Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Magdalenka123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    110
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Magdalenka123


  1. Dnia 29.09.2023 o 22:22, roztargniona09 napisał:

    Ile posiłków, w jakich ilościach? Pytam z ciekawości i dla porównania, ale tez może zaczerpnę jakieś pomysly na urozmaicenie diety swojego dziecka.

    Moja ma 1,5 roku. Odrzuciła pierś w 9 miesiącu i od tego czasu nie pije mleka w ogóle. Odkąd skończyła rok je dosłownie wszystko to co my. Ja nie bawiłam się w kupne słoiczki. Uważałam, że to bez sensu skoro ja i tak zawsze gotuje w domu. Czasami ma wybredne dni i np woli zjeść na kolację suchą bułkę niż np jajka czy co my tam akurat jemy i nie robię z tego dramatu. Wiem, że jakby była głodna to by zjadła to co my i tyle. Co do porcji to dostaje zawsze taką normalną, tzn wiem, że nie zje wszystkiego i zawsze coś zostawi 😅 ja ogólnie jej nie karmię, je sama tylko z zupami jej pomagam bo zawsze tylko gęste wyje bo jej się z łyżki wylewa jeszcze 😂

    Na śniadanie i kolacje je np naleśniki, kanapki, robiony przeze mnie pasztet z królika, czasami płatki, budyń, mannę ze swojskim sokiem i owocami, gotowany groszek (bo uwielbia) i do tego np grzankę z naszymi dżemami ,czasami je tosty, jakieś placki, pasty jajeczne jak zrobię, twarożek ze szczypiorkiem, chleb smażony w jajku jak mamy ochotę, czasami zje tylko samą szyneczkę albo 1 kabanosa jak ma gorszy dzień

    Na obiady to tak jak wcześniej mówiłam. Je to co akurat ja zrobię. Gołąbki, mielone, schabowe, bitki w sosie, pieczone mięso wieprzowe z warzywami, albo po prostu pieczony kurczak kaczka , królik, zrazy, jakieś zapiekanki, spaghetti, lubi też makaron penne ze szpinakiem w sosie z czosnkiem. Surówki to takie jak zrobię to dostaje, ale nie zawsze każdą zje. Kiszone ogórki, papryka konserwowa, wszystkie zupy, kopytka, pyzy itd.

    A i jogurtów nie je w ogóle, nienawidzi i ma od razu odruch wymiotny, tak samo jak te musy owocowe w tubkach. W międzyczasie daje jej np jabłko, gruszkę w całości ze skórką, bo ja jej nie kroje tego ani nie obieram, bo po to ma zęby żeby ich używać. Ogólnie je wszystkie owoce oprócz truskawek (to chyba po mnie :)) i bananów. Je surową marchewkę, ogórka, pomidorki koktajlowe, albo co tam akurat mam pod ręką. Je też ciasta jak zrobię, kocha slodycze jak każde dziecko ale dostaje po jedzeniu jak już. Je też orzechy, miód itd. Nigdy nie miała żadnego uczulenia. Na starszą chuchałam i dmuchałam i teraz ma takie uczucielnia, azs że głowa mała. 

    Wszystko dosłownie je. Jak zje to zje, jak nie to znaczy, że nie jest głodna i nie szykuje jej specjalnie czegoś innego. Pierwsza córka była od małego wybredna i szykowalam jej osobno jedzenie które ona lubi. Teraz ma 9 lat i jest takim niejadkiem, że masakra. Przy drugiej córce już nie popełniłam tego błędu. 

    Dzisiaj była niedziela, babcia o 18 dała jej batonika, zjadła całego. No i głodna nie była. Na kolacje zjadła 3 plasterki szynki i poszła spać. Nie dramatyzuje z tego powodu jak przy pierwszej córce. Raz nie zawsze 🙂

    Owoce i warzywa z naszego ogródka. Kaczki, gęsi, kurczaki i króliki też nasze swojskie no i jaja. Ogólnie robię mnóstwo przetworów i córka nauczona jest na wszystko. 

