-
Zawartość
746 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wiosenka
-
W kazdej klinice wyglada to inaczej. W Invictie pierwsza weryfikacja jest 3 dni po transferze (głownie chodzi o progesteron i estrogen) ale przy okazji badają też bhcg (jak to mój lekarz powiedział dla próby kontrolnej) W większości klinik 1sza weryfikacja jest po 7 dniach a w niektórych nielicznych po 14 dniach. Te 14 dni ma sens, ponieważ wtedy beta jest już dość wysoka i oszczędza kobiecie stresu związanego np ze słabym przyrostem lub spadkiem na początku (a tak naprawdę myślę, ze chodzi o to, żeby lekarzom nie zawracać gitary pytaniami) Do piątku jeszcze 2 dni, pęcherzyki podrosną, a transfer lepiej odłożyć niż skazywać go na niepowodzenie. Nie martw sie. Najważniejsze, żeby maleństwo zostało z Tobą na 9 miesięcy, a nie czy stanie sie to 1-2 miesiące wcześniej czy później. Trzymam ogromne kciuki Super, ze wszystko w porzadku. Syneczek też super U mnie siekaniec wyszedł w 6dpt (PINK z czułoscia 10), a betę robiłam w 7dpt i wynosiła 26. W 7dpt beta jest już zawsze na plusie.
-
Jesteś wielka, też myślę, ze w takiej sytuacji szpital to dobra decyzja. Ten etap najlepiej zakończyć jak najszybciej. Trzymaj się kochana i przesyłam Ci cały ogrom wsparcia i pozytywnych myśli. To bardzo ładna beta ja w 7 dpt miałam 26 Gratuluję Ci serdecznie Dziewczyny mam do oddania opakowanie Lutinusa, jeśli któraś jest zainteresowana to piszcie na priv. (4 tabletki zużyłam wiec zostało 17 szt)
-
Ja bym nawet powiedziała, że to duży sukces Gratuluję Ci serdecznie
-
Ja tak miałam do końca czwartego miesiąca, oczywiście powiedz o tym lekarzowi na nastepnej wizycie, ale zapewne usłyszysz to co ja:) zawroty głowy - normalne ciemno przed oczami - normalne jeśli nie wstajesz powoli zmęczenie i uczucie słabości - normalne Wiek też robi swoje. Ja poprzednie ciąże przechodziłam jak by nigdy nic, a teraz mam wrażenie, że nie dotrwam żywa do porodu. Jedno nieszczęście sie skończy (zmasowane wymioty np) to inne się zaczyna, ale spokojnie ciaża trwa tylko kilka miesiecy. Damy rade
-
Przed badaniem pytałam na forum dziewczyny o eutyrox i tsh i wszystkie powiedziały, że badanie krwi przed lekiem, potem zapytałam o to endokrynologa i powiedział to samo najpierw badanie krwi na tsh, potem lek, ponieważ ten lek dział długofalowo i nawet jeśli przez kilka dni go nie weźmiesz to od razu tsh nie skacze, tylko powoli wzrasta. Co do progesteronu to Lutinus wychodzi, natomiast inne dopochwowe wychodzą mniej lub bardziej. Nie ma takiej możliwości żeby wcale we krwi jakiś lek nie wyszedł, musiałybyśmy go zaaplikować bezpośrednio do macicy.
