-
Zawartość
746 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wiosenka
-
Jest zrozumiałe, ze gdy masz taki atak bólu, który wyłącza Cię z życia to nie latasz radośnie na skrzydłach. Jedyne co mogę powiedzieć, to pamiętaj, ze to minie i jakkolwiek jest to mało w tej chwili pocieszające, to tygodnie i miesiące biegną szybko i zaraz będzie już po ciąży a wtedy na pewno będzie lepiej. Wymuś na lekarzu skierowanie na nfz do fizjoterapeuty + jeśli trzeba weź go też dodatkowo prywatnie. Odpoczywaj, nie nadwyrężaj się i odliczaj dni. Ja tak robiłam na początku ciąży, gdy pierwsze cztery miesiące były nie do zniesienia i płakałam i prosiłam męża żeby zabrał choć na kilka godzin maluszka odemnie. Myślałam, ze tego nie wytrzymam, a jednak wytrzymałam i w tej chwili wspominam to tylko jak sen i może jeszcze nie zapominam, ale jak mąż ostatnio powiedział, że za rok wrócimy po dwa zarodki, które nam zostały to nie rzuciłam sie na niego z nożem, który akurat trzymałam w ręce tylko zaczęłam to poważnie rozważać.
-
Ja na zwolnieniu zwykłym byłam od transferu a po pozytywnej becie przeszłam na ciążowe. Kosztowało mnie to trochę stresu, bo nie dość ze martwiłam się czy wszystko sie powiedzie to dodatkowo, ze jeśli sie nie uda będę musiała tłumaczyć w pracy, że ciąża była ale już nie ma. Myślę, że taką decyzję musisz podjąć sama, bo każda z nas jest inna, ma inną sytuację w pracy, inne samopoczucie i inaczej sie czuję. Ja czułam sie fatalnie i nie wyobrażam sobie pracy żadnej w pierwszych 4 miesiącach, teraz w 6 m-cu ciąży mogłaby na luzie popracować. U mnie i tak dobrze wyszło, ponieważ na pierwszym USG okazało sie, że mam krwiaka i musiałam leżeć, wiec i tak po 3 tyg od transferu przeszłabym na zwolnienie.
-
Dobre nastawienie to połowa sukcesu. WIęc tak trzymać dziewczyny. @MamaAniola Gratulacje, fajnie, że już za tydzień USG z serduszkiem
-
Super wiadomości. 2 cm, to już konkretny maluszek Jeśli wytrzymasz to super, a jeśli nie, to swiat się nie skończy. Ja musiałabym sie chyba przykuć do łózka żebym nie sprawdziła wcześniej. Dlatego rozumiem Twoje rozterki
-
Na pewno sie uda Takie jak ja kupią . U mnie też koszty nie małe bo same mebelki i wózek - używane - wyszły nas ponad 10 000, ale gdyby kupić to w sklepie to koszt byłby dwa razy wiekszy. Co to jednak za koszt przy in vitro
-
Nie jestem znawcą, wiec tylko przez palce patrz na moją opinię. Z tego co wiem, to olejki te są bezpiecznie, nie odurzają i nie mają właściwości narkotycznych - co mogłoby budzić obawy. Dlatego jeśli procedurę zaczynasz za kilka miesięcy a pomogły by Ci one się odstresować i wysypiać to dlaczego nie spróbować.
-
Wiele rzeczy można też kupić używanych, w zależności od tego jakie kto ma podejście. Na olixie czy allegro jeśli zagląda sie co jakiś czas można znaleźć rzeczy prawie nie używane lub zupełnie nie używane - nietrafione prezenty, czasami za grosze ale zawsze dużo taniej niż w sklepie. U nas pomimo tego, że zakupy dla maleństwa nie stanowią problemu z finansowego punktu widzenia (po tylu latach małżeństwa bez kredytu na głowie pieniądze same się gromadzą) to i tak wiele rzeczy kupiliśmy używanych (cały zestaw bardzo ładnych mebelków, z które w sklepie zapłacilibyśmy fortunę), bo wiem, że wiekszosć z nich jest tylko na chwilę - na rok czy dwa. O ciuszkach nawet nie wspomnę, bo kupiłam paczkę za 100 zł, gdzie miało być 120 sztuk ubranek a było dużo więcej w rozmiarach 62 i 68 i naprawdę większość z nich wyglądała jak nowe ze sklepu.
