Dziewczyny ,
Jak dobrze, że ktoś wpadł na pomysł I założył to forum ...
Z mężem staraliśmy się od roku o dziecko, trafiliśmy do jednego lekarza (totalne nieprofesjonalne podejscie), A potem dostałam od znajomej namiary na jedna z klinik w Poznaniu.
Po dwóch wizytach wiedzieliśmy w czy leży problem- najpierw miałam ureaplasme A potem zrobione miałam Hsg które wykazało niedrożne obydwa jajowody.
Więc zdecydowaliśmy się na IVF.
Najpierw brała tabletki antykoncepcyjne na "wyciszenie" jajników A teraz (2 zastrzyk)gonapeptylu... jutro po 3 dawce jadę zbadać estradiol I progesteron ... jak będzie wynik prawidłowy mam brać Puregon...
Trochę się boję tego wszystkiego ...
Nie boję się punckji tylko chciałabym żeby było okej , żeby się udało...
Mój mąż jest optymistą bo sami mamy znajomych którzy mają dzieci z ivf, A Ja jestem z tych które rozmyslaja I się zastanawiają I analizują I biorą wszystko pod uwagę...
Poza tym nie mam za bardzo komunie wygadać bo w pracy nikt nie wie o naszych staraniach I leczeniu, I tak samo jest z przyjaciółkami... tym bardziej że one nie mają dzieci więc nie zrozumiałyby moich problemów...
Czy wy też się tak balyscie ? I w jakiś sposób wykańczalo was do psychicznie?