

asdfasdfsaf
Zarejestrowani-
Zawartość
10 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez asdfasdfsaf
-
Mam 19 lat i zawsze miałem dużo znajomych, miałem też przyjaciół i ogólnie byłem osobą dosyć otwartą i z poczuciem humoru, ale wszystko się zmieniło po skończeniu gimnazjum, kiedy trzeba było się rozstać ze starą klasą i wejść (przynajmniej dla mnie) w całkiem nowy świat, czyli do technikum, gdzie się nie zna nikogo, nie wiem czemu, ale tak mnie to przeraziło, że będę w całkowicie innym otoczeniu, że w klasie gadam tylko może z dwiema osobami i jestem taki totalnie odizolowany, (wcześniej takich osób odizolowanych nie rozumiałem, że przecież jak to można nie mieć znajomych w klasie) i to jeszcze ten kontakt ogranicza się tylko i wyłącznie w czasie szkoły, a poza szkołą jedyne co robię to siedzę przed kompem i nigdzie nie wychodzę, bo nie mam z kim i jestem wręcz zmuszony do siedzenia przed komputerem, bo nie mam po prostu co robić. Mam paru znajomych z którymi się spotkam może raz na miesiąc, ale oni poza mną już mają swoich "głównych" znajomych, których poznali jeszcze w czasach szkolnych, a ja po gimnazjum z nikim nie utrzymuję już kontaktu z resztą tak jak każdy z klasy gimnazjalnej, tylko z tą różnicą, że oni poznali nowych znajomych w szkole średniej, a ja nie. Miał ktoś tak, lub ma podobnie i czy się to zmieniło?
-
W jaki sposób wymówką jest to, że ktoś mi odpowiada "nie mam czasu", lub "nie chcę mi się"?
-
Ciężko na wsi znaleźć nowe zainteresowania, bo tutaj zainteresowania większości ludzi to byle by się najeb*ć.
-
Niejednokrotnie wychodziłem z wieloma inicjatywami, lecz nikt nigdy "nie ma czasu".
-
Oczywiście, że nie przeszło.
-
Witam mam 19 lat i chcialbym sie tutaj chyba wyżalić bo nie wiem czemu ale sie boje otworzyć i powiedzieć o moim problemie nawet bliskim osobom, a mianowicie chodzi o to, że im więcej lat mija tym mam mniej znajomych, ale zacznijmy od początku. Moje życie przebiegało całkowicie normalnie, miałem normalną rodzinę i byłem szczęśliwym dzieckiem/nastolatkiem, zawsze miałem dużo przyjaciół i znajomych, a najwięcej ich miałem w przedziale mniej więcej od 10 do 14 roku życia, bo tak teraz licząc to miałem ponad 20 osób z którymi mogłem pogadać, gdzieś wyjść itd. a w wakacje codziennie byłem poza domem na dworzu ze znajomymi po kilka godzin, spacerowaliśmy, jeździliśmy na rowerach itp. nie miałem żadnych problemów, aby z kimś wyjść i rozmawiać w 4 oczy, czy to z koleżanką, czy z kolegą i często też było tak, że wychodziłem na spacery z dwoma lub trzema koleżankami. Ogólnie to mniej więcej do 14-15 roku życia nie było dnia żebym się nudził, ale do czasu. Gdzieś mniej więcej jak ukończyłem 15 lat to mój Ojciec wpadł w alkoholizm i w domu były częste kłótnie, aż w końcu doszło do tego, że moja mama już od 2,5 roku śpi ze mną w jednym pokoju i z tatą albo nie rozmawiają albo tylko się kłócą, na początku mnie to bolało i chciałem żeby się pogodzili, żeby było normalnie, jak kiedyś, ale z czasem mi przeszło i byłem już na to obojętny, czy się pogodzą, czy nie. Jak ukończyłem 16 lat to znacząco przytyłem i miałem nadwagę (bardzo późno też zacząłem dojrzewanie, bo kiedy np. moi