-
Czytam to o czym piszecie i zastanawiam się co powiedzieć. Rozumiem ten irracjonalny lęk, ponieważ również dotknął mnie w pierwszym trymestrze tej ciąży (w poprzednich, naturalnych ciążach nie miałam go wcale) Wiem, że wywołany jest on wieloma czynnikami, wieloletnim często staraniem mocno obarczonym niepowodzeniami oraz traumą. U mnie po dwunastym tygodniu ciąży strach ustąpił zupełnie. Oczywiście są momenty, ze coś mnie wytrąci z równowagi, np ostatnio obudziłam się w środku nocy z telefonem męża pod brzuchem. Oczywiście wpadłam w panikę, do rana szukałam informacji co może sie stać w takiej sytuacji. Nie znalazłam nic niepokojącego, w dodatku moje maleństwo kopie, skacze i przelewa sie niemal non stop, wiec uspokoiłam sie dość szybko, a w ciągu dnia przekonałam samą siebie, że taki jednorazowy incydent nie może mieć wpływu na nic. Tak samo po porodach, oczywiście czasami przychodzą zmartwienia, wtedy gdy dziecko choruje, lub wyrywa Ci się z ręki i biegnie na ulicę, ale to są incydenty ale ten strach nie paraliżuje przez cały czas. Zastanawiam się czy to o czym piszecie nie jest jakimś rodzajem depresji i czy nie powinno się wtedy szukać pomocy. Wiem jak to brzmi i wiem również że na tym forum ten lek odczuwają wszyscy, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to lęk naturalny. Depresja ciążowa i depresja poporodowa są bardzo częste i można z nimi walczyć. Tak jak bierzemy apap gdy boli nas głowa tak samo powinnyśmy dbać o swój dobrostan psychiczny. I jeszcze jedno to czy kupicie wyprawkę w 6, 13, 24 czy 38 tc nie ma żadnego wpływu na to czy ciąże uda się donosić i czy dziecko będzie zdrowe. Dla mnie już samo słowo "zapeszanie" brzmi trochę jak ze średniowiecza i pachnie zabobonami. Oczywiście kupowanie zbyt szybkie w okresie do 12 tc może wiązać sie z tym, ze jeśli dojdzie do poronienia zostaniecie z tymi rzeczami i będziecie musiały myśleć co dalej. Jeśli miałybyśmy nie zapeszać to nie można było by kupić niczego aż do urodzenia dziecko, bo i przy porodzie różne rzeczy mogą się wydarzyć. Nie odbierajcie sobie więc tej przyjemności, przeżywajcie ciąże tak jak robią to kobiety, które zaszły w nią naturalnie, cieszcie się nią, kupujcie ubranka, wózki, łóżeczka i ozdabiajcie pokoje pociech kiedy jest na to czas, nie czekajcie ze wszystkim do ostatniej chwili. Tak naprawdę gdy o tym myśle, to mój lęk miną właśnie wtedy gdy zaczęłam robić zakupy. W 12/13 tc kupiliśmy wózek i to była pierwsza rzecz, maż mnie pytał co jeśli ta ciaża sie nie uda. Odpowiedziałam mu prosto - sprzedamy go. Do pokoju córeczki (wtedy myślałam jeszcze ze synka) chodziłam codziennie, patrzyłam na ten wózek, sprawdzałam jak jeździ , zaczęłam kupować coraz więcej rzeczy tak, że teraz w 23 tc mam już właściwie wszystko oprócz bardzo niewielu szczegółów. To mi bardzo pomogło, jak widzę ten gotowy już prawie pokoik to nie myślę co sie może wydarzyć, tylko czy na pewno wygodnie będzie mi przewijać córeczkę na tej komodzie. , albo czy nie przestawić łózeczka pod inną scianę żeby słońce z okna nie padało bezpośrednio na nie. Piorę prasuje już drugi zestaw ciuchów, ponieważ zmieniła się płeć wiec wszystkie męskie oddałam/ sprzedałam i zaczełam kompletować od nowa dla dziewczynki. To jest cała masa radości i o to w tym wszystkim chodzi.
