Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Rubia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    344
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Rubia

  1. Ale ja jestem sexy laska, co zaloże jest dobrze. Ale chyba muszę pooodychać powietrzem zanim cukier przyniesie
  2. Hahaha, pies mu się zesr.. na schodach! Normalnie poszlam, caly dzień siedzę w domu w dresie, to w dresie poszlam:/ Blad, co? Oj mam faze
  3. Lata po schodach. Co to znaczy pewnie nic
  4. Ale znowu poszedł na dól:/ Pewnie, że dam znać, ale chyba alkohol mnie zwodzi. Gdzie cukier ja się pytam
  5. ha! Zapukał i powiedział, że zaraz przyniesie cukier! Bo ma na dnie torby. Ha! Rozbieram się;)
  6. hehe noo, hahahaha, goła mu otworzę a on spyta, czy ukradli mi ubrania:D
  7. No to nie teges. W ogóle nie wiedział, o co mi chodzi. Zaraz mi przyniesie paczkę cukru:/ Meh jak się tutaj mawia, faceci są niekumaci. Wiem! Otworzę mu drzwi w podkoszulce. Wiem...desperatka. No i k..wa co;)
  8. Siurek, doceniam Twoje dalekosiężne przewidywania, ale k..wa nie wyszło:/
  9. Hehe, ale wtopa Poszłam, zapukałam, sąsiad cukier ma, ale zaraz idzie do sklepu i kupi mi cukier przy okazji:/ Tylko w filmach tego typu akcje są przewidywalne:/ Ale lipa
  10. hahahaha, no wiem, ale nie. Sąsiad jest całkiem do rzeczy. Pytanie, czy mnie nie spławi:/
  11. No właśnie nie pożyczałam, także wielka niewiadoma. Chodzi o to, że były to zło. Jestem w nagłej potrzebie, ale on to wykorzysta. Ja sobie teraz mogę mówić, że tylko seks i niech potem sp... ale wiem że będzie mnie bolało, bo jeszcze nie uporałam się z uczuciami do niego. Rozum swoje, serce swoje. Lepiej pójdę po cukier
  12. E tam Kajko, o co Ci chodzi? Faci mają ruję nieustającą:D
  13. Bardzo lubię słowo siurek:D Jeszcze się waham, sąsiad wrócił przed chwilą. Myślę, czy nie pożyczyć cukru:D
  14. Jaa...nikt nie napisze, chyba że na priv? Dziwne miejsce ta Kafeteria. A może ja jestem dziwna.
  15. Rubia

    Co robić?

    Nie trać czasu, życie jest jedno, zrób co trzeba, żeby być szczęśliwą. Może i będzie trudno na początku, ale ostatnie czym powinnaś się martwić to "co ludzie powiedzą". ps Tylko nie rób nic na łapu capu. Przygotuj się do rozwodu.
  16. Rubia

    Proszę o ocenę sytuacji w związku.

    Marcin. Jeśli ona miała trudne warunki w dzieciństwie, nic dziwnego, że jest zaburzona i niedojrzała. Pytanie, czy Ty chcesz w to brnąć? Będzie Cię to kosztowało dużo cierpliwości i energii. Tak jak mówisz, ona potrzebuje opieki, poświęcenia, bo nie miała tego w domu. Musiała o wszystko walczyć i to ma we krwi, dlatego usiłuje sobie Ciebie podporządkować. Czy stać by Cię było na szczerą rozmowę z nią o tym? Najlepsza byłaby terapia dla niej, niskie poczucie własnej wartości jest niszczące.
  17. Rubia

    Proszę o ocenę sytuacji w związku.

    Hey Electra, Nie jestem pewna. Emocje nie wykluczają rozsądku, należy dążyć do równowagi w związku, dbać o zaspokajanie potrzeb partnera. U Marcina tego nie ma.
  18. Rubia

    Proszę o ocenę sytuacji w związku.

    Hey, Nieciekawie zapowiada się Wasza wspólna przyszłość. Możesz spróbować postawić jej ultimatum, albo przemyśli swoje podejście i zmieni, albo żegnaj Gienia. W mojej ocenie nie warto inwestować w ten związek, ale nie jestem obiektywna z powodu bardzo podobnych doświadczeń do Twoich. Skończysz ze skopanym poczuciem własnej wartości, poczuciem winy, straty czasu, energii, pieniędzy. Wierzę, że gdzieś tam jest odpowiednia kobieta dla Ciebie. Taka, co będzie Cię traktować równorzędnie, szanować, wspierać. Ta obecna taka nie jest. Według mnie ma zaburzenia osobowości, jest niedojrzała.
  19. Rubia