    Pozdrawiam

     


  2. Dnia 22.03.2023 o 17:45, Minarka5 napisał:

    Mam prawie 22 lata .
    1 . Ledwo skończyłam technikum hotelarskie z dwòjami
    ale mam wykształcenie średnie tylko że bez matury i egzaminu zawodowego 
    2 . Zdałam egzamin praktyczny na prawo jazdy dopiero za 10 razem ale zdałam.
    3 . Pracowałam na stażu jako pomoc nauczyciela w przedszkolu przez 5 miesięcy a potem przepracowałam jeszcze miesiąc czyli łącznie 6 miesięcy i mnie zwolniła dyrektorka ale zarobiłam swoje własne pieniądze

    Mam 27 lat. Urodziłam pierwsze dziecko jeszcze w liceum. Skończyłam bo pomagała mi mama. Poszłam na studia, ale zaoczne. Pracowałam na czarno jako sprzątaczka. W międzyczasie poznałam faceta, zamieszkalismy razem i urodziłam drugie dziecko. Prawo jazdy zdałam za 4 razem. Nie jestem idealnym kierowcą. Teraz wychowuje dzieciaki, młoda ma skończony roczek, nie pracuje, zajmuje się domem, dziećmi, ogrodem itd. Czy uważam się za nieudacznika? Nie. Odchowam dzieci i pójdę do pracy. 

    Nie patrz na innych tylko rób swoje. I się nie zadręczajbo to do niczego nie prowadzi. Mi też było przykro jak znajome rozwijały się zawodowo, a ja siedziałam w domu z dziećmi i sprzątałam na czarno. Ale już mi przeszło. Zdążę się w życiu napracować, rodzina jest najważniejsza. 


  3. 2 minuty temu, expresis verbis napisał:

    Masz racje, zamykanie drzwi to ogromny problem i wymaga niebywalego wysilku. 

    No jak domownicy chodza co chwilę z domu na dwór to bez sensu... nie będę zamykać przecież drzwi na klucz jak dzieciaki latają ciągle z podwórka do domu i na odwrót. Co innego jakbym wychodziła z domu raz czy dwa razu dziennie na dwór, ale tak to ni widze sensu zamykania drzwi za każdym razem jak dzieci wyjdą na dwór się pobawić. Jakoś ja nie mam w zwyczaju otwierania sobie u kogoś bramy wjazdowej i wchodzenia do domu nie używając ani dzwonka ani nic. 

    To jest chore. Równie dobrze mogę sobie po domu latać na golasa i nikomu nic do tego skoro jest dzwonek to powinno się z niego korzystać. Dla mnie to brak kultury i tyle. 

    • Like 1

  4. Mam dość. Mieszkam z mężem i dziećmi w domu, który odkupił od swoich rodziców. Problem w tym, że nie mieszkają już tutaj rok, a oni dalej wchodzą tu jak do siebie. Aktualnie nie korzystamy z parteru, ponieważ wymaga on remontu. Mieszkamy na piętrze, a dół stoi pusty. Oczywiście schodzę tam praktycznie tylko po to, żeby podlozyc do pieca. Rodzina męża wchodzi do domu jak do siebie. Dzisiaj z racji, że miałam leniwy dzień, po wstaniu rano nie ubrałam się od razu. Poszłam na dół, żeby pozamiatać w majtkach i koszulce tak jak spałam. I słyszę, że wchodzi siostra męża... nawet nie miałam jak szybko ubrac spodni, bo dół stoi pusty. Zrobiło mi się głupio. Mam dosyć tego, że nie mogę się czuć w domu swobodnie. Rodzina męża wchodzi tu jak do siebie, bez dzwonienia, pukania itd jakby to dalej było ich i jakby dalej tu mieszkali. Nawet bramę wjazdową sobie otwierają. 

    Czy powinno być mi głupio, że chodziłam sobie bez spodni po wlasnym domu? Czy wy serio wszyscy od razu się ubieracie jak wstajecie rano, gdy macie wolne? Patrzała na mnie jakby była tym dosłownie oburzona. Drażni mnie to już. Przecież nie będę zawsze pilnowała żeby drzwi do domu były zamknięte, skoro bramę mamy zawsze zamkniętą... no mam rację czy nie? Bo mąż nie widzi problemu. Mówi że tu do domu zawsze się tak wchodziło i zostało im to w nawyku. Żałuję, że odkupilismy od nich ten dom zamiast znaleźć sobie coś innego... 


  5. Przed chwilą, Gość 333 napisał:

    a te kit katy i oreo w szkole też zapewne przynosi nietknięte. Ty tylko codziennie pakujesz 😛 

    Daj sobie spokój. Przeczytaj wszystkie moje komentarze i później komentuj. Potrafi batona tydzień nosić, a później go wyrzucam bo jest pokruszony.

