Sznurówka
Zarejestrowani-
Zawartość
143 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Sznurówka
-
Nie generalizowałabym, natomiast Dorota chyba brała co było. Ona nawet nie podkreśla, że w ramach tego jej tradycyjnego wzorca najważniejsze jest, żeby mężczyzna traktował kobietę z szacunkiem, miał dobre maniery w małym palcu, wiedział jak zachować się w każdej sytuacji, pielęgnował "męskie" pasje, zawsze stanowił ostoję, w towarzystwie potrafił odnaleźć się w dyskusji, chciał zbudować dom i stworzyć rodzinę i tak dalej. Dla niej to wszystko zawiera się w "płaci, więc jakoś to będzie". To nie jest żaden tradycyjny (już pominę moje zdanie o takich tradycjach) mężczyzna. To jest sponsor. W dodatku szacunek sprowadza się do kupowania obiadów, do których Dorota zasiądzie ściskając w dłoniach kieliszek w taki sposób, że wszystkie tradycje pękną w szwach na samo wspomnienie.
-
O matko. Czyli będzie opowiadała o wygodach spania w tym maleńkim pokoju w którym nagrywa? I o zaletach spędzania samotnych nocy w klitce z łóżkiem z Ikei, szafą z Black Red White, z upchniętymi toaletką i regałem z płyty MDF? To z pewnością odmładza - odsyła prosto do świata osób, które właśnie przeprowadziły się na studia i nie chcą wydawać na własne mieszkanie.
-
To też inaczej wygląda, kiedy jedna strona zarabia i proponuje żeby ta druga została w domu, ale mimo wszystko każda nieruchomość, samochód, inwestycja są przepisane na oboje z nich. Wtedy czyjeś ambicje i tak dalej nadal są problemem, ale przynajmniej sytuacja finansowa jest stabilna i „fair”. A kiedy ktoś po prostu opłaca Ci życie żeby korzystać z Twojego towarzystwa... cóż.
-
Dorota ewidentnie nie może się zdecydować czy bardziej żal jej, że nie urodziła się w rodzinie, dzięki której nie musiała przepracować ani dnia, czy że nie zdobyła solidnego wykształcenia i samodzielnie nie zrobiła błyskotliwej kariery przynoszącej społeczny szacunek. Z całego tego rozdarcia zdecydowała się na zmarnowanie kilku lat w obsłudze klienta i kurczowe trzymanie się nadziei, że braki nadrobi pieniędzmi partnera. Perspektywy doskonale opisuje na swoim blogu, ciesząc się jak dziecko, że ukochany zabrał ją kilka razy do restauracji w której pracowała i że teraz to już może wszystko poza posługiwaniem się językiem polskim.
-
Z tego co zrozumiałam jej doświadczenie zawodowe (a mówimy już o etapie dorosłości i samodzielnego życia w obcym mieście) oscylowało wokół zbierania truskawek, pracy kelnerki i sprzedawczyni w galerii handlowej, co nie jest w żaden sposób wstydliwe, ale w całości ukształtowało jej życie skazując następnie na prowadzenie bloga z recenzjami takich luksusów jak perfumy z Douglasa i torebki LV opisywane z każdorazowo popełnianym błędem w pisowni ich nazwy. To może wpływać na perspektywę.
-
Mnie mocno zastanawia jak ona patrzy na świat i jaką miarę do niego przykłada, skoro bycie zaproszoną na obiad jest w jej oczach obarczone sporym ryzykiem, że osoba zapraszana nadto się przyzwyczai. Trochę strach jej kolację stawiać w obliczu tak postawionego problemu.
-
Dziś w komplecie rozpacz nad tymi rozpieszczonymi mężczyznami, którzy gotowi są PRZYZWYCZAIĆ SIĘ do wygód i nie wykazywać inicjatywy oraz przy okazji przyklaskiwanie jakimś laskom piszącym, że to nie do pomyślenia żeby mężczyzna utrzymując ją oczekiwał czegoś w zamian. Dorota dodaje, że przecież w takim czasie wolnym na cudzym utrzymaniu można nawet książki czytać albo pasję rozwijać(!). Zlot pierwszoligowych mimoz, nie zazdroszczę.
-
O, a ja się akurat jeszcze się załapałam na wczorajsze show: w ramach perfumiarskiego znawstwa Dorota doradzała widzom zapachy podobne do innych zapachów. Ona naprawdę tę wiedzę posiada w kategorii i na poziomie niezłej ekspedientki. Wie jak pachną popularne kompozycje i co zaproponować osobie, która szuka czegoś w danym typie.
-
Dziś Dorota przepisała nuty zapachowe nowych perfum Kilian (już niestety nie „Kiliana”) oraz powiedziała widzom, które perfumy marki były najtańsze, a które najdroższe. Na koniec zapytała, czy widzowie lubią takie pogadanki na ten temat. Może ona w sekrecie szykuje audiobook strony Douglasa?
