Witam wszystkie zgromadzone! Jestem tu nowa, 3 lata starania o dzidziusia - bezpłodność idiopatyczna.
Do procedury in vitro przystąpiliśmy w kwietniu po namowach ginekologa, który już rozkładał ręcę i nie wiedział jak nam pomóc skoro problemu nie ma. Zgłosił nas do kliniki, po 2mies dostaliśmy papiery z przygotowaniem nas do zabiegu. Protokół krótki. Po kuracji hormonalnej 'wyhodowałam' 14 jajek, które zostały pobrane 5.05. Ze względu na koronę transfer musieliśmy przesunąć na 'bezpieczny okres', którego doczekałam się 1 lipca. Udało nam się zaciążyć za pierwszym razem. Obecnie 23 tydzień, synek rozwija się prawidłowo, a ja cieszę się z dodatkowych kilogramów.
Wiem z własnego doświadczenia, że walka o dwie kreski na teście to czasem droga przez męczarnię, ale każdej z Was życzę szcześliwego zakończenia!