agent of Asgard
Zarejestrowani-
Zawartość
31918 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez agent of Asgard
-
Musisz znaleźć faceta, dla którego po pierwsze jesteś właściwym wyborem, po drugie który widzi takie zachowania i ucina je w zarodku. Zresztą nowo poznane koleżanki to nie przyjaciele. Nie bez powodów większość przyjaźni (choć nie wszystkie) powstaje na gruncie szkolnym.
-
Nikt ze zwolenników przyjaźni damsko-męskiej niczego podobnego nie pisał, więc nie wiem, po co dyskutować z tezą, której tu nigdy nie było. Ja widzę tu tylko rozmowę o skrajnościach, czyli zabranianie partnerowi spotykać się z przyjaciółką sam na sam. U mnie wygląda to tak, że po pierwsze nie spotykam się z przyjaciółmi w każdym tygodniu, bo mają oni swoje życie i swoje rodzinne priorytety. Nie mamy już po kilkanaście lat. Tak samo oni rozumieją, że ukochana osoba jest dla mnie ważna. Staram się spotykać wspólnie, np. na planszówki czy inne gry albo wyjazdy. Oczywiście bywają momenty gdy spotykamy się sam na sam, ale to w sytuacji, gdy druga połówka nie może lub nie chce albo sprawa dotyczy rzeczy prywatnych mojego przyjaciela lub przyjaciółki, które muszą zostać między nami. A takich rzeczy jest bardzo mało. Ja sam staram się nie stwarzać dwuznacznych sytuacji. Myślę, że spotkania sam na sam z przyjacielem nieistotnej płci i orientacji nie są problemem, gdy czujemy się w związku bezpiecznie.
-
Raz się powołujesz na emocje, raz na fizyczność. Zdecyduj się. Mężczyźni mają często dużo większe libido od kobiet. Więcej też eksperymentują. A że w chwili obecnej zmniejszył się ostracyzm społeczny wobec gejów, a zwiększyło przyzwolenie społeczne na eksperymenty, coraz więcej ludzi zabawia się w rzeczy, które 20 lat temu były marginalne. W ciągu ostatniego roku (!) dostałem kilka (propozycji) seksualnych od mężczyzn, uważających się za hetero.
-
Przecież taką więź może zbudować nawet facet z facetem, obaj hetero.
-
Nie chciałbym być z kimś, kto nie zdradza, bo nie ma okazji. Lepiej niech już zdradzi, a ja wtedy kopnę go w rzyć.
-
Tak, jak wcześniej podejrzewałem.
-
Wobec tego nie wiąż się z facetami, którym nie jesteś w stanie zaufać…
-
A z kolegą gejem?
-
A w pracy może się dobrze bawić? Czy powinien rzucić wszystko, co sprawia mu jakąkolwiek przyjemność, byleby tylko nie przyćmiło mu ukochanej?
-
To źle rokuje, jeśli masz problem, gdy facet dobrze się bawi.
-
A co jeśli facet ma przyjaciela geja?
-
Aha, czyli prawdziwym problemem jest to, że potencjalni faceci organizują Ci życie. Sama sobą zająć się nie umiesz i podczas gdy partner jest na kawie, zazdrościsz, że nie bawisz się tak dobrze. No ale widzisz, to Twój problem…
-
Zwykle takie rzeczy wspomina się na spotkaniach klasowych wieloosobowych, z przyjaciółmi przecież mamy stały kontakt, nawet jeśli nie jest bardzo częsty ani regularny.
-
Jeśli ktoś tresuje swojego partnera i narzuca mu, jak ten powinien się zachowywać, jest to niezdrowy związek, który najlepiej zakończyć. Dla mnie właśnie taką „czerwoną flagą” byłaby próba wymuszenia na mnie rezygnacji ze znajomych.
-
-
Tak, wyjechałem. Mój przyjaciel został. Nasze kontakty są rzadsze i inne, ale wciąż istnieją, np. niedawno przyjaciel wpadł na weekend.
-
Inaczej to wygląda, gdy w przeszłości poznaliście się już jak „łyse konie”. Mimo tego, że człowiek się zmienia.
-
Ja też.
-
Dla mnie przyjaźń mierzy się głebokością więzi a nie ilością spotkań. Tym, czy ktoś np. weźmie wolne z pracy, bo jesteś sam, a właśnie zmarł Ci ktoś bliski. A nie wspólnymi imprezami.
-
Podlewanie kwiatków to tylko aspekt. Ja dążę do zapoznania ukochanego człowieka z ważnymi dla mnie osobami. Idealną sytuacją byłoby, gdyby się też zakumplowali, potem zaprzyjaźnili. Myślę też, że mam dobrze ustawione priorytety i moja druga połówka nie ma powodu by czuć się zaniedbywana fizycznie czy emocjonalnie. Ale z drugiej strony nie dam sobie ciosać kołków na głowie, nie zrezygnuję ze znajomości ani z przyjaźni.
-
Ale Ty w tej chwili mówisz o życiu w związku pod dyktando problemów emocjonalnych partnera zamiast pracy tej osoby nad nimi. Faktycznie, nie zamierzam się poświęcać dla osoby, który ma problemy emocjonalne, mogące zagrozić związkowi, która to osoba zamiast je rozwiązywać, stosuje wobec mnie szantaże i brudne zagrywki.
-
Problemy psychiczne się leczy, a nie obarcza nimi partnera.
-
Ja mam przyjaciół z lat szkolnych. Ale zaprzyjaźnienie się to nie była decyzja, a proces. Dopiero podtrzymywanie przyjaźni jest decyzją. Nie wyobrażam sobie zrezygnować z przyjaźni, bo osoba, z którą się spotykam, ma niskie poczucie wartości i problemy z zaufaniem. Zresztą nie wiem, po co w dyskusji ze mną tak podkreślasz, że stawiasz partnera na pierwszym miejscu. Jeśli nie jest to początek związku, a osoba, z którą budujemy wspólne życie, to przecież napisałem, że się z Tobą pod tym względem zgadzam.
-
Jest różnica pomiędzy stawianiem dobra wybranego partnera nad dobro przyjaciół (choć naprawdę nie powinno być takich sytuacji, że jesteśmy zmuszeni wybierać między nim a rodziną i bliskimi - choć wiem, że czasem tak niestety jest) a odsunięciem ich całkowicie. Jeśli ktoś jednak próbuje „zawłaszczyć” partnera, planować mu życie i odciąć go od znajomych i przyjaciół, to może nie powinien decydować się na związek, a już na pewno na małżeństwo, bo jest wielkim egoistą i się do takich relacji nie nadaje.
-
Przyjaźni się nie proponuje. Ona rodzi się sama na gruncie wzajemnego poznania i dopasowania. Równie dobrze mogłabyś zaproponować komuś miłość albo nienawiść.