    Gównoburza o nic. NIECH KAZDY POSTEPUJE ZGODNIE ZE SWOIM SUMIENIEM. 

    TROCHE ZYCZLIWOSCI. 

     


  6. 1 minutę temu, Unlan napisał:

    A oprócz tego zjadacie codziennie po pół blachy ciasta we trzech. Nadal uważasz, że nie zaszkodzi? 

    Nie zjadamy 🤣 znajomi kupują u nas produkty, mam w zwyczaju zapraszać ich na kawę to i ciacho zawsze czeka. Zdarzają się osoby, które jadą do nas specjalnie po 1,5h, dziwne, żebym ich na kawę nie zaprosiła. Nie jestem świnią. A o mojego męża nikt nie musi się martwić. Jest dorosły, nie muszę pilnować tego, ile je słodyczy, bo sam wie, że nie może. Zresztą temat dotyczy dzieci. Jak córka nosi tydzień kitkata do szkoły i później bo wyrzucam bo się po prostu pokruszy to myślę, że nie ma tragedii skoro przez cały tydzień w szkole wolała sobie schrupac papryka zamiast tego batonika. A jak kupię 3 garści cukierków i leżą na stole 2 tygodnie to wydaje mi się, że wiem ile ich córka zjadła. Do domu zakupy robię tylko ja, więc wiem ile czego nam schodzi. 

    Swoją drogą słodyczy najwięcej jem ja. Bo uwielbiam, kocham i sobie tego nie odmówię. Ale nie pożeram ich przy córce, niech widzi, że mama woli zjeść jabłuszko od czekolady. A niech ma jakiś przykład. 

    Nie chce mi się już więcej tłumaczyć. Jemy zdrowo i tyle. 


  7. 10 godzin temu, Żaba Monika napisał:

    I tu sie zgadzam. Zywnosc przetworzona ma najwiecej cukru. Oraz napoje. Jak raz policzylam mojemu facetowi ile lyzeczek cukru ma jego sok jablkowy (niby naturalny, z wyzszej polki) to juz wiecej tego nie kupil. Ogolnie cukier jest potrzebny, ale ze jest wszedzie, latwo z nim przesadzic. 

    No widzisz, a my sok jabłkowy mamy swój. Sam czysty sok z naszych jabłek, bez grama cukru. W tym roku robiłam nawet sok z marchwii dla niemowlaka, bo nie kupuje tych bobofrutów i gerberów (o zgrozo prawie 5zl butelka...) musy owocowe też robiłam i wekowałam na zimę dla młodej, starsza też je lubi. A ciasto prawie zawsze jest na stole, bo szkoda mi wyrzucać jajka, jak mamy za dużo. Także jak najbardziej się opłaca mieć "swoje" 🙂 i myślę, że batonik, cukierek, albo popcorn raz na dzień nam nie zaszkodzi. 


  8. 10 godzin temu, Żaba Monika napisał:

    No ludzie na wsi tez kupuja wiele rzeczy w sklepach, bo nikomu juz sie nie oplaca hodowania wszystkiego dla wlasnej konsumpcji.

    Poza tym sam fakt jedzenia produktow z gospodarstwa nie oznacza zdrowego odzywiania jesli jest to np. dieta oparta na schabowym z ziemniakami i ciescie na deser. Ludzie na wsi zyja jednak krocej pomimo tego, ze maja dostep do wiejskich produktow.

    Ludzie na wsi niczym się nie różnią od tych mieszkających w mieście. Nie wiem skąd w ludziach to przekonanie, może kiedyś faktycznie tak było, ale teraz młodzi mają pojęcie o zdrowym trybie życia, a Ci, którzy mają chęć to korzystają ze swojej ziemii uprawiając chociażby swój ogród, pielęgnując sad, albo hodując zwierzęta. Faktycznie jest to pracochłonne, ale też daje nam poczucie spełnienia. Ja w mieście nie jestem w stanie wytrzymać cały dzień, od razu dostaje migreny i potrzebuję swojego spokoju. Racja jest w tym, że coraz więcej osób, którzy mieszkają na wsi, w ogóle nie korzystają z tych dobrodziejstw, które daje im pole, ziemia i kupują tylko i wyłącznie w sklepach. Ja mam dużo swoich owoców i jest mi po prostu szkoda je marnować, dlatego wszystko przerabiam. A jak widzę ceny warzyw w sklepie, gdzie nawet nie wiem ile mają w sobie chemii to ja już wolę kupić sobie te nasiona i zasiać sobie ogród. To jest po prostu oszczędność. Kury, krowy, owce hodujemy, bo dlaczego mamy tego nie robić skoro ziemia je wykarmi. No i oczywiście są też z tego pieniądze, bo bardzo dużo osób kupuje od nas nasze produkty i o dziwo coraz więcej jest młodych ludzi. A jesli chodzi o schabowego z ziemniakami to oczywiscie uwielbiam, bo tak jadłam bedac dzieckiem, jednak mąż ma nadciśnienie, w domu niemowle, więc nie będę ich faszerowac schabowymi 😂 