-
Ja miałam przez trzy dni (3-6 dpt) podwyższoną temperaturę, podobnie jak Ty i maleństwa sie zaimplantowały. Mój lekarz powiedział wtedy, ze czasami organizm na implantację reaguje skokiem temperatury. Czy to rzeczywiście od tego, to nie wiem. I nie wszystkie dziewczyny mają objawy. Jedne czują sie jakby czołg po nich przejechał, a inne nie czują zupełnie nic. Kogoś boli brzuch , ciągną więzadła, itp zarówno przy udanych jak i nieudanych transferach, wiec lepiej sie za dużo nie doszukiwać, bo mozna wtedy oszaleć. W każdym razie trzymam kciuki za ładna betę w czwartek Super, gratulacje Świetna wiadomosć, oby nie bylo hiperki i transfer od razu na świeżo
-
Ogromne gratulacje Niech rośnie i sprawia Ci jeszcze wiele radości
-
Tak jak dziewczyny pisały wyżej. Dobrze, ze wizytę masz we wtorek to jeszcze w poniedziałek zrób tą betę i we wtorek pójdziesz na wizytę z wynikami, najlepiej z soboty i poniedziałku, lub jeśli nie mozesz w tym sobotnim powtórzyć bety to z piątku i poniedziałku. Więcej lekarz wywnioskuje po 3 dniach niż po 24 h . Na podstawie tych dwóch niewiele da sie wywnioskować. Po pierwsze beta rośnie skokowo i czasami po 24 h mogą wyjść trochę przefałszowane wyniki a po drugie dwa różne laboratoria. Powodzenia, i trzymam kciuki za ogromny przyrost bety w poniedziałek
-
Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że to pomyłka Bardzo Ci współczuję kochana. Trzymaj się i dbaj o siebie.
-
Niestety objawów zatrzymania serduszka raczej nie ma, z tego co dziewczyny pisały, dopiero kilka dni lub nawet tygodni po odstawieniu leków jakieś się pojawiały Nie myśl jednak o tym w tych kategoriach. Wiem, ze nie możliwe jest abyś się teraz zrelaksowała, ale spróbuj odciągnąć myśli od tego tematu i potwierdź diagnozę jutro w klinice. Pomimo tego, że diagnoza nie wygląda dobrze, istnieje możliwość , ze lekarz miał słaby sprzęt i coś przeoczył. Zaczekaj do jutra
-
Bądź dobrej myśli. Czasami pomyłki się zdarzają. Bardzo mocno trzymam kciuki, żeby było tak i u Ciebie Domyślam sie jaki stres przeżywasz i jak będzie wyglądała Twoja dzisiejsza noc. Trzymaj sie kochana
-
Ja w pierwszym trymestrze też skłaniałabym sie do szczepienia. Najgorsze jest jednak to, ze szczepienie nie gwarantuje tego, że nie zachorujesz. U mnie w rodzinie 7 osób się zaszczepiło z czego dwie zachorowały już po pełnej szczepionce (czyli po 2 dawkach (obie pfizer)) Mój tata przeszedł covid cieżej niż szwagier, tzn nie potrzebował szpitala, ale też nie było to zwykłe przeziębienie. Cudownie było by gdyby to paskudztwo już się skończyło.
-
Ja jako nauczycielka miałam możliwość zaszczepienia sie kilka miesięcy temu, ale zrezygnowałam. To są nowe szepionki, nie raz w historii okazywało sie, po jakimś czasie że szczepionki miały nieoczekiwane skutki uboczne (zwłaszcza dl dzieci, które były w tym czasie w brzuchach matek). Jakoś nie chce, żeby moja córka była królikiem doświadczalnym. Staram sie po prostu zrobić wszystko, zeby nie zachorować. Oczywiście wiem, ze nie ma gwarancji, ale też w tej chwili martwię sie już mniej, ponieważ jestem w 3- cim trymestrze. Ty jesteś w pierwszym trymestrze kiedy covid (prawdopodobnie?) niesie największe zagrożenie + cała ciaza przed Tobą, wiec tez inne zalety może mieć dla Ciebie szczepionka. Ogólnie wydaje mi sie, że nie jest to łatwa decyzja dla ciężarnej kobiety. Gratulacje. Córeczka świetna sprawa.
-
Dla mnie to jest skandal, żeby do ostatniej chwili trzymać ciężarną w pracy. Ja z moimi wymiotami co 15 minut przez więcej niż 4 miesiące nie wiem jak miałabym pracować. Siedziałabym non stop w łazience. A bez drzemek i długich odpoczynków w dzień wylądowałabym w szpitalu z tachykardią i arytmią bardzo szybko.