-
Jej językowa abnegacja najlepiej obnaża mit o wielkim profesjonalizmie*. Nie trzeba być przecież erudytą, ale jednak jeśli czyjaś praca polega na opowiadaniu o perfumach czy ubraniach, to z czystej przyzwoitości wypadałoby nauczyć się o nich wypowiadać przynajmniej poprawnie. *Istnieje podejrzenie, że profesjonalizm sprowadza się u D. do "ktoś nagra profesjonalny materiał, wmontuje i jakoś to będzie".
-
Tyle godzin pracy, a do synonimów "podobać" i "sprawdzać się" nie było czasu dotrzeć!
-
Przypominam, że czeka nas jeszcze ta książka/ebook/poradnik, czy inne tam dzieło sztuki pisarskiej. Wymaga dużo pracy, bo trzeba będzie naraz szukać i synonimów i literówek.
-
No jej język to osobna kwestia. Znowu literówka w nazwie reklamowanej marki. Ale żeby było śmieszniej: Wyliczając zalety jedwabnych poszewek jedna z wymienionych cech to „Rano odciski na twarzy”. : ))) Czasem „pomaga”, czasem „pomagają”. „Pomagają” występuje bezpośrednio po punkcie o odciskach, co jest samo w sobie językowo zabawne. ”Nie rozciąga nam się skóra” - w większości opracowań nt zalet jedwabiu mówi się o nierozciąganiu. Tylko jedwabiu, a nie skóry. No i ta kwestia absorpcji kosmetyków... Jedwab jest bardzo wysoce higroskopijny, jak Dorota chciałaby to połączyć?
-
Dobra, wszystko pięknie, ale dlaczego Dorota po dziś dzień nie odkryła opcji screen recording i widzowie muszą oglądać luksusowe lowlisilki wyświetlane na ekranie laptopa, nagrywane trzęsącym się telefonem i z klawiaturą komputera zajmującą połowę kadru? Po drugie zaś - imponujący wynik sześciodniowych wyświetleń jej relacji podzielony przez liczbę dni oraz średnią liczbę relacji dziennie (będzie z 60, chociaż zdarza jej się mocno przekroczyć) mówi, że jej insta stories ogląda gdzieś 1/5 wszystkich obserwujących, przy optymistycznym założeniu, że nie wliczamy osób takich jak wiele z nas, które nawet jej nie obserwują.
-
Oj ona kompletnie nie umie się komunikować z innymi. Jeśli chce uprawiać humble bragging, to wystarczy napisać „Widzę, że kupiłyście kilka rzeczy, które ostatnio polecałam. Mam nadzieję, że spodobają się Wam tak bardzo jak przypadły do gustu mnie”, natomiast ona z zapałem daje wszystkim do zrozumienia, że ten oto sklep (który właśnie reklamuje) zasadniczo nie ma chętnych na asortyment, a rzeczy schodzą dopiero po cudzych akcjach sprzedażowych na Instagramie. Jeśli za to jej płacą, to i tak ona na tym wygrała.
-
Ok, na dziś mamy zestaw: literówka i błąd językowy w reklamie - jackpot. I to jeszcze zmultiplikowane! Błędy interpunkcyjne, źle odmienione wyrazy i brak polskich znaków również znalazły dla siebie miejsce. Zakupy oczywiście warte około siedmiu tysięcy, co zupełnym przypadkiem stanowi mniej więcej dwukrotność standardowej stawki za post sponsorowany i dedykowane relacje u blogerki z podobnym followingiem, co zupełnie przypadkiem dobrze ma się do zasady „płacenia” 150-200 procent stawki za product placement, jeśli zapłata przychodzi w barterze.
-
Warsaw Creatives też ją pomijają, a oni i YSL Beauty robili, i Lancome, Givenchy, i wspomniane La Mer i Jo Malone, Armani się przewinął, Moet, chwalili się nawet pracą dla LV. La Prairie, Sturm itd pod Made it też ją ominęło. Nie wiem kto teraz robi Chanel Beauty, niemniej też brak. Co do stylistyki jej SM to prawda - jako że nie potrafiła się dostosować do panującej dbałości o estetyczną stronę (wracam po roku, a tam te same migające kolorowe gify, krzywo powklejane na story napisy, ogólna kakofonia barw) i sam content (kilka zdjęć z tej samej sesji cały czas, a później cisza), to w pewnym momencie ją to wykluczyło. Wyżynami spójności wizualnej jej dzieł było zestawianie białej płyty MDF ze złotymi dodatkami z Ikea, tymczasem większość blogerek przestawiła się na bardzo „artystyczny” styl, który się świetnie sprzedaje.
