Hej. Piszę, gdyż nie mogę poradzić sobie z odejsciem mojego psa. Był u mnie tylko 1.5 roku, ale zdążyłam bardzo do niego się przywiązać I mocno go pokochac. Wiem, ze on tez bardzo mnie kochał. Zginął tak nagle przez okropny wypadek :( . Był tak szczęśliwym i radosnym pieskiem. Nie mogę przestać o tym myśleć. Jak sobie poradzić z tym bólem? Myślicie, ze istnieje życie po smierci dla zwierząt? Boję się, ze już nigdy go nie zobaczę, a wg religii katolickiej zwierzęta raczej nie mają nieśmiertelnej duszy :/
Chwile przed śmiercią wysoko uniósł ogon i zamerdal nim. Myślicie ze był to odruch bezwarunkowy czy jednak pożegnanie?