    Zdrada żony

    Cześć Elektra, Taka jest moja opinia. Podoba mi się Twoja, fajnie, że jesteś z tych co "krótko, "zwięźle i na temat". Nie wydaje mi się, żeby jego żona jednak taka była.
  20. Rubia

    Zdrada żony

    Cześć! Nie odpuszczaj rozwodu, ale nie daj się ponieść emocjom, bo sobie zaszkodzisz. Już po ptokach, nie ma (jak rozumiem) możliwości powrotu, ochłoń (byle szybko) i zaplanuj starannie kolejne kroki. Będziesz potrzebował adwokata, nikt Ci tutaj nie powie, czy masz szansę na rozwód z orzeczeniem jej winy. Musisz mieć niezbite dowody, że Cię zdradziła. A i tak nie ma gwarancji, że sąd wyda korzystne dla Ciebie orzeczenie. Kobiety lepiej wypadają w zeznaniach, lepiej kłamią i manipulują emocjami słuchaczy. Musisz być dobrze przygotowany, ale zacznij działać już, bo zwlekając dajesz jej czas na wymyślenie jakiejś perfidnej strategii. Ważne jest, żebyś widywał dziecko, dowiedz się jak to wyegzekwować , jeśli żona Ci to utrudnia. Nie możesz czekać na jej łaskawe przyzwolenie, bo dla niej to będzie argument, że rodzinę olałeś. Jesteś ojcem i masz takie same prawa, jak ona. Nie czekaj. Idź do adwokata
  21. Cześć! Założyłam sobie konto na Kafe specjalnie żeby Ci odpisać. A to dlatego, że Twoje perypetie przypominają mi moje własne. Postanowiłam podzielić się moim doświadczeniem, może akurat Ci to pomoże? Uprzedzam, to długa historia, ale wnioski prawdopodobnie dadzą Ci do myślenia. Byłam w podobnej relacji jak Twoja. Mój ówczesny ukochany był rozwiedziony, dzieci zostały z mamą, ale widywał je w weekendy. Poznaliśmy się świeżo po jego rozwodzie. Była żona widziała w nim tylko maszynkę do zarabiania, traktowała jak g... wg jego relacji. Długo mu zajęło zebranie się do rozwodu, ale w końcu miarka się przebrała, wyprowadził się do kolegi. Był emocjonalnym wrakiem w dodatku kompletnie spłukanym. Hej ho, niebiosa zesłały mu mnie. Kochankę, pocieszycielkę, wsparcie finansowe i organizatorkę czasu wolnego w jednym. Mnie jakby piorun trzasnął, tak się zakochałam. Pierwszy raz w życiu, a jestem po 30tce. Byłam wyrozumiała wobec jego wahań emocjonalnych, wiele przeszedł z tamtą niedobrą kobietą...Ja byłam inna, dobra, cierpliwa, tak dobrze się rozumieliśmy, seks był nieziemski. Mieliśmy ze sobą zamieszkać, byłam gotowa przeprowadzić się do jego miasta, wynająć fajne mieszkanko w pobliżu jego dzieci. Gruba jazda zaczęła się, kiedy te fajne mieszkanko znalazłam. Nagle pojawiły się przeciwności. Rozprawiałam się z jedną po drugiej, znajdowałam rozwiązania, tłumaczyłam, ustępowałam wobec jego niezrozumiałych wybuchów. Ale próbowałam doprowadzić do realizacji planu. Przecież tego chciał, marzył o tym, piał ze szczęścia, na widok kanapy, którą podarować mi mieli znajomi. No ale... Przewrotny los kolejny raz uderzył. Była żona kategorycznie nie zgadzała się na moje w pobliżu zamieszkanie/kontakt z dziećmi. Zbiegło się to w czasie z odkryciem jego profilu na match.com (brytyjski portal randkowy) przez moją koleżankę. To był ten pierwszy raz, kiedy cofnęłam się o krok i użyłam logicznego myślenia przeciw mojemu ukochanemu. I cóż, wszystkie jego argumenty były z d... Logował się regularnie, koleżanka zrobiła zdjęcia jego profilu, kiedy był online, jak długo i tak dalej. Odkryłam, że po kłótni, do której sam doprowadził ( zarzucając mi zaborczość ) by ulotnić się z pikniku, na który go zaprosiłam, zalogował się na match i spędził tam trzy godziny. Kiedy ja bezskutecznie próbowałam się do niego dodzwonić. Zrozumieć, co w ogóle się dzieje. Obwiniając się za źle dobrane słowa, załamana i skołowana. Wysłałam mu wtedy