-
Czyli już końcówka pierwszego trymestru. Super, za chwile bedzie z górki Mówiąc ogólnie czuje się różnie, ale przyzwyczaiłam sie już chyba do tego i zawsze mam z tyłu głowy że za 2-3 miesiące po porodzie będzie lepiej Tyle można wytrzymać. Mi od imbiru było jeszcze bardziej niedobrze, kupiłam też jakieś krople dla kobiet ciężarnych na mdłości i też nie pomagały. Ja męczyłam sie z mdłościami i wymiotami bardzo długo. Wiem, ze na takie dolegliwości są czopki, ale przeczytałam ulotkę i podziękowałam, stwierdziłam, ze wytrzymam. Nie wiem jak to zrobiłam, momentami miałam ochotę wyskoczyć przez okno. W 22 tc nie wymiotowałam już wcale. GRATULACJE. Cudne widoki i wiadomosci Witaj i powodzenia
-
Gratulacje Który to tydzień ciąży ? Coś ok 10 ? Bardzo miłe są takie wiadomości.
-
Witaj Daj znać jutro co powiedziała lekarka. Trzymam kciuki, żebyś nie musiała już długo czekać na transfer
-
Ja zrozumiał, że zmiana stron jest po to, żeby dać odpocząć brzuchowi i żeby mniej bolało, ale nie pamietam już czy menopur był bolesny. (Potem brałam jeszcze prolutex i mi się zaciera) Leki muszą być w lodówce. Można je wyjąc na max 30 min, mi nawet w aptece dali specjalne opakowania na dowiezienie do domu. Jeśli kłujesz sie 4 lekami to ja bym to zrobiła z jednej strony, tylko w jakichś tam odległościach a następnego dnia z drugiej. Lub podzieliła po 2 na strone, ale pilnowałabym, zeby bolesne szły raz tu raz tam. Do stymulacji brałam 1 fiolkę zawiesiny i mieszałam kolejno z nią 4 fiolki twardego leku, bo taką miałam dawkę, wiec ilość nie była u mnie mała. Nie musisz jakoś szczególnie dbać o te pęcherzyki powietrza, wystarczy, że większość ich usuniesz. Po pierwsze nie kłujesz się w żyłę tylko w tkankę tłuszczowa, wiec one sie rozejdą, a po drugie w przychodniach nie przejmują sie aż tak jak my i z grubsza usuwają powietrze, więc ja szłam tym samym tropem. Jeśli chodzi o suplementy to popytaj dziewczyn, ja brałam tylko kwas foliowy. Okrutne jest życie. Bardzo, bardzo Ci współczuję i przytulam Odpoczywaj i restartuj głowę tak długo jak tego potrzebujesz. Trzymaj sie kochana
-
Pamiętajcie dziewczyny, że ta nasza wiedza na forum często opiera się na tym co mówią nam nasi lekarze (a jak widać każdy ma swoją opinie i są one czasami dość skrajnie sprzeczne) Dodatkowo, każda ma jakąś swoją historie i na jej bazie budujemy nasze przekonania. Nie zawsze to co dobre dla jednej jest dobre dla drugiej Dlatego głowa do góry wasze dzieciatka teraz bawią się na zimowisku, a niedługo będą z Wami. Za szczęsliwie rozwijające sie ciaże trzymam ogromne kciuki A i jeszcze dodam może że moja siostra i kuzynka urodziły w sumie 3 zdrowych poczętych naturalnie dzieci po 40. A ja od 38 nie mogłam nic z siebie wydusić, widocznie moje komórki poszły wcześniej na emeryturę, co nie znaczy , że Wasz też.
