Nigdy nie będę miała rodziny. Rodziców, rodzeństwa, dziadków, kuzynostwa, wujostwa. Zawsze będę sama na tym świecie i nigdy nie doświadczę miłości, wsparcia i uwagi od bliskich. Nie potrafię się z tym pogodzić i nie mam siły już żyć. Choruję na depresję, co noc ryczę jak bóbr do ataków duszności. Czy ktoś też jest w takiej samej sytuacji? Jak sobie radzicie?