Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

agent of Asgard

Zarejestrowani
  • Zawartość

    31918
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez agent of Asgard


  1. 3 minuty temu, kejtred napisał:

    związek nie polega na tym, że Twój partner życiowy dobrze bawi się z kimś innym. Równie dobrze możemy pójść  jeszcze krok dalej i pozwolić chłopowi na "skoki w bok" by dobrze się bawił. 

    A w pracy może się dobrze bawić? Czy powinien rzucić wszystko, co sprawia mu jakąkolwiek przyjemność, byleby tylko nie przyćmiło mu ukochanej?


  2. 26 minut temu, kejtred napisał:

    bo to różnica

    ja wychodzę z kumpelami na zakupy a mój facet z kumplami na mecz

    a co innego

    ja siedzę w domu a mój facet dobrze bawi się "na kawie" z przyjaciółką. 

    Aha, czyli prawdziwym problemem jest to, że potencjalni faceci organizują Ci życie. Sama sobą zająć się nie umiesz i podczas gdy partner jest na kawie, zazdrościsz, że nie bawisz się tak dobrze. 
    No ale widzisz, to Twój problem…


  3. 51 minut temu, kejtred napisał:

    a nawiązując do nadinterpretowania słowa "przyjaźń" to ja się zgodzę.

    ja miałam naprawdę bardzo fajnych kolegów z uczelni (w sumie u mnie większość to byli faceci) i mieliśmy fajne relacje ale w życiu nie nazwałabym ich przyjaciółmi.

    Mimo to nie wyobrażam sobie, żebym wydzwaniała do - przeważnie już żonatego i dzieciatego - faceta z tekstami na zasadzie " hejka, dawaj na piwo , powspominajmy studenckie czasy"... z takim tekstem może wyjechać ziomek ze studiów ale czy mi by wypadało ? Nie, no raczej nie. Co innego zorganizować jakieś ogólne spotkanie z grupy ale nie sam na sam - bez jaj. 

    Zwykle takie rzeczy wspomina się na spotkaniach klasowych wieloosobowych, z przyjaciółmi przecież mamy stały kontakt, nawet jeśli nie jest bardzo częsty ani regularny.


  4. 1 minutę temu, kejtred napisał:

    jeżeli ktoś związek i swojego partnera uznaje za "klatkę" to chyba faktycznie lepiej go zakończyć. 

    Jeśli ktoś tresuje swojego partnera i narzuca mu, jak ten powinien się zachowywać, jest to niezdrowy związek, który najlepiej zakończyć. Dla mnie właśnie taką „czerwoną flagą” byłaby próba wymuszenia na mnie rezygnacji ze znajomych.


  5. 3 minuty temu, kejtred napisał:

    ja się z przyjaciółką spotykam kilka dni w tygodniu i dla mnie tym jest przyjaźń a nie rozmowa raz na pół roku bo to już bardziej znajomość a nie przyjaźń. Wiadomo, że nie robiłabym problem ze spotkaniem "raz na pół roku" (bynajmniej lepiej nie sam na sam 😉 ). 

    Dla mnie przyjaźń mierzy się głebokością więzi a nie ilością spotkań. Tym, czy ktoś np. weźmie wolne z pracy, bo jesteś sam, a właśnie zmarł Ci ktoś bliski. A nie wspólnymi imprezami.

    • Like 1

  6. 2 minuty temu, LittleWing napisał:

    Nie mówię o zdradzie fizycznej, tylko o czasie i uwadze, który przyjaciel by mi poświęcał, a ja jemu.  Raczej nie potrafiłabym być bardzo  blisko (duchowo) z  facetem będącym w związku,  ani też liczyć  na  jego lojalność i poświęcenie wobec siebie.  Wolnych zaś  prawie nie znam, a jeśli są tacy, to szukają raczej partnerki, a nie przyjaciółki do zwierzeń i wzajemnego pomagania sobie. Nie licząc opieki nad kotem i podlewania kwiatków... Ale to kumpelstwo raczej.;)

    Podlewanie kwiatków to tylko aspekt.

    Ja dążę do zapoznania ukochanego człowieka z ważnymi dla mnie osobami. Idealną sytuacją byłoby, gdyby się też zakumplowali, potem zaprzyjaźnili. Myślę też, że mam dobrze ustawione priorytety i moja druga połówka nie ma powodu by czuć się zaniedbywana fizycznie czy emocjonalnie.

    Ale z drugiej strony nie dam sobie ciosać kołków na głowie, nie zrezygnuję ze znajomości ani z przyjaźni.

    • Like 1

  7. Przed chwilą, kejtred napisał:

    "w dostatku i biedzie, w zdrowiu i w chorobie"

    także, jeżeli chcesz same "benefity" a żadnych poświęceń to może zostań wolnym ptakiem. 

    Ale Ty w tej chwili mówisz o życiu w związku pod dyktando problemów emocjonalnych partnera zamiast pracy tej osoby nad nimi.

    Faktycznie, nie zamierzam się poświęcać dla osoby, który ma problemy emocjonalne, mogące zagrozić związkowi, która to osoba zamiast je rozwiązywać, stosuje wobec mnie szantaże i brudne zagrywki.


  8. 4 minuty temu, kejtred napisał:

    musisz znaleźć sobie faceta, któremu to będzie odpowiadać.

    uważam, że bardzo wątpliwe są uczucia faceta w stosunku do kobiety jeżeli z premedytacją spotyka sie z przyjaciółkami wiedząc, że jest to dla niej dyskomfort psychiczny

    Problemy psychiczne się leczy, a nie obarcza nimi partnera.


