujesz sie do odszkodowania czy nie.
-
Bardzo to przykra wiadomość Ja już trochę wyluzowałam i odwołałam poniedziałkową wizytę. Najwyżej poczekam miesiąc dłużej. Przemyślałam, że jeśli wynik nie wyjdzie poprawny to będzie mi ciężko psychycznie nadal brać ewentualne leki i wycofywać się z całej procedury. Wyniki badania mojej komóreczki mam za niecałe 2 tygodnie, poczekam wiec do końca następnego cyklu i zacznę procedurę jak wszyscy w kolejnym. Na takich zasadach jak zaproponuje lekarz.
-
Czekałam na to co napiszesz. Trzymam kciuki z całej siły za całe 7 tłuściutkich pięknie rozwiniętych komóreczek U mnie niestety z 8 pobranych, 6 zapłodnionych a do mrożenia dotarła tylko jedna chociaż jak mi to moja opiekunka powtarza, nie - TYLKO jedna, ale AŻ jedna
-
Nie biorę progesteronu Ja jestem z Gdańska a nie z Czestochowy, ale widzę, ze każde miasto ma inne procedury. No i tak naprawdę nie wiem co powie mój lekarz, bo to jest tylko moja fantazja na razie, wizytę do niego umówiłam na poniedziałek. Wtedy dowiem się jak to będzie wyglądało czy i co będę brać i kiedy.
-
Ok dziekuję. Ja mam juz 7 dzień po punkcji i na razie nie widze nic na horyzoncie, ale w takim raie będe czujna. Dziś wysłali materiał na badania mojego jedynego mrożaczka, dzwoniłam pytać jak to wygląda z czasem, bo wiele z Was pisało ze czekało dłużej, ale zapewnili mnie, że oni badania robią sami i za 2 tyg powinien być wynik, ponieważ wewnętrzne badane są w pierwszej kolejnosci, bardzo rzadko oczekiwanie przedłuża sie do 3 tygodni. Zapytam mojego lekarza czy będę mogła dostać antykoncepcje już w następnym cyklu, żeby nie marnować kolejnego miesiąca. Jeśli okazało by sie, że zarodek jest chory wtedy po prostu wzięłabym antykoncepcje do końca miesiąca, ale jest szansa, ze będzie ok i wtedy cała procedura ruszy szybciej.
-
Ależ Wam zazdroszczę, wydaje mi się, że transfer to najpiękniejszy moment w całej procedurze in vitro (no może poza dobrymi wynikami bety ) Dziewczyny jak dostaje się okres po punkcji? 14 dni po czy normalnie dostane jak zawsze w 28 dniu. Punkcję miałam w 10 dniu cyklu, dlatego się zastanawiam.
-
Ja też miałam pregnyl i niczym nie różnił się on dla mnie od Menopurenu, którym miałam stymulację. Pewnie każdy trochę inaczej odczuwa Trzymam kciuki za dobry wynik biopsji
-
Chyba w każdej klinice inaczej jest to rozliczane. Ja za program biopsja + mrożenie z lekami (bez badań wstepnych) zapłaciłam prawie 16 tys zł a za badanie PGTa każdej komórki 2 tys zł (za cztery jest taniej bo 6 tyś) wiec nie do końca mi się to kalkuluje gdybym znowu miała na stymulację wydać tyle samo, ale jutro będę wiedziała bo idę na rozmowę z moim opiekunem i ona mi dokładnie wytłumaczy. Dlaczego czekałaś az 6 tygodni? Wytłumaczyli Ci to jakoś? Mam nadzieję, ze jak u mnie mówią 3 to bedzie trzy
-
Z załozenia miało byc tylko jedno podejscie a jeśli się nie uda to rezygnujemy. Widać tak ma być. A w moim wieku az 80 komórek jest do niczego - według mojego doktora. Więc po cichu liczę, że to było własnie te 80% a ta jedna to te moje dobre 20% He he. Odrobina humoru zawsze pomaga, od razu mi lepiej. A Zosię to ja już mam więc nie zabiorę
-
Oby wynik pięknie się powiekszał. Muszę się zastanowić, tak jak radzisz. Nie wiem jeszcze jak wygląda to technicznie, kolejna stymulacja, to zapewne drugi raz ten sam koszt. Muszę to sprawdzić.