-
Masz racje. Tylko pamiętaj, że dziewczyna, która pytała o badania jest w okolicach 40. I nie pytała o badania ogólnie tylko w takim właśnie przypadku Ja bym sie bez tego badania nie zdecydowała na transfer. Dodatkowo po 40 to nie jest tak jak w naturalnej ciąży wcześniej. Głównie ze względu na duże ryzyko wadliwych ciąż i każda kobieta ma możliwość zrobienia bezpłatnej amniopunkcji, nie ma obowiązku, ale jest zalecana. Ja wolę badanie zarodka niż amniopunkcję. Wiadomo, ze nie ma badania które przed ciąża daje 100% gwarancji, choćby dlatego, że kobieta może być narażona na różne czynniki (choroby - cytomegalia, toxoplazmoza, narkotyki, leki, chemia i wiele innych) oraz wystąpić mogą inne wady (np serca) tylko że to sytuacje losowe. Taka sama jest na nie szansa u kobiety 20 i 45 letniej, natomiast wadliwe chromosomowo komórki mnożą sie wraz z wiekiem i dlatego badanie genetyczne zalecane jest parom starszym oraz tym które mają w wywiadzie obciążenia genetyczne. Dla kobiet w wieku rozrodczym bez obciążeń genetycznych te badania są rzeczywiście zbędną i kosztowną fanaberią. Prawidłowy genetycznie zarodek nie daje gwarancji rozwoju ciąży. Większość zarodków jest mimo wszystko prawidłowa a nie implantują się wcale lub może być puste jajo. Nawet gdy poronienie zdarza sie później w 8-12 tc to wcale nie znaczy, ze zarodek był wadliwy genetycznie. Mógł być, ale równie dobrze po drodze mogło się coś wydarzyć. Badanie nie jest po to, żeby dać Ci gwarancję donoszenia ciąży, tylko po to, żeby w przypadku gdy istnieje duże ryzyko wad chromosomów , nie transferować wadliwych maluszków. Zdecydowanie cieszyć GRATULACJE Wiele kobiet ok 40 nie bada i też im się udaje. Moim celem nie było strasznie Ciebie. Pamiętaj, że zawsze jest to tylko statystyka i może być tak, że będziesz miała wszystkie te którym udało sie przetrwać zdrowe. Jest wiele klinik, które nie mają dobrego zaplecza i w ogóle nie robią lub nie polecają tych badań. Zwłaszcza jeśli komórek nie ma wiele. Bądź dobrej myśli. Ja trzymam kciuki za Twoje maluszki
-
Cudowna wiadomość. To bijące serduszko jest jak kojący plaster na wszelkie stresy. Gratuluję !!!!! Pamiętaj, ze sytuacja jest teraz dla Ciebie bardziej korzystna niż poprzednio. Nic nie gwarantuje, ale po 40 jak masz 10 zarodków to co najmniej 7 z nich jest wadliwych (statystycznie oczywiście, bo może to być 10 lub 5) w wieku 42 lat - tak jak ja wadliwych jest już 8 na 10. Wiec bez sensu jest tracić czas na tyle transferów, zanim trafisz na ten dobry zarodek Gdy pobierają materiał z zarodka to część jest mrożona a część badana, wiec nie ma potrzeby ponownego pobierania i takie ponowne badanie jest wykonywane bezpłatnie. Nie słyszałam zeby zdarzyło sie, aby zarodek został (w dobrym laboratorium) zniszczony przy pobraniu. Chyba wieksza szansa jest na to, że sie nieprawidłowo rozmrozi. Badanie PGS obejmuje wady chromosomów a nie konkretne choroby, czyli to co po 40 psuje się w komórkach. Oczywiście brak np 4 chromosomu powoduje konkretną chorobę, ale to szczegół.
-
Witaj na forum. Ja robiłam stymulacje mając 42 lata, ale lekarz od razu powiedział, że bez badania, to on nie widzi sensu a transfery to będzie wyrzucanie kasy w błoto. No i z moich 9 komórek tylko jedna dotrwała do 5 dnia i niestety była wadliwa.