    No i jeszcze raz na sam koniec powiem, że opłaca się hodować cos dla swojej konsumpcji! Jakbym miała kupić tyle warzyw, owoców i mięsa w sklepie to bym poszła z torbami. Wolę sobie kupić parę paczek nasion marchwi za kilka zł i mieć marchewkę na cały rok - kosztuje mnie to tylko tyle, że raz na jakiś czas oplewie ogród i podleje co drugi dzień. A i jeszcze połowę się sprzeda w cenie sklepowej, bo dużo ludzi woli zaplacic tyle samo co w sklepie, ale z pewnością, że bez chemii. No bo takie warzywa też inaczej smakują. Dla mnie np marchew ze sklepy jest "jałowa" w smaku


  9. 10 godzin temu, Żaba Monika napisał:

    Z Twojego posta wynikalo, ze codziennie dajesz dziecku słodycze. Teraz piszesz że nie jecie często słodyczy i jak zdrowo się odżywiacie. Być moze nie zrozumialam o co Ci chodzi, nie wiem.

    Słodycze w domu są zawsze, nikt nikomu nie zabrania ich jeść jak ktos ma ochotę i o dziwo córka wcale nie je ich zbyt dużo. Przykład: na stole półmisek cukierków, a drugi półmisek owoców. Córka przychodzi, bierze gruszkę i idzie się bawić dalej. 


  10. 6 godzin temu, Foko Loko napisał:

    Taka jest z nią rozmowa i ja już nie wiem jak mam jej powiedzieć, żeby nie zacząć jej obrażać.

    Miałam to samo. Trzymałam jej palca prosto w du... W końcu wybuchłam, miałam jej dość, bo prawie zniszczyła mi rodzinę i to nie raz, nie dwa. Teraz z nią nie rozmawiamy. Fakt co się rodzinie nagadala nazmyslonych historii to inna sprawa, ale ja już mam święty spokój i to jest dla mnie najważniejsze. 

    Od toksycznych ludzi trzeba się odcinać, a nie zastanawiać się jak ubrac coś w słowa, żeby ich nie obrazić. Nie popełniaj tego błędu co ja popełniałam przez kilka lat, bo to nie wróży nic dobrego. 


  11. 13 godzin temu, Foko Loko napisał:

    Jak wyjaśnić teściowej, że nie mam ochoty na jej wizytę zaraz po porodzie?

    Powiedzenie "nie przyjeżdżajcie" nie działa. Poprzednio tak mówiliśmy, a ona i tak wpisała się w grafik urlopowy i chciała przyjechać na siłę. Dokładnie w terminie porodu.

    I nie chodzi o to, że ją będę izolować od dziecka, ale mam ciążę mega stresującą i chciałabym po prostu spędzić te pierwsze tygodnie w spokoju tylko z dzieckiem i z mężem, żadnych gości, nic. 

    Poza tym ona będzie jechac ze szwagrem 7h w pociągu, a my będziemy mieć noworodka przed pierwszymi szczepieniami.

    Mówimy jej, że ok, ale tak w drugim miesiącu życia niech przyjedzie. To nie, bo ona chce od razu.

    Teściowa jest typem, który nie pomoże w niczym. Siada w kuchni i czeka na obsługę. Obiad pod nos, kawka/herbatka pod nos, a ona potrafi 10h ciągiem plotkować o ludziach, którzy mieszkają koło niej, a których my nie znamy. Poza tym nie chcę, żeby 15letni szwagier nosił noworodka. Nie chcę też, żeby oni się brali za zmianę pieluch czy rozkminy na temat tego, co mam ubrać, jak posmarować tyłek, jak karmić (btw zwyczajnie nie mam ochoty mieć nikogo w domu jak będę ogarniać dopiero jak się karmi piersią). Ona też do tej pory przy wizytach u nas spała, teraz powiedziałam mężowi, że następnym razem tylko hotel, nawet jakbyśmy mieli za 2-3 noce zapłacić, bo to jest masakra, ona tylko chodzi i gada. Wróżę aferę, bo cokolwiek bym nie zrobiła, to jestem "ta zła" która jej synusia zabrała.