-
Nie lubię tego pisać, ale chyba lepiej tak niż w stresie czekać na cud. Myślę, ze ta beta jest zbyt niska, żeby było z niej cokolwiek innego niż ciąża biochemiczna, dlatego ja nastawiałabym sie że jest już po ptakach. Oczywiście cuda sie zdążają, ale w tej sytuacji chyba lepiej rozczarować się pozytywnie niż wierzyć, że będzie dobrze i sie rozczarować Oczywiscie lekarz ma rację, do następnej weryfikacji progesteron jak najbardziej powinnaś brać.
-
U Aneczki82 to był 11 dpt z tą pierwszą betą. A to raczej niska beta jak na ten dzień. Oczywiście, różnie to bywa, ale lekarz raczej ma rację, żeby nie robić sobie zbyt dużych nadziei Twoja beta w 10dpt była wyższa niż tutaj w 11, a z tego co pamiętam Twoje były bardzo niskie.
-
W mojej klinice pobierają materiał do badania przed mrożeniem i jeśli zmienisz zdanie co do badania wtedy badają, wydaje mi sie, ze nie bada sie zarodków już zamrożonych, ponieważ trzeba by je było ponownie zamrozić po pobraniu materiału. Możliwe, że Twoja klinika nie robi badań genetycznych i musieli by odesłać Cię gdzie indziej. Im się to wtedy nie opłaca. Napiszę do Ciebie wiadomość prywatną.
-
U mnie lekarz pytał czy chcę zwolnienie na punkcje, ale nie brałam, bo to były wakacje a ja pracuje w szkole. W Invicta dają zwolnienie zawsze kiedy potrzebujesz. Jeśli zwolnienie jest na punkcję, to i kod jest na punkcje, a te robi sie nie tylko do stymulacji w in vitro. Punkcje mogą być też przy zabiegach właśnie ginekologicznych. Ja badałam, ale mam wskazania - 42 lata Uszkodzenia komórek po 40 są częste, ale to nie jest tak, że jeśli transferują Ci genetycznie wadliwe zarodki, to urodzisz dziecko chore. Zazwyczaj te zarodki w ogóle się nie implantują lub ronią na wczesnym etapie. Dziwię sie Twojej lekarce, zwłaszcza, ze sama chciałaś badać. Co prawda dla nich każdy transfer to dodatkowa kasa wiec może nie jest to aż tak bardzo dziwne.
-
Jeśli chodzi o poczatki to trochę jak wróżenie z kart. U mnie pierwsza córka była malutka - urodzona w 35 tc, 54 cm i 2100g, wchodziła w 56 bez problemu i potem nosiła je jeszcze 3-4 tyg. Druga córka nie pamietam długosci, ale ważyła 3100g. nie weszła w spioszki 56 , ale miałam ze sobą też 62 w szpitalu, wiec nie było problemu. Dla trzeciej córki nie brałam już do szpitala 56 tylko 62 i też był zonk, ponieważ ona urodziła sie duża, 59 cm i 3300g (ten rozmiar dziecku oni mierzą kładąc na nim centymetr, jednemu naciągną bardziej innemu położą luźniej, miedzy córkami było na pewno dużo więcej różnicy niż 5 cm, raczej ok 10cm) w każdym razie wszystkie ubranka 62 były na nią za małe wiec zakładałam je, ale nie zapinałam body i nóżki zostawiałam gołe tylko zawijałam w pieluszki i rożek. Dlatego teraz nie kupiłam nic 56, tylko kilka 62 i w większości 68. Do szpitala wezmę pół na pół 62 i 68, zobaczymy. Jeślisli urodzi sie maleństwo (czego raczej nie zakładam, bo brzuch mam olbrzymi i wymiary długości córeczki też są większe niż standardowe) to rozmiar 62 będzie ok, a jeśli sprawdzi się, ze każde kolejne dziecko jest większe to 68 da radę Dodam tylko ze córka która od początku nosiła rozmiar 68 ma teraz 186 cm. (Maż ma prawie dwa metry) wiec tez warto spojrzeć na siebie, jeśli jesteście bardzo wysocy to i dzieci będą dłuższe, jeśli raczej niscy to dzieci mogą być drobniejsze.