dużo wiadomości. Odpisywał chaotycznie, histerycznie, w tym samym czasie randkując na match... No. Każdy już by się w głowę pukał, ale nie ja. Owszem, po prezentacji, jaką zrobiła koleżanka, coś we mnie tąpnęło. Kiedy napisał, że potrzebuje czasu, odpisałam "ok" i nie odzywałam się. Nie minęły dwa dni, zaczął pisać, potem dzwonić, potem przyjechał, został na noc, no. Następnego ranka, zaczęłam zadawać pytania. Nie miał odpowiedzi. Zaczął krzyczeć na mnie, że nie dam mu zjeść spokojnie, że go kontroluję, jestem zaborcza i w ogóle to z takimi robotami nie da się żyć. Uderzył celnie. Jestem bardzo analityczna i logiczna, dla postronnych zimna. Sama się kiedyś zdiagnozowałam, że mam aspargera, ale nie będę wnikać. I tak dużo czytania. Co istotne, mam przyjaciół, rodzinę, praktyczny zawód, dobrą sytuację. Brakowało mi miłości. Śniadania nie dokończył, wyleciał na k...ch i j...nych robotach , zostawiając mnie osłupiałą z jajecznicą spływającą ze ściany. Postanowiłam, że nie piszę. Chciałam bardzo, ale skopał mnie do rowu. Bolało, ale ani jękłam, czułam się jak nic. Wieczorem napisał, że musi się oswoić z faktem, że jestem dziwna. Kocha mnie bardzo, ale ta miłość go rani. Potrzebuje czasu. "Ok" napisałam. I cisza z mojej strony. Co czułam, pewnie wiesz. Jak się kocha to każda minuta złej ciszy gryzie do kości. Oczywiście powtórka z rozrywki. Kocha, oj jak kocha, nikt tak nie kocha zwłaszcza, że mnie tak trudno kochać, ale damy radę! Damy radę! Niestety mam taki charakter, że muszę poznać prawdę. Odpuściłam rozmowy o match, bo nie mógł sprostać faktom. Wiedziałam, że kłamie, chciałam wiedzieć dlaczego. Zrozumiałam ułomność jego charakteru, ale ciągle wierzyłam w prawdziwość jego uczuć. Szukałam odpowiedzi dla naszego wspólnego dobra, serio. Tak jak Ty teraz myślisz. Że to się nie trzyma kupy, ale czy te oczy mogą kłamać? Zatem gdy była małżonka przeciwstawiła się mojej przeprowadzce, zadzwoniłam do niej. Spotkałyśmy się. Rozwiodła się (ona!) z powodu jego chronicznej niewierności i niewydolności w roli męża i ojca. Mądra, dobra kobieta, nadmienię. Żadnych negatywnych emocji wobec przyszłych wybranek byłego. Ewentualnie współczucie. Oszukiwał ją osiem lat. Po tej rozmowie poczułam się jak kamień. Nie chciałam go oglądać, wyrzucałam sobie głupotę jednocześnie za nim tęskniąc. Jakim szalonym uczuciem jest miłość! I jakim brutalnym, kiedy nieodwzajemniona... Teraz się skup, bo chcę Ci powiedzieć coś ważnego. Miłość jest czysta, nie rani i nie niszczy. Jak w Hymnie o miłości. Która nie szuka swego, nie zazdrości, nie unosi się pychą. Popatrz na siebie teraz. Tak, to o Tobie. Tego chciałeś dla Was obojga. Czego chce ona? Twojego oddania. Żebyś był na kolanach, gotowy spełniać jej zachcianki. A ona w końcu sobie poużywa. Urządza Ci jazdy by poczuć swoją władzę nad Tobą. Kiedy tylko się przeciwstawisz uderzy w najczulsze struny żebyś znowu uległ i cieszył się będąc na kolanach u jej ołtarza. Popatrz uważnie. Wyobraź sobie przyjaciela, który jest w Twojej sytuacji. Co mu doradzisz? Żeby spier... czem premdzej, prawda? Wiem, że to jest bardzo trudne. Też się do końca nie wyleczyłam, ale popatrz, jestem prawie na końcu tej drogi. Kosztowało mnie to dużo czasu, nerwów, bólu i k...wa pieniędzy też, ale koniec. On mnie nie kochał nigdy, byłam jego j..nym osiołkiem. Ty też jesteś osiołkiem i nie łudź się na lepszą przyszłość. Skoro w obliczu prawdziwej miłości i oddania ona zdecydowała się Tobą manipulować i karać Cię za to, że szczerze ją kochasz, odpuść. Cztery lata zmarnowałeś, szkoda, ale nie marnuj ani dnia więcej. Powodzenia
×