Napisał do mnie chłopak. Od samego początku zaznaczył, że szuka czegoś na serio, ale jest już czasem zniechęcony do randek, bo nie poznał żadnej interesującej dziewczyny i chodzenie na randki nie jest warte jego czasu. Był bardzo czarujący, dużo komplementów, bardzo podobało mu się moje podejście do życia i związków.
Długo odkładał pierwsze spotkanie, bo ciągle był zajęty, ale codziennie pisał do mnie. Jest pracoholikiem. W końcu pierwsze spotkanie - super rozmowa, chemia, próbował dotykać przy okazji, płacił za wszystko, otwierał drzwi, gdy mówiłam o moich planach mówił, że ma takie same, że jestem bardzo mądra i świetnie mu minęło spotkanie. Pytał dużo jakie mam oczekiwania co do związku i jaki powinien być mój chłopak. Po spotkaniu od razu napisał i znowu pisał codziennie, życzył miłego dnia i opowiadał co robi.
W końcu zapytałam co z kolejnym spotkaniem. Znowu odwlekał, bo taki zajęty. Ponownie zapytałam co z naszą randką, a on na to, że my przecież się tylko przyjaźnimy. Powiedział, że porozmawiamy jeszcze o tym. Potem już coraz mniej pisaliśmy i w końcu zapytałam o co mu właściwie chodzi. Powiedział, że za dużo od niego wymagam (chciałam się spotykać raz w tygodniu). Gdy przypomniałam, że na naszym spotkaniu powiedział "to nasza pierwsza randka" wkurzył się i przestał odpisywać, bo dla niego to była od początku przyjaźń. Próbowałam jeszcze po jakimś czasie zagadywać, ale coraz bardziej zaczął mnie zbywać i w końcu przestał odpisywać.
Czy coś z tego rozumiecie? Pisał do mnie 2 miesiące, na randce był zachwycony, po spotkaniu pisał jeszcze więcej, a słowo randka go tak wystraszyło, że uciekł, chociaż to on przez ten cały czas mnie podrywał. Chciał sobie podnieść samoocenę moim zainteresowaniem, czy pisał z nudów? Nic nie rozumiem...