-
Tak u mnie czwarta córka sie szykuje. A jeśli chodzi o wózek, to ja nie myślałam pod katem płci dziecka, tylko bardziej taki jak mi się podoba. Ale w obecnym układzie pasuje i do mnie i do maleństwa
-
Super. Trzymam kciuki Oby obydwa zaimplantowały się w nowym domku
-
Wydaje mi się, ze takie historie jak u mnie zdarzają sie niezwykle rzadko, patrząc na forum gdzie jest nas ok 60 rodzących w czerwcu, chyba jestem dopiero 3 osobą, której po połówkowych lekarz zmienił płeć. (Moglam jednak kogoś pominac) Bardzo wiec sie bym tym nie przejmowała. Natomiast jeśli chodzi o dorodne klejnoty, to ja mam zdjecie i pamietam z USG jak długi maszt dyndał mojej córci miedzy nogami, wiec to niestety nie jest dobry wyznacznik płci (do pewnego momentu oczywiscie) Natomiast wiekszośc lekarzy potrafi rozróżnić narządy męskie i żeńskie, które na tym etapie wyglądają podobnie, za pomoca kąta odchylenia i czegoś tam jeszcze. Mój gin mówił wtedy ze jest pewien chłopca tylko na 57% ale ja widząc jak tam pięknie dynda , myślałam, ze tak sobie tylko mówi, bo to dopiero początek 13 tyg. Co do ubranek to rzeczywiscie wiekszosc bedzie pasowac, ale body w stylu "synek tatusia" albo "Born to be a hero " czarne ze znaczkiem batmana, trochę mi do dziewczynki nie pasują. Bedę też musiała wymienić kokon, bo jest tak chłopiecy, ze aż w oczy gryzie. Nie ma tego dobrego co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze przykro było mi, że nie mogę kupić nic różowego a po drugie ja już mam wyprawkę skompletowaną, pokój prawie urządzony, wiec będę miała co robić - znowu Jeśli chodzi o wózek , to ja miałam szczęście, kupiłam Cybex priam koi, on jest szaro/srebrny z wyszywanym wzorem ryby. Strasznie mi sie podobał i dopiero później usłyszałam od paru osób, ze wygląda na dziewczęcy - chociaż ja uważam, ze jest uniwersalny. W każdym razie teraz już nikt nie będzie zadawał głupich pytań. Nie zamienią Ci płci, nie martw się. Asiu, co te 15 minut dyskomfortu znaczą przy ewentualnej udanej szansie na transfer? Wiadomo, ze dasz radę, tak jak i inne kobiety dają. Wiec sie nie nakręcaj, tylko potraktuj to jako pierwszy (a raczej kolejny) krok na drodze po swoje maleńkie szczęście. Zabieg będzie i minie i tyle.