wszyscy koledzy mieli już mutację, czy włosy na nogach to ja z tego nie miałem nic i miałem przez to duże kompleksy), a wcześniej zawsze byłem chudy i moja waga była w normie, w każdym razie wracając do znajomych, to w gimnazjum już miałem ich mniej, bo miałem już wtedy około 12 osób z którymi mogłem wyjść i pogadać. W gimnazjum jeszcze nie było tak źle, ale w lato już tak często na dwór nie wychodziłem, bo po prostu często nie miałem z kim, lub komuś się nie chciało i po prostu były dni, że się nudziłem, ale po ukończeniu gimnazjum już była i jest istna tragedia. W 1-szej klasie technikum tak się stresowałem nowym otoczeniem, że ostatecznie prawie nikogo z klasy nie poznałem i na lekcjach zawsze siedziałem cicho i przez to, że nikogo nie poznałem na początku to bałem się przychodzić do szkoły, bo się bardzo źle czułem w klasie i ostatecznie nie zdałem 1-szej klasy przez frekwencję, a więc musiałem klasę powtarzać, tym razem przeniosłem się do innej szkoły z nadzieją, że będzie lepiej, ale tam było tylko gorzej, również nikogo w klasie nie poznałem, siedzę cicho na lekcjach i nie mam z kim gadać, ale jakoś udało mi się klasy pozdawać (głównie przez covida) i na razie jestem w 3-ciej klasie. Teraz jak już mam 19 lat to praktycznie codziennie siedzę tylko i wyłącznie w domu przed kompem gdzie w takim wieku to właśnie powinienem najczęściej wychodzić, mieć najwięcej znajomych i bawić się życiem, ale u mnie tak nie jest, mam może z 6-7 znajomych (sami chłopacy), żadnych już nie mam koleżanek, ale Ci znajomi to nie są tacy znajomi z którymi mogę sobie wyjść na spacer pogadać, czy coś, z nimi spotykam się rzadko myślę, że raz na 2 tygodnie, a przez resztę czasu tak jak już wcześniej pisałem siedzę w domu i się nudzę, już sam nie wiem co mam robić, bo ja nie Chcę tak żyć, nie Chcę reszty życia spędzić przed kompem, bo zwyczajnie mnie to już nudzi, ale nie mam wyjścia, bo straciłem wszystkich znajomych i to nie przez to, że się z nimi pokłóciłem, czy coś, straciłem ich tak po prostu nawet nie wiem kiedy, teraz to nawet nie wyobrażam sobie rozmawiać z jakąś dziewczyną w 4 oczy, bo bym nawet nie miał z nią o czym rozmawiać, a kiedyś nie miałem żadnego problemu z rozmową z jedną, czy kilkoma dziewczynami, a o wyjściu gdziekolwiek to nawet nie wspomnę. Chciałbym się tylko kiedyś dowiedzieć co się do cholery stało w moim życiu i dlaczego tak się stało, bo nie wiem sam, nie wiem czym to może być spowodowane, może okresem dojrzewania, może nadwagą, a może tym, że tata wpadł w alkoholizm i mimo tego, że na codzień się tym nie przejmuje, że tata jest alkoholikiem to może wewnątrz mnie coś się zmieniło o czym nawet nie wiem, czy według was jest to możliwe, że aż tak bardzo mogłem się zmienić przez te kilka lat? Z osoby która zawsze rozbawiała towarzystwo i miała mnóstwo znajomych do cichego introwertyka, który siedzi tylko w domu i praktycznie już nie ma znajomych? Nie wiem jak to jest możliwe, moim jedynym marzeniem jest cofnąć się o kilka lat i znów być szczęśliwym, bo teraz... teraz to nie jestem wcale szczęśliwy i dobrze, że jeszcze mnie nie nachodzą głupie myśli, ale się boję że mogą zacząć. Nie wiem już co mam robić.
