Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

xyzxyz96

Zarejestrowani
  • Zawartość

    34
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral
  1. Ja mam być dla niej miła jak ona jest wredna żmija?? Udaje Ale czuje, że jeszcze kilka zdań głupich z jej ust i wygarne jej, bo nie idzie tego znieść. Najlepsze jest to że szef jak przyjedzie to unika mnie I wszystko do niej kieruje, myślę że sam mi nie przedłuży umowy, bo jak ona wróciła to jestem niepotrzebna. Najgorzej czuc się jak gowno i udawać że jest ok:) Zobaczymy, jeszcze jutro wytrzymać w tym dziadostwie I weekend.....
  2. Szukam, oczywiście. Ale ta sytuacja jest nie do zniesienia. Wolalabym sprzątać mieszkania niż siedzieć z tą babą i sie nudzić.
  3. Witajcie. Zatrudniono mnie w styczniu na umowę zlecenie do końca marca. Miałam zająć miejsce dziewczyny, która z końcem stycznia odchodzila .. no właśnie.... wszystko było pięknie... nauczyli mnie co mam robić, jak robić, dostałam swoje biurko, komputer, było pięknie, miałam 8 godzin co robić i jeszcze zostawiłam na drugi dzien niektóre rzeczy. Tej dziewczynie po tygodniu nie wypalilo w nowej pracy I przyszla do szefa prosić o powrót. Zgodził się, bo ona długo pracowała u Niego i była kompetentna. No ale dla mnie zaczal się dramat... Ona niby ma inne stanowisko Ale co z tego skoro wszystkie zadania (nawet te moje) przejmuje ona i wszyscy tacy zadowoleni,bo królowa wróciła. Szkoda, że jak odchodzila to same złe rzeczy mówiła A teraz najlepsze jest to, że przyjęli ją z otwartymi ramionami i szef dał podwyżkę. co za tym.idzie? Ja siedzę po 8 godzin szukając zajęcia,albo sprzątam. Mam naprawdę mało rzeczy do zrobienia odkąd ona wróciła. Jest jeszcze taką plotkara, że nie lubię z nią siedzieć (niestety siedzi ze mna), jest wscibska i wszystko wiedzaca. Odkąd wróciła to jestem tak znerwicowana, że przejęła moje obowiązki i jestem traktowana o wiele gorzej. Nie mam ochoty tu przychodzic I się męczyć. Dyrektor rozmawiał ze mna I nie wiedział jaką Dac mi robotę, twierdził że później coś mi z czasem dołożą. Ale ja nie mam nerwów już. Jestem gorsza od niej we wszystkim I na dodatek nie ma dla mnie roboty A muszę spedzac tu 8 godzin i męczyć się z ta wredna baba. Ja lubię pracować Ale to mnie dobija, ta cała sytuacja doprowadziła do tego, że zaczęłam palić. Jak myślicie, najlepiej zrezygnować wraz z kończąca się umową ? Jeszcze pogadam raz z szefem Ale nie zamierzam tu zostać. Wolę powiedzieć jeszcze raz co mi leży na sercu i podziękować.
  4. Witajcie. Chodzi mi o to, że różnie się z moim narzeczonym, np tym że w mojej rodzinie w większym gronie spędza się ślub, komunie czy chrzest. Imieniny I urodziny spędza się w malutkim gronie I jest okej. U niego niestety jest odwrotnie. Ciągle jakas impreza, bo to w styczniu ktoś ma urodziny, to w kwietniu, to święta... Naprawdę na 12 miesięcy może są z 2-3-4 miesiące bez imprez. TO MNIE MĘCZY, NIENAWIDZE TAKICH IMPREZ RODZINNYCH. On jest nauczony I lubi, z resztą głupio by mu było nie iść, jak na dole rodzice mieszkają i co reszta rodziny powie... Jak słyszę urodziny, imieniny to mnie krew zalewa. Ja naprawdę mogę się spotkać w małym gronie I zjeść te cholerne ciasto. Ale im więcej razy przy takich imprezach to