  9. 2 minuty temu, Pstrokrotka napisał:

    Zakochać można się od pierwszego wejrzenia (w to wierzę). Na nienawiść łatwiej zapracować niż na przyjaźń.

    Żeby przyjaźń się urodziła potrzebne są systematyczne kontakty? Przynajmniej kilka lat? Ze mną ten numer nie przejdzie. Mając partnera stawiam go na 1 miejscu. Nawet najlepszy kumpel z nim "przegrywa".

    Ja mam przyjaciół z lat szkolnych. Ale zaprzyjaźnienie się to nie była decyzja, a proces. Dopiero podtrzymywanie przyjaźni jest decyzją. 
    Nie wyobrażam sobie zrezygnować z przyjaźni, bo osoba, z którą się spotykam, ma niskie poczucie wartości i problemy z zaufaniem. 
    Zresztą nie wiem, po co w dyskusji ze mną tak podkreślasz, że stawiasz partnera na pierwszym miejscu. Jeśli nie jest to początek związku, a osoba, z którą budujemy wspólne życie, to przecież napisałem, że się z Tobą pod tym względem zgadzam.

    • Like 1

  10. 3 minuty temu, kejtred napisał:

    wolność osobista wolnością osobistą ale jeżeli decydujesz się na małżeństwo to siłą rzeczy są pewne ograniczenia i zobowiązania wobec drugiej osoby i siłą rzeczy koledzy/koleżanki powinny zejść na drugi a nawet na trzeci plan. Jak ktoś chce być całe życie "wolnym ptakiem" może nie powinien się decydować na związek a już na pewno nie na małżeństwo. 

    poważny związek to nie tylko same plus ale też zobowiązania. 

    Jest różnica pomiędzy stawianiem dobra wybranego partnera nad dobro przyjaciół (choć naprawdę nie powinno być takich sytuacji, że jesteśmy zmuszeni wybierać między nim a rodziną i bliskimi - choć wiem, że czasem tak niestety jest) a odsunięciem ich całkowicie.

    Jeśli ktoś jednak próbuje „zawłaszczyć” partnera, planować mu życie i odciąć go od znajomych i przyjaciół, to może nie powinien decydować się na związek, a już na pewno na małżeństwo, bo jest wielkim egoistą i się do takich relacji nie nadaje.

    • Like 1

  11. 3 minuty temu, Pstrokrotka napisał:

    Tak. O to mi w wielkim skrócie chodzi. 

    Sprawdzonych kumpli i ja mam. Jestem przy nich swobodna i pogodna. Padnie hasło: robimy flaszkę i imprezę? Jasne! Mimo iż alkoholu nie lubię. Pożyczę kasę bez obawy, że nie odda. Zostawiam klucze do mieszkania itd. I to wszystko. Każde z nas żyje swoim życiem. 

    Żaden facet nie proponował mi przyjaźni. Ogólnie, to oni się mnie boją 😊

    Przyjaźni się nie proponuje. Ona rodzi się sama na gruncie wzajemnego poznania i dopasowania. Równie dobrze mogłabyś zaproponować komuś miłość albo nienawiść. 

    • Like 4
    • Thanks 1

  12. 4 minuty temu, LittleWing napisał:

    Nazywając je przyjaźnią.

    Ja mam chyba tak, że tylko ukochany mężczyzna może być moim przyjacielem. Tzn. tym, na którego mogę liczyć bezwzględnie, a on na mnie. I który dużo o mnie wie, a ja o nim.

    Inni to znajomi, koledzy, kumple. Nieraz dosyć serdeczni, ale... Nie wyobrażam też  sobie, żeby ich żony tolerowały przyjaźń ze mną. 😉

    Moim zdaniem to kwestia zaufania i podejścia do wolności osobistej. Jesteś typem osoby, która nie ufa do końca ani sobie ani partnerowi i jesteś zaborcza, stąd ta potrzeba kontroli.

    Nawiasem mówiąc, z „koleżanką” można zdradzić tak samo, jak z „przyjaciółką” - chyba, że po wejściu w związek ucinasz wszystkie znajomości lub dopuszczasz tylko spotkania w parach.

    • Like 1

  13. 1 minutę temu, Kulfon napisał:

    Pewnie na cos liczysz, bo faceci nie moga lubic kobiet bezinteresownie. Przyznaj sie, co Ci chodzi po glowie? 😂

    Masz post niżej pod swoim, to handel wymienny.
    Ale oni wyjeżdżają na dłużej, więc ja im częściej pomagam. 

    Oczywiście koleżanka powyżej już założyła, że siedzę w friend-zone, chociaż na przyjaciółkę nigdy nie spojrzałem jak na potencjalną partnerkę, raczej na siostrę.


  14. 5 minut temu, kejtred napisał:

    nie chodzi o to by Ciebie hejtować. Kwestia czasu aż sama się zorientujesz, że taka przyjaźń to utopia. Faceci potrafią latami tkwić we friendzone. 

    Sorry ale nie wierzę w jakieś altruistyczne poświęcenia faceta względem kobiety jeżeli ona mu się nie podoba. Co innego oczywiście jakieś sporadyczne rozmowy raz na pół roku z kolegą ze studiów ale ponoć piszemy o "przyjaźni" a przyjaźń to coś większego niż koleżeństwo, to coś co pielęgnuje się, częsty kontakt itd. 

    Do takiej przyjaźni jest zdolna kobieta ale nie wierzę w uczciwość w takiej relacji u faceta.

    Mam dwie przyjaciółki i ta przyjaźń to nie jest żadna utopia. Właśnie jedna wyjechała na urlop z facetem, a ja im zwierzaki karmię. 😉

    • Like 1
    • Haha 1
×