-
Może jej się zwyczajnie odechciało? Ktoś już tu pisał, że marki pomijają ją przy kampaniach nowych perfum. Teraz Kilian reklamował te inspirowane alkoholem i faktycznie kilka (zbliżonych followingiem) blogerek dostało jakieś wymyślne zestawy z alkoholami oraz zaproszeniami na spotkanie on line, a Dorota reklamuje wyprzedaż tańszej linii Kilian w Douglasie. Być może dostrzegła co jest nie tak i trochę się poddała. Zauważcie, że wrzuca teraz najbardziej kiczowate, kłujące w oczy stroje np. z Moliera, koniecznie pytając „tak czy nie”, a później chwali się rosnącym zaangażowaniem widzów. (Nigdy nie podając przy tym rozkładu głosów). To byłoby przykre, ale tyle ile ona pogardy wobec innych, złośliwości, negatywnych wzorców i zwierzęcego cierpienia publicznie zaprezentowała światu...
-
Ok, zachęciłyście mnie skutecznie do ponownego śledzenia Doroty. Dziś zaliczyła wielką przygodę z reklamą promocji na perfumy Kilian, robiąc błąd językowy w dwóch na dwa ekrany reklamujących je stories. 100% sukcesu. Literówka to standard, ale żeby krzywo odmienić nazwę marki którą się reklamuje? Współpracując z firmą, która na swojej stronie nazwę odmienia poprawnie? Taki rozpęd wzięła na ten patriotyzm, że słownik języka polskiego tylko mignął jej w locie.
-
Serio?! To ile ona do tej pory spędzała np. nad filmikami czy choćby rzetelnym researchem? Chyba że porusza ją to każdorazowo, ale chyba nie, bo przecież tak robią ludzie słabi... czy coś. Mnie bardzo dziwi, że właśnie to nie trafiało na Instagram. Przecież Dorota miewała nie tylko nagrania Warszawy, ale też przebitki ze sklepów, jakichś swoich przygód itd. W formie stopklatek albo krótkich nagrań byłyby świetnym materiałem na Instagram, tymczasem pamietam, że u niej królowały selfie, a potem się chyba przerzuciła na zdjęcia ze średnio udanych sesji. (Bez złośliwości - część jej selfie była fajniej zrobiona niż te źle edytowane zdjęcia).
-
O matko, ja ją przestałam obserwować około roku temu, ale koło 11 listopada zdecydowałam się pooglądać co tym razem nawypisuje. I muszę Wam powiedzieć, że faktycznie przez ten rok zapaści dostał nawet sam jej profil. Wydaje mi się, że te wcześniejsze posty składające się ze zdjęcia z jej zbiorów oraz opisu dotyczącego statystyki były przygotowywane przez jakąś niezbyt udolną agencję albo po prostu pewnego tygodnia usiadła i naustawiała sobie dwieście postów roboczych po odnalezieniu strony "statystyki konsumenckie". Co dużo mówi o jej zapale i profesjonalizmie. Btw. jakim cudem ktoś, kto siedział na tym uniwerku chociaż i pięć lat, a dodatkowo podobno jednak czyta jakieś książki i artykuły, nie umie sformułować prostego przypisu do tekstu? I dlaczego jej profesjonalna samodzielność kończy się na warsztacie nabywanym na pierwszym roku studiów?
-
Nie do końca nawet rzecz w podróżach - nie każdy musi je lubić, sporo jest domatorów lub ludzi, którym się nie chce daleko latać, przygotowywać itd. Myślę, że w jej przypadku z tymi finansami może być tak, że wyrwała się z nieciekawego środowiska, trafiła do Warszawy, stać ją było na kilka fajnych ubrań, zgłosiło się do niej kilka fajnych firm, mieszkanie sobie wynajęła i doszła do wniosku, że to są te prawdziwe nieosiągalne luksusy i bogactwa, których się w zwykłym życiu nie doświadcza. Tymczasem trafiła gdzieś tam do klasy średniej bez nieruchomości i w końcu - goniąc za światem ludzi faktycznie zamożnych, światowych czy popularnych - musiała się zorientować, że jednak przeszacowała swoje sukcesy.
-
Poprzednie trzy (lub nawet cztery) były spokojniejsze. Oczywiście było dużo kiczu, sporo agresywnych karków pod wpływem trudnych do zidentyfikowania substancji, race i jakieś tam mikro awantury, ale następowało odejście od tradycji, do których zaliczają się tłumne starcia z policją, zawody w rozbiórce chodników na czas oraz wyrywanie z gruntu słupków wszelkiej maści. W tym im się przypomniało. Wiadomo - sprawa ambicji.
-
Warszawę od lat 11 listopada demolują hordy rozjuszonych ćwiercinteligentów będących pod wpływem przeróżnych substancji oraz tłoczonych im do głów przez prawicę bredni, pokrzykują czego by oni z policją nie zrobili, materiały pirotechniczne obsługują równie sprawnie co kostkę brukową, każdy z uczestnikowi dodatkowo wyma...e flagą, na oficjalnym plakacie zapowiadają agresję wobec mniejszości seksualnych, a Dorota zastanawia się, dlaczego tego dnia ludziom się nie spieszy do wyciągania z szaf symboli narodowych. Tak tak, to lewicowa propaganda! Świetnie to z obserwatorami wymyśliliście. Tak niezbyt mądrze.