Ja też... Dużo nerwów zszargalam, zastanawiałam się czy nie jest psychiczny, wiele przez niego stracilam- właściwie wszystko. Jest dla mnie zerem. Teraz już nawet nie chce mi się z nim kłócić. Zmieniłam taktykę. Postanowiłam go wykończyć , wyssać, wykorzystywać póki się da, ale dyskretnie i że stoickim spokojem. Postanowiłam zburzyć jego pewność siebie, powiedziałam mu że nie będę z nim sypiać , bo jest tak beznadziejny że wolę się brendzlować szczotką do sracza. Każde potknięcie wysmiewam. Nie będę ofiarą. Dziecko nie będzie na to patrzeć. Na jego darcie ryja patrzę z politowaniem, jak się napi&&doli i zaśnie na fotelu to na niego pluje.;Czekam aż zdechnie. Dlaczego niby mam odchodzić? Mam się poddać i uciec? No niedoczekanie, to moje życie i nie mam zamiaru go zmieniać. Nie wiem czy się zorientował co do moich zamiarów. Pożałuje każdego złego słowa, każdego razu gdy płakałam, odpłacę mu po stokroć. Bycie suką jest zajebiste. Zwłaszcza jak ma się do czynienia z zawszonym kundlem. Na szczęście moje mądre dziecko nie lgnie do niego, nawet 5 latek nie może go znieść, jego głupiej gadaniny i ...eee, na ten temat nie chce mi się nawet pisać. Ani tego co robił i dlaczego go nienawidzę. Traci przewagę. Teraz mój ruch.