-
Jest trochę prawdy w tym co piszesz, ale trudno mi się zgodzić z tym w 100%. Zycie razem nie trwa rok czy dwa. Ja jestem w małżeństwie 22 lata i to moja 4 ciąża i jesteśmy z mężem bardzo blisko. Normalnie to on jest dla mnie najważniejszy, razem bez dzieci wyjeżdżamy na wakacje, chodzimy na zakupy, wychodzimy na spacery z psami. To jest tylko nasze, tam dzieci nie ma. ALE te kilka miesięcy do roku po urodzeniu dziecka świat staje na głowie i wtedy to maleństwo jest nr 1 nie tylko dla mnie ale i dla niego. I pomimo tego, ze normalnie ma mnie na wyłączność, nie wyobrażam sobie, ze nie rozumiał by tego, że córka potrzebuje mnie przez ten czas bardziej niż on. W małżeństwie małe dziecko to tylko chwila, potem wszystko wraca do normalności. Oczywiście, ze nie każdy facet dojrzał do roli ojca i może pojawić się zadość i tak jak napisałaś nie znamy dokładnie całej sytuacji jednak dorosły człowiek powinien mieć odrobinę oleju w głowie i rozumieć co sie dookoła niego dzieje a nie zrzucać na kobietę parę miesięcy po porodzie taki ciężar licząc ze zacznie skakać dookoła jego zaniedbanej pupy. Prawda jest taka, ze teraz to on powinien być wsparciem. A to już nawet ciężko skomentować. Albo doznał poważnego urazu mózgu przez stres spowodowany ciąża i wcześniejszymi niepowodzeniami, albo ma ciężką formę depresji poporodowej, albo jest skrajnym egoistą. Gdyby mój mąż odstawił taką szopkę, to po powrocie z pracy zastał by spakowane walizki. Moze by go to ocuciło.
-
Normalnie trzeba by go było zdzielić w głowę, żeby mu sie pod sufitem wyrównało. Bardzo smutne jest to co piszesz. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że go kochasz bo to na pewno sprawia, że cała sytuacja jest dla Ciebie jeszcze trudniejsza. Wygląda to tak, jak by on liczył na to, że in vitro się nie uda. Trudno jest cokolwiek doradzić, bo każdy jest inny i u każdego może być inny powód. Może on rzeczywiście dzieci nigdy nie chciał, a własne maleństwo jeszcze bardziej go w tym utwierdziło. Smutne to dla Waszej córeczki i dla Ciebie, dobrze że ona jeszcze nie rozumie co się dzieje. W końcu to jej ojciec i zawsze będzie go potrzebowała. Ja bym skupiła się w takiej sytuacji na dziecku, skoro on nie chce rozmawiać, to zmuszanie go i tak nie będzie miało żadnego pozytywnego efektu, a życie samo się układa. Nawet jeśli w tej chwili wygląda to beznadziejnie to jakoś się rozwiąże. Jeśli będzie chciał się rozstać to sie rozstaniecie i będziesz mogła ułożyć swoje życie czy to z samą córką czy też z innym mężczyzną, który będzie bardziej dojrzały. Takie rany się goją, choć na pewno nie jest to łatwe. Zdenerwowałam się, że można być tak nieodpowiedzialnym i brnąc w kłamstwo (bo dla mnie to kłamstwo i udawanie kogoś kim się nie jest udając wsparcie w tak istotnej dla związku kwestii jak posiadanie dziecka) Choć ciągle w głębi duszy liczę , ze to jakaś forma depresji poporodowej męskiej i że z czasem się z tego pozbiera i przejrzy na oczy.
-
Ja do 8 tc chodziłam do lekarza z kliniki, ale też powoli zaczęłam wizyty ciążowe u mojego ginekologa, który pracuje w szpitalu w którym chcę rodzić. W klinice nie czułam się zaopiekowana ciążowo, tzn USG było, nic więcej. Przypadek chciał że moi lekarze się znali, wiec z wielkim szacunkiem wyrażali sie o sobie. Gin nie ingerował w leki tego z kliniki, ale ten z kliniki mówił, że gdyby trzeba było brać dłużej progesteron, to może mi go przepisywać prowadzący ciążę, ale nie było trzeba. W 8tc dostałam rozpiskę odstawiania wszystkiego i recepty do 11 tc. Po 11 tc wizyty u gina wyglądają już jak w normalnej ciąży. Nic się u mnie nie działo i nie dzieje, poza witaminami nie biorę leków, wiec nie widzę różnicy w prowadzeniu niż z naturalnymi ciążami. Pytałam też o poród, obaj powiedzieli, ze powinien wyglądać jak poprzednie, czyli SN, no chyba ze coś się będzie działo.