chce mi się rzygać. Mam 24 lata i wolę nawet swoje urodziny spędzić na wycieczce w innym mieście, niż jeść tort. Nie jestem dziwna, nie lubię takich imprez. Bez przesady żeby łazić na nie non stop. No i mój narzeczony mówi, że jestem jednak dziwna, że godzina mnie nie zbawi i będzie z głowy. Ale ja bym mogła wgl nie iść I byłoby z głowy! Ale nie! Jak to Tak! Co jego rodzice pomyślą... że jestem prostaczka niewychowana bo już na niego mówią, że jest nierodzinny, bo nie lata tyle do mamusi z wszystkim:) co myślicie ? Pogodzimy to jakoś?
  5. Myślę, że za Chiny nie poczuje, nie wiem czemu się zgodziłam i zadalam taka udręke . Rozmyślam nad odkładaniem pieniędzy, żeby kupić coś małego i przeprowadzić się tam. Jak myślicie, najlepszy pomysł? Tylko trochę czasu mi to zajmie..
  6. Ale To nie jego wina, przecież on mi nic nie robi. Ta decyzja była do dupy, teraz jestem w kropce bo czuje się totalnie zle tutaj w tym miejscu, pomimo że on się stara Ale to nie jest do cholery moje miejsce na ziemi, żadnych plusów nie widzę A to że za czynsz nie płacę dużo to mi nie podchodzi. Czy wy też źle czuliscie się w Nowym miejscu? Ja naprawdę myślę tylko o tym Jak się stąd wyrwac I namawiam go żeby że mną się wyprowadził bo ja serio nie dam rady, mieszkałam na wsi za długo by znów to samo wróciło teraz na całe życie....
  7. Witajcie, w zeszłym roku dokładnie w czerwcu przeprowadzilam się do domu rodziców mojego narzeczonego. Doszliśmy do wniosku, że tam ustabilizujemy swoje życie i będziemy na "dorobku". Ogólnie ja do końca życia bym została w tym mieście, ponieważ pochodzę z malej wioski i wyprowadzilam się dlatego, że nie było pracy, daleko wszędzie, ludzie wscibscy i tylko ploteczki kto jak mieszka, chciałam studiować i tak naprawdę usamodzielnic się, bo bardzo mi się na tej wsi z czasem nie podobało. No i tak mnie namówił narzeczony, że tam będzie nam lepiej, nie będziemy płacić za czynsz takich kwot, będzie spokój, bez sąsiadów.... No i to był najgorszy wybór w moim życiu. Teraz tutaj mieszkamy oddzieleni od jego rodziców, ale ja z każdym dniem wygasam. Z tamtej pracy w mieście zrezygnowalam A tutaj szukałam tyle czasu pracy, że to głowa mała.. Przez ten wolny czas dostałam na łeb po prostu-tylko sprzątanie, opieka nad pieskiem, zakupy, gotowanie no I nauka, bo studiuje. A i jeszcze takie objazdy-eskapady z moim narzeczonym wkoło miasta jako zabicie nudy. Ogólnie jeszcze jak ten koronawirus jest to wszystko zamknięte, nie ma co robić, wiec był to najgorszy rok pod każdym względem. Na dodatek tutaj on ma znajomych, moi zostali tam i widujemy sie już rzadziej.. Mam blisko do rodziców I kuzynki Ale to nie jest to o czym marzyłam. Jeszcze mieszkamy nad jego rodzicami,oni słyszą kiedy się kłócimy, kochamy, gdzie jedziemy o której wracamy, czy możemy zrobić im to I tamto na ogrodzie... No jestem zła na siebie, że on mnie namówił. Nie umiem sie tu odnalezc, to nie moje miejsce,czesto płacze A mój narzeczony mówi, że mi się w tyłku przewraca, bo mamy wszystko A mi tak źle. Ja sądzę, że mam depresje I nic mnie nie cieszy. Po prostu czuje się tak jak wtedy na wsi- jestem w tym samym punkcie. Czy ktoś z was po przeprowadzce tak się czuł też? Jak myślicie, iść do psychologa ? Pozdrawiam
×