-
Rozumiem Ciebie bo ja tez te ciągłe przesunięcia źle znoszę. Najbardziej chciałabym mieć transfer już we wrzesniu, ale nie wiem jak wyglądają procedury teraz 2-3 tyg czekania na PGT. Czy zakładajac ze pierwszy dzień następnego cyklu będę miała przed wynikami PGT transfer może być zrobiony jeszcze w tym nastepnym cyklu? Czy zrobią mi go dopiero w następnym ? U mnie kariotyp robią i tylko z transferem czekają na wyniki, ale w stymulacji brak wyników nie przeszkadza. Oby to były te nasze wymarzone fasolki PGT w moim wieku (42) to właściwie obowiązek, chyba bym nie zaryzykowała bez tego badania. A u mnie za każdy zarodek płaci się oddzielnie, wiec przez to ze jest tylko koszt który kalkulowałam znacznie się zmniejszył. Wszystkie badania mamy idealne, obydwoje, wskazaniem jest tylko wiek
-
Trzymam kciuki A mi jest trochę smutno. Dowiedziałam się ze z 9 pobranych komórek do zapłodnienia wzięli 8, z czego zapłodniło się 6 ale do piątej doby przetrwał tylko 1 Co prawda Pani zapewniała mnie ze jest bardzo ładny, najlepszy jaki może być, ale ja miałam mieć włożone dwa. Tak się nastawiłam i okropnie mi to podcięło skrzydła. Zwłaszcza, że badanie PGTa dopiero przed nami i może się okazać, że nawet ten jeden nie będzie się nadawał Powiedzieli, że mogę powtórzyć stymulację, ale ja nie do końca rozumiem po co. Chyba lepiej skupić się na tym jednym i trzymać kciuki, żeby wszystko sie dobrze skończyło. Ma ktos może podobne doświadzcenia i moze coś doradzić?
-
No właśnie ja myślę tak samo, jeśli się uda to w sumie jest mi wszystko jedno z jakiego powodu, ale z drugiej strony im więcej lekarz wie tył lepiej może zadziałać. Mnie dopiero podczas stymulacji zapytał o to czy miałam badanie drożności. Ja tez miałam wizytę kontrolną w poprzedni poniedziałek pęcherzyki miały po 18 mm i biopsję w środę. Trzymam kciuki żeby były już odpowiedniej wielkosci.
-
Witajcie dziewczyny, wyjechaliśmy na weekend pod namiot i nie mogę nadążyć z czytaniem forum bardzo mnie to jednak cieszy, ponieważ czytanie o tym co słychać u Was bardzo mnie uspokaja. Co do ilości podawanych zarodków mój doktor powiedział, ze w moim wieku (42 lata) mógłby podać nawet trzy ( w Polsce można max 3 kobietom po czterdziestce) ale on poleca dwa, bo to zwiększa szansę na ciąże ale nie ryzykuje się trojaczków. Ja już jutro będę wiedzieć ile komórek ładnie się rozwinęło. Zapłodnili 8 a ja bym strasznie chciała, żeby było przynajmniej 4, bo tyle chciałabym przebadać. Czy niedrożne jajowody widać na USG? Ja się ciągle zastanawiam czy to może być powód mojej niemożliwości zajścia w ciążę. Nigdy nie miałam badanej drożności, a sam wiek to dla mnie trochę za mało jak na powód (zwłaszcza, ze wiele osób w mojej rodzinie zaszło w ciąże po czterdziestce bez większych problemów). Amh mam 1.74 a w ciąże próbuję tym razem zajść od 38 roku życia - więc nie byłam wtedy tak strasznie stara. A wszelkie wyniki i ja i mąż mamy idealne. W sumie przyczyna nie jest istotna, ale chciałabym to wiedzieć. Mój lekarz twierdzi, ze wiek jest wystarczającym powodem, ale trudno mi w to uwierzyć
-
Z tą cierpliwością to jest różnie. Raz mówię sobie wytrzymasz, czas szybko płynie a następnego dnia denerwuje się, że muszę mrozić zarodki i całość znowu przedłuży się o miesiąc. Z drugiej strony to jest moje jedyne podejście i jeśli się nie uda, to raczej nie zdecydujemy się na kolejną próbę. Wiec powinnam się cieszyć ze to trwa, w razie gdyby nic z tego nie wyszło Jeśli będą zdrowe dostaniesz dwa czy jedne zarodek?
