Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Maii

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral
  1. O to chodzi, już raz poświęciłam i żałowałam ale ten mężczyzna jest moim przyjacielem z czasów dzieciństwa, ostatnie 7 lat nie mieliśmy kontaktu ponieważ wymyśliłam sobie układać życie z kimś innym
  2. Po toksycznym związku który trwał parę lat, spotkałam przyjaciela z którym byłam kiedyś bardzo zrzyta, rodzice się znali dobrze, babcie się przyjaźniły , on ze mną też był zrzyty, od kiedy związałam się z toksykiem, przyjaciel żeby nie wchodzić z butami w moje życie pisał do mnie może z 3 razy w ciągu 6 lat tylko wtedy kiedy naprawdę miał duży problem o którym mógł porozmawiać tylko ze mną, ja również chciałam ułożyć sobie życie osobno, ponieważ wtedy różnica wieków nie pozwalała mi myśleć na poważnie o związku z przyjacielem, jednak teraz po 6 latach ta różnica wieków zatarła się, on ciągle jest blisko, już 4 miesiące jak okazuje mi cały czas wsparcie, bardzo walczy o to żebym ja sama nie myślała o sobie źle, pomaga mi podnieść się na nogi (chociaż toksyk nadal obecny, próbuje zniszczyc mi życie, pisząc na mnie brzydkie rzeczy nawet do mojej pracy, nie ma ze mną kontaktu bo wszędzie po blokowałam, zmieniłam miasto, mieszkanie i pracę ) związałam się z przyjacielem, bo zawsze czułam że to jest bardzo dobry chłopak,chociaż z trudną przeszłością, czasami mam mimo wszystko trudności z zaufaniem mu, przez to co ostatnie lata działo się w moim życiu, on jest bardzo wyrozumiały, nie naciska, oboje mówimy sobie otwarcie i otwarcie rozmawiamy o tym że nigdy z nikim innym sobie nie wyobrażaliśmy spędzić reszty życia, po prostu jest dla mnie tak ważną osobą że nie da się tego tu opisać, wiem też że ja dla niego zawsze byłam taka ważna. Po prostu przy nikim nigdy nie poczułam że chcę za niego wyjść a z nim od razu jak się spotkałam po tylu latach to to właśnie poczułam i nie było żadnych motyli ani syndromu zakochania, wydaje mi się że dlatego że już przeszliśmy ten etap w młodości, gdy wydawał mi się dla mnie za młody (różnica 4 lat) on też codziennie powtarza że nigdy więcej nie chce mnie stracić i zrobi wszystko żeby między nami było dobrze i nie chce nikogo innego za żonę, bo tyle lat minęło a mimo wszystko on nadal kocha właśnie mnie, u niego to nie są tylko słowa, udowadnia mi to na każdym kroku, naprawdę musiał się pierwsze 2 miesiące natrudzić, bo ja nie chciałam z żadnym mężczyzną mieć nic wspólnego, już nawet ułożyłam sobie plany na kolejne 5 lat. Natomiast jest osobą która jest tak trudna jak ja, wszystko analizuje 100 razy, oboje jesteśmy dda, ddd... Mamy ptsd też oboje. Nie jest tak że jest dobry tylko dla mnie, zwracam uwagę na te rzeczy i jest dobry też dla każdego, ciągle komuś w czymś pomaga, pod tym względem też jesteśmy podobni, nigdy się nie kłócimy, chociaż czasami czuję że jest gdzieś daleko ode mnie, za murem, jestem wstanie to zrozumieć bo czasami sama tak się odcinam. Ale do sedna.. Ja mieszkam w innym mieście bo się wyprowadziłam przez toksyka ale widujemy się bardzo często, przynajmniej 3x w tygodniu, w weekendy śpię u niego a w tygodniu on czasami u mnie, on mieszka obok mojego rodzinnego domu, ja zamierzam jeszcze skończyć jedne studia by dostać posadę kierowniczą, aktualnie mam pracę w zawodzie a kończę mgr. Te studia są tylko w Warszawie, on nie chce zmieniać miejsca zamieszkania ponieważ dom rodzinny ma być na niego przepisany, kocha ten dom ponieważ był bardzo zrzyty z tatą i tata wiele go nauczył, nie wyobraża sobie mieszkać w mieszkaniu a już na pewno nie wynajmować... Więc tu mamy mały konflikt, nie wiem co powinnam zrobić, miał długi czas problem z alkoholem (gdy odnowiliśmy kontakt przestał mieć ten problem bo wie że nigdy nie związałabym się z osobą pijącą) narkotykami (też przestał mieć ten problem), czasami gdy się nie widzimy to dzwoni i pyta czy może wypić jedno piwo, więc mu ufam, skoro po prostu dzwoni i informuje, mógłby też nic nie powiedzieć i bym nie wiedziała. Staram się w niczym go nie ograniczać, znajomości mu nie ograniczam, chociaż widzę że sam je ograniczył, nie chce kontaktować się z tymi ludźmi z którymi kiedyś przebywał codziennie. Często mówi że on to robi też dla siebie i po prostu nie chce pić i ćpać a jak nie chce to nie będzie chociaż czasami mu trudno. Wiedziałam od początku jaki jest, z czym ma problemy, chyba jako jedyna osoba wiem o nim wszystko, znam każdy jego błąd z przeszłości (właśnie przez to że to ze mną się kontaktował i mówił z czym ma problem te 3 razy w ciągu tylu lat, wie też że nie oceniam go nigdy) wiem że jest osobą która wolałaby skrzywdzić siebie niż mnie i w drugą stronę też to działa, ale właśnie przez to że cpal i pił boję się postawić wszystko na jedną kartę, tym bardziej że bardzo chcę dużo zarabiać w przyszłości a w naszej rodzinnej miejscowości nie ma na to szans. Kiedyś od razu bym wybrała miłość, ale już raz zrobiłam ten błąd i władowałam się w toksyczny związek, wiec teraz staram się myśleć bardziej racjonalnie, toksyk właśnie nadużywał alkoholu i nie było dnia żeby mnie nie poniżył, ogólnie cyniczny, poniżał ludzi, natomiast ten chłopak wszystkim chce pomóc, ale sam ma problem z emocjami, był u 4 psychologów, nie potrafili mu pomóc, bo nie potrafi się otworzyć przed nikim (przede mną tak bo w przeszłości byłam przy nim w najgorszym momencie życia, on zresztą w najgorszym momencie mojego życia też był, może stąd to silne wzajemne przywiązanie, oraz myśl że zawsze możemy na sobie polegać ) Nie wiem co zrobić, serce swoje a logika nie pozwala kierować się sercem, bardzo mnie przeraża fakt że znów musiałabym poświęcić w życiu coś dla kogoś kto może mnie później zranić, on zdaje sobie sprawę że moje zaufanie jest bardzo znikome, ale i tak jest jedyną osobą której ufam chociaż trochę, dlatego poza nim nie chcę wiązać się z nikim innym tylko rozwijać pasję i karierę. Nie traktuję go jako kogoś bez kogo nie mogę żyć, mogę bo mam wiele planów na swój własny rozwój, ale jest jedynym mężczyzną z którym potrafię rozmawiać o wszystkim i o niczym i płakać ze śmiechu lub wzruszenia a nie ze smutku i złości.
×