-
Na przełonie 12/13 tc było widać chłopca, ale potem na wszystkich USG maleństwo było ułożone glowkowo z miednicą wklejąną w łożysko jak w krzesełko i nie był w stanie zobaczyć płci. Wczoraj na połówkowych była ułożona miednicowo i pieknie podjechał głowicą od spodu ukazując 100% dziewczynkę. To było USG 4d i wszystko było widać bardzo wyraźnie. Wiec w porównaniu do tego wczesniejszego USG gdzie trzeba się było domyślać, tu było widać wszystko jak na dłoni. Dziurki w nosie, każdy paluszek i piękne narzady dziewczece. Wiec chyba teraz na olixie sprzedam to co najbardziej chłopięce i zacznę kompletować wyprawkę od nowa Bedzie rożowo
-
A ja jestem po połówkowych i wszystko pięknie wyszło. Maleństwo waży ok 500g. Jestem tylko w szoku, bo tysiąc ubranek chłopięcych, które kupiłam będę musiała chyba oddać teraz i kupić dla dziewczynki, bo lekarz widział dziś dziewczynkę i był tego pewien na 100%.
-
No, takie wiadomości powinny się tu pojawiać znacznie częściej !!!!! Super, gratulacje !!!! Pięknie napisałaś
-
Oczywiście, ze Twój wynik jest niejednoznaczny. Na razie nie ma się jeszcze czym przejmować, ja bym zrobiła betę już w srodę bo jestem z tych mało cierpliwych, ale czwartek na pewno da jednoznaczną odpowiedz. Trzymam kciuki za betę ponad 100 w czwartek
-
U mnie wystawiał tak jak prosiłam, na punkcję nie potrzebowałam, bo to były wakacje ale potem poprosiłam od dnia transferu, i po drugiej pozytywnej becie zwykłe l4 zamienił na ciążowe. Przed transferem brałam chyba 2 dni bo jakieś badania miałam w ciągu dnia. Masz prawo do zwolnienia nawet jak idziesz do specjalisty. Wystarczy powiedzieć lekarzowi pierwszego kontaktu ze potrzebujesz dnia wolnego na badania.
-
W służbie zdrowia jeden drugiemu pup ę chroni, bo wiedzą że każdemu z nich zdarza się gorszy dzień. Wiec nie ma nawet co liczyc, ze ktoś sie przejmie takim traktowaniem, nawet gdyby to gdzieś zgłosić.
-
Mnie mdłości i wymioty męczyły do 18 tygodnia, tak, ze trudno było mi funkcjonować, ale za każdym razem gdy miałam choć połowę dnia lepszą (zdarzyło się 4 czy 5 razy przez te 4 miesiące) to wpadałam w panikę, wiec rozumiem Twoje obawy, ale nie martw się, po pierwsze może jeszcze wrócą (wiem zabawna jestem ), ale może już się u Ciebie skończyły. Ja do osiemnastego tygodnia wymiotowałam jak kot kilkanaście razy dziennie a pewnego dnia wszystko przeszło od ręki. Tylko mdłości po zapachach mi zostały nadal, ale unikam tych co mnie meczą i jest ok. Ja estrofem brałam do końca 7 tc, w 8 już nie, a progesteron do końca 11tc. (na sztucznym cyklu) wiec to pewnie zależy od organizmu lub ostrożności lekarza, mój nie kazał nawet badać progesteronu na koniec, ale sama go zbadałam dla pewności 2 dni po odstawieniu leków.
-
Siedzę w domu od początku ciąży na l4, zresztą nawet gdybym pracowała to na razie i tak jest nauczanie zdalne. Nie zaszczepię się. Naprawdę dziękuję dziewczyny za odpowiedzi, bo przez ten czas do 12.00 na zgłoszenie się dopadł mnie okropny natłok myśli. Choć jeszcze wczoraj byłam pewna na 100% że szczepić się nie będę, jednak dzisiaj ogarnęły mnie wątpliwości. Dlatego dziękuję jeszcze raz.
-
Ja od początku ciąży nie plamiłam ani nie krwawiłam, ale kilka dni po transferze miałam takie właśnie różowe niteczki krwi, dosłownie jednorazowo. I myślę, że to była implantacja.