-
Czyli to przed czym ostrzegają rzeczywiście czasami się zdarza Najważniejsze, że już jest ok. Ja in vitro robię w Invicta w Gdańsku oni sami robią badania zarodków. W Gdańsku nie ma (chyba) drugiej kliniki, tylko w Gdyni, wiec wolałam mieć blisko, zwłaszcza, ze z domu mam tam 5 min. Na razie jestem zadowolona, chociaż przeraża mnie ilość kobiet, które przechodzą, przez tą samą procedurę co ja. Mój mąż mówi, ze to fabryka dzieci. Ja z racji wieku dostałam maksymalną dawkę hormonów i też były obawy, ze będę przestymulowana, ale lekarz cały czas kontrolował a i komórki wyszły ładne, wszystkie równiutkie. Strasznie chciałabym wiedzieć ile z nich/ czy w ogóle jakieś ładnie się dzielą Ja wytrzymam do poniedziałku a Ty do środy cóż innego nam pozostaje.
-
Witaj Maniula Czasem się nie przejmuj, jak już masz pobrane komórki to czas tak jakby sie zatrzymuje. Trzymam kciuki za dobre wyniki. Skąd wzięło się krwawienie do otrzewnej? To było jeszcze przed punkcją? Spowodowane było stymulacją, czy czymś zupełnie innym? Ja czekam do poniedziałku na informację ile komórek ładnie się rozwija i też będę mrozić i czekać na wyniki PGTa , ale mi powiedzieli 2-3 tygodnie. Ciekawe ile naprawdę będę czekać. Witaj na forum i pisz często
-
Punkcję miałam wczoraj, Czułam się tak sobie, tzn przez cały dzień dość mocno ciągnął/bolał mnie brzuch, ale był to ból taki jak zawsze mam podczas owulacji więc może nie wszyscy go odczuwają. Było mi też bardzo niedobrze, ale to z mojej własnej winy bo z głodu zaraz po wyjściu zjadłam ostrą sałatkę, a mówili mi że mam jeśli lekkostrawne rzeczy. Nie było to nic nie do zniesienia. Najważniejsze że wyjęli 9 komórek z czego zapłodnili 8. W poniedziałek mają do mnie zadzwonić z laboratorium gdy już je zamrożą, ponieważ wtedy musimy podjąć decyzje ile z nich badamy. Nie denerwuję się już tak mocno. Czekam cierpliwie. Zaczęłam rozumieć, że moje nerwy nie mają na cały ten proces wpływu, chyba, ze negatywny.
-
Bardzo mi przykro Aniu Czasami życie doświadcza nas zbyt dotkliwie
-
Ja wczoraj wkłuwałam sobie ostatni zastrzyk, pregnyl (hCG) W sumie 8 dni z hormonami i dziewiątego dnia hCG, ale wczesniej lekarz mówił, że może mi przedłużyć jeśli będzie potrzeba. Okazało się, jednak że komórki miały od 16 do 18 mm więc nie było potrzeby. Samo wkłuwanie robiłam sama i nic mnie nie bolało, trochę szczypało czasami, ale nie za mocno. Bałam się też nie wiadomo jakich wahań nastroju, ale nic takiego nie miało miejsca. Ogólnie czuję się świetnie. Nam też polecali zrobienie kariotypu ale zarówno genetyk jak i lekarz między wierszami przekazali, ze jak już mamy troje zdrowych dzieci to nic nam tam nie wyjdzie. A to co istotne w kwestii wieku to badania PGTA. Sama nie wiem co o tym myśleć, ale zdecydowaliśmy, że nie robimy i zdecydowanie nastawiamy się na badanie genetyczne zarodków.