Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kleska88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. kleska88

    Ostatnia deska ratunku

    Witam, postanowiłam poszukać pomocy, wśród Was ponieważ już sama nie daje sobie rady z własnymi myślami i naprawdę potrzebuje zimnego spojrzenia na moją sprawę. Dlatego jak będziesz czytać moją historię to proszę o chłodny osąd. Jestem 32- letnia mamą 6 miesiecznego syna i żona od 3 lat ogólnie jesteśmy już razem 7 lat. Na początku mój związek z mężem był super starał się i ogólnie nic mi nie przeszkadzało. Po roku spędzonym razem oboje mieliśmy ciężko ze znalezieniem pracy więc zdecydowałam się wyjechać do Anglii do pracy obiecałam mu że jak tylko się tam ogarnę to go ściągnę choćby się waliło i paliło. Tak też się stało zajęło mi to 2 ciężkie i męczące miesiące. W końcu do mnie przyjechał i byliśmy przeszczęśliwi.. w trakcie tych 2 miesięcy pracowałam w indyjskiej restauracji i chłopak, który mnie wszystkiego uczył tak jakby zadurzył się we mnie ale ja mu od razu mówiłam że nie ma szans u mnie bo ja robię wszystko żeby sprowadzić chłopaka obecnie męża. W każdym razie zaprosił mnie na kawę po pracy więc poszłam nie mówiąc o tym niestety mojemu chłopakowi ale ja nie szłam z zamiarem zdrady tylko wyjścia normalnego poza tym ja mu mówiłam że nie ma na co liczyć. W każdym razie po jakimś czasie jak już był razem ze mną wyznałam mu ta informacje że byłam z tamtym na tej kawie i oczywiście się wkurzył była haja ale ogólnie mu wytłumaczyłam że mi o nic nie chodziło i chciałam tylko iść z kimś obcym na kawę i moc rozmawiać po angielsku bo dopiero się uczyłam a mieszkałam z Polakami. Opisałam tą sytuację ponieważ mój mąż do dnia dzisiejszego rzuca mi tym w twarz po prawie 7 latach nadal go to boli ale tak myślę że gdyby nie był szczęśliwy to powinien ze mną zerwać a nie wyrzygiwac mi to po tylu latach poza tym nic złego nie zrobiłam !! W sensie cielesnym bo wiem że mogłam mu to od razu powiedzieć. Następna sprawa to taka że po 2 latach od ślubu jego mama postanowiła się zabić i od tego czasu nasz związek stał się okropny !! Ja nawet nie wiedziałam co ja mam robić co mówić jak pocieszyć byłam totalnie rozbita!! Mój mąż też totalnie nie radził sobie z tym wszystkim i wylądował na balkonie nogami w dół już to go ratowałam a byłam już w 3 miesiącu ciąży... Niby mówił że nie chciał skoczyć ale był pijany bo po jej śmierci zaczął więcej pić... szczerze w mojej głowie pojawiła się nienawiść do mojej świętej pamięci teściowej za to że zniszczyła nasz związek swoją decyzją... Wykrzykiwałam w swojej głowie same złe rzeczy w kierunku do zdjęcia mojej teściowej które stoi i patrzy się na mnie każdego dnia na półce... A szczerze mówiąc ona nigdy mnie specjalnie nie lubiła ani nie dążyła jakąś sympatią, można powiedzieć że mnie tolerowała. Ogólnie gdy się dowiedzieliśmy że jestem w ciąży to było już 6 miesiecy po jej śmierci poniekąd to uratowało mojego męża tknęło w niego nowe życie. Miał tylko ten jeden moment zachwiania emocjonalnego. Do czasu narodzin było że tak powiem stabilnie choć wiedomo pierwsze dziecko to byliśmy zestresowani wszystkim ale cieszyliśmy się przyjęciem na świat naszego maluszka. Lech tak chciał że do szpitala dostałam się w dzień kiedy rząd postanowił zarządzić ogólnopolska kwarantannę wszędzie. Czyli mąż nawet nie mógł być ze mną w szpitalu żeby torbę mi zanieść... Byłam sama, urodziłam i ok. Przeżyliśmy to. Problem zaczal się gdy przyjechaliśmy do domu z dzidziusiem, bo moja mama bardzo chciała zobaczyć małego no to się zgodziliśmy bo wiedzieliśmy że nie da nam spokoju poza tym ona niestety pracuje w szpitalu który dostosowali do pandemii i przyjmowali tylko ludzi z koroną .. ale gdy urodziłam to ona była na urlopie więc się zgodziliśmy. No i przyszli z moim ojcem i babcia. Było ok. Gdy moja mama wróciła do pracy to staraliśmy się nie widywać z powodu korony i w ogóle kwarantanna ale zaczęło się doskwierać siedzenie w domu z małym dzieckiem i nie mogąc wychodzić !! Masakra . Moj mąż był strasznie przewrażliwiony odnośnie koronawirusa i prosił moją mamę żeby nie całowała małego i na poczatku moja mama nie brała sobie tego do serca i były kłótnie przez nią... Rozumiem musi szanować jego zdanie porozmawiałam z nią i ok. Choć uważam że tak naprawdę to przesada bo wszyscy pracownicy szpitali sklepów powinni być w izolatkach w takim razie. Stanie bliżej niż 2 metry mogą nam zaszkodzić a mój mąż pozwalał jej brać małego na ręce ale nie całować! Ostatnio moja mama przestała pracować przy ludziach zakażonych i nie musi już być w całym tym kombinezonie i przyszła do mnie moj mąż był w pracy , pozwoliłam mojej mamie pocałować małego w nóżkę i gdy mój mąż przyszedł z pracy to od razu zapytał "mama całowała małego !!!!!!!" A ja na to że no w nogę i że już nie pracuje z koroną to tak się wściekł że prawie rozwalił drzwi od łazienki i od tamtej sytuacji jest między nami źle już mi pisał że jestem dzieckiem przypiętym pępowina do mamusi i żebym do niej sobie szła mieszkać i on się nie liczy bo jej pozwoliłam pocałować jej wnuka mojego syna! Proszę Was to jest problem ze mną ? Źle postąpiłam ? Pozwoliłam żeby pocałowała moja mama w nogę mojego syna... i obecnie przez to ma rozpaść się mój związek małżeński. On poprostu nienawidzi mojej mamy choć przed ślubem było ok nawet niedawno było normalnie. Mam wrażenie że po śmierci jego matki cały jego świat w głowie się zawalił poza tym 3 lata przed śmiercią rozwiodła sie z jego ojcem i słabo sobie radził emocjonalnie. .. w każdym razie proszę o poważne odpowiedzi i z góry dziękuję. Pozdrawiam.
×