-
Witam mam 19 lat i chcialbym sie tutaj chyba wyżalić bo nie wiem czemu ale sie boje otworzyć i powiedzieć o moim problemie nawet bliskim osobom, a mianowicie chodzi o to, że im więcej lat mija tym mam mniej znajomych, ale zacznijmy od początku. Moje życie przebiegało całkowicie normalnie, miałem normalną rodzinę i byłem szczęśliwym dzieckiem/nastolatkiem, zawsze miałem dużo przyjaciół i znajomych, a najwięcej ich miałem w przedziale mniej więcej od 10 do 14 roku życia, bo tak teraz licząc to miałem ponad 20 osób z którymi mogłem pogadać, gdzieś wyjść itd. a w wakacje codziennie byłem poza domem na dworzu ze znajomymi po kilka godzin, spacerowaliśmy, jeździliśmy na rowerach itp. nie miałem żadnych problemów, aby z kimś wyjść i rozmawiać w 4 oczy, czy to z koleżanką, czy z kolegą i często też było tak, że wychodziłem na spacery z dwoma lub trzema koleżankami. Ogólnie to mniej więcej do 14-15 roku życia nie było dnia żebym się nudził, ale do czasu. Gdzieś mniej więcej jak ukończyłem 15 lat to mój Ojciec wpadł w alkoholizm i w domu były częste kłótnie, aż w końcu doszło do tego, że moja mama już od 2,5 roku śpi ze mną w jednym pokoju i z tatą albo nie rozmawiają albo tylko się kłócą, na początku mnie to bolało i chciałem żeby się pogodzili, żeby było normalnie, jak kiedyś, ale z czasem mi przeszło i byłem już na to obojętny, czy się pogodzą, czy nie. Jak ukończyłem 16 lat to znacząco przytyłem i miałem nadwagę (bardzo późno też zacząłem dojrzewanie, bo kiedy np. moi wszyscy koledzy mieli już mutację, czy włosy na nogach to ja z tego nie miałem nic i miałem przez to duże kompleksy), a wcześniej zawsze byłem chudy i moja waga była w normie, w każdym razie wracając do znajomych, to w gimnazjum już miałem ich mniej, bo miałem już wtedy około 12 osób z którymi mogłem wyjść i pogadać. W gimnazjum jeszcze nie było tak źle, ale w lato już tak często na dwór nie wychodziłem, bo po prostu często nie miałem z kim, lub komuś się nie chciało i po prostu były dni, że się nudziłem, ale po ukończeniu gimnazjum już była i jest istna tragedia. W 1-szej klasie technikum tak się stresowałem nowym otoczeniem, że ostatecznie prawie nikogo z klasy nie poznałem i na lekcjach zawsze siedziałem cicho i przez to, że nikogo nie poznałem na początku to bałem się przychodzić do szkoły, bo się bardzo źle czułem w klasie i ostatecznie nie zdałem 1-szej klasy przez frekwencję, a więc musiałem klasę powtarzać, tym razem przeniosłem się do innej szkoły z nadzieją, że będzie lepiej, ale tam było tylko gorzej, również nikogo w klasie nie poznałem, siedzę cicho na lekcjach i nie mam z kim gadać, ale jakoś udało mi się klasy pozdawać (głównie przez covida) i na razie jestem w 3-ciej klasie. Teraz jak już mam 19 lat to praktycznie codziennie siedzę tylko i wyłącznie w domu przed kompem gdzie w takim wieku to właśnie powinienem najczęściej wychodzić, mieć najwięcej znajomych i bawić się życiem, ale u mnie tak nie jest, mam może z 6-7 znajomych (sami chłopacy), żadnych już nie mam koleżanek, ale Ci znajomi to nie są tacy znajomi z którymi mogę sobie wyjść na spacer pogadać, czy coś, z nimi spotykam się rzadko myślę, że raz na 2 tygodnie, a przez resztę czasu tak jak już wcześniej pisałem siedzę w domu i się nudzę, już sam nie wiem co mam robić, bo ja nie Chcę tak żyć, nie Chcę reszty życia spędzić przed kompem, bo zwyczajnie mnie to już nudzi, ale nie mam wyjścia, bo straciłem wszystkich znajomych i to nie przez to, że się z nimi pokłóciłem, czy coś, straciłem ich tak po prostu nawet nie wiem kiedy, teraz to nawet nie wyobrażam sobie rozmawiać z jakąś dziewczyną w 4 oczy, bo bym nawet nie miał z nią o czym rozmawiać, a kiedyś nie miałem żadnego problemu z rozmową z jedną, czy kilkoma dziewczynami, a o wyjściu gdziekolwiek to nawet nie wspomnę. Chciałbym się tylko kiedyś dowiedzieć co się do cholery stało w moim życiu i dlaczego tak się stało, bo nie wiem sam, nie wiem czym to może być spowodowane, może okresem dojrzewania, może nadwagą, a może tym, że tata wpadł w alkoholizm i mimo tego, że na codzień się tym nie przejmuje, że tata jest alkoholikiem to może wewnątrz mnie coś się zmieniło o czym nawet nie wiem, czy według was jest to możliwe, że aż tak bardzo mogłem się zmienić przez te kilka lat? Z osoby która zawsze rozbawiała towarzystwo i miała mnóstwo znajomych do cichego introwertyka, który siedzi tylko w domu i praktycznie już nie ma znajomych? Nie wiem jak to jest możliwe, moim jedynym marzeniem jest cofnąć się o kilka lat i znów być szczęśliwym, bo teraz... teraz to nie jestem wcale szczęśliwy i dobrze, że jeszcze mnie nie nachodzą głupie myśli, ale się boję że mogą zacząć. Nie wiem już co mam robić.