    Całą wyprawkę mamy z prezentów po znajomych i rodzinie z mojej strony, to teściowa już rzuca hasła, że dziecko nic po tacie nie ma i że ona musi coś kupić, żeby od nich było 🤦‍♀️ jakby miała jakieś kompleksy na tym punkcie. 

    A doskonale wiem, że ten przyjazd zaraz po porodzie jest po to, żeby ona ze szwagrem trzasnęli sobie po kilka zdjęć z maluchem, żeby potem mogła zbierać gratulacje od koleżanek. Bo to ona zbiera gratulacje. Czekam na awanturę, którą zrobi jak jej powiem, że nie chcę zdjęć dziecka na fejsie.

    Ja już nie wiem co mam robić, ta kobieta mnie tak triggeruje, że jak dzwoni i znowu gada tego typu rzeczy to mam ochotę siedzieć pod kołdrą i wyć. Ja naprawdę nie potrzebuję więcej stresu, ale co mam zrobić, jak mi się pojawi z walizką pod drzwiami, bo nas nie posłucha...

    Nie wygrasz. Ja ze swoją byłam pokłócona, w dniu mojego wypisu przyjechała niby po coś do męża. Zastałam ją myjącą Moją podłogę i jej dorosłą córkę z zakatarzonym dzieckiem. Oczywiscie dostal ochrzan, że jadąc po mnie zostawił je same w naszym domu, bez mojej wiedzy ani nic. Mało tego. Teściowa kupiła mi tego dnia schab, żebym zrobiła dla jej synka obiad. W dniu wypisu! Bo jest 14, a on obiadu nie dostał. Tak się wtrącała, że od 9 miesięcy nie widziała wnuczki, bo jak sama twierdzi jej syn jest bezpłodny, a ja się puściłam 😅 to nic, że ciąża planowana od kilku miesięcy 😍 to jest dopiero teściowa demon! Mogłabym o jej pomysłach na nasz temat pisać scenariusze do kabaretów 😅 a tak szczerze to najgorszemu wrogowi nie życzę takiej "tesciowej", według której to, że po powrocie do domu od razu przebrałam się w koszule do spania, było karygodne, bo ona tak nie robiła. 

    Nienawidziłam tych odwiedzin zaraz po porodzie, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że to kobiety chcą odwiedzać noworodki, a same przecież były w takiej samej sytuacji... połóg jest dla kobiety, a nie dla odwiedzin. 

    Musisz zaangażować w to męża. Powiedz mu, że jak on z tym nic nie zrobi, to Ty zrobisz tak, że teściowa  pojedzie i już więcej nie będzie miała ochoty do Was przyjeżdżać. 


  12. 8 godzin temu, KittyB napisał:

     

    Dokładnie Tak . Trzeba zrozumieć,że wszystko jest dla ludzi,a ta obsesja zdrowegpodżywiania często odbija się negatywnie na psychice. Dziecko,a potem dorosły po kryjomu obżera się na zapas,kojarzy słodkie z czymś złym, zakazanym lub z nagrodą.Czyli nie jem słodyczy cały tydzień roboczy to mama da mi coś w weekend.Koszmar🤦‍♀️

    Później problemy typu kompulsywne objadanie się, anoreksja,bulimia.

    Dziękuję za wstawienie się za moim tokiem myślenia, bo widzę, że sporo negatywnych komentarzy pod moim postem. My nie mamy obsesji na zdrowym odżywianiu, jednak mamy swoje gospodarstwo więc mamy swoje mięso, mleko, jajka, warzywa i owoce itd. A tu mi wmawiają, że skoro nie ograniczam dziecku słodyczy to jestem bee 😅 ciekawa jestem czy te mamy chociaż w połowie starają się jak ja o ZDROWE produkty dla swojej rodziny 😂 

     

    • Like 1

  13. 9 godzin temu, Żaba Monika napisał:

    Wszystko ok, bo nie jada TYLKO slodyczy, ale je tez inne jedzenie 😉

    Proszę przeczytać mój komentarz powyżej, a później oceniać. Miłego dnia życzę wszystkim idealnym mamom kupującym mięso w marketach, bądź nawet sklepach mięsnych. Dla mnie to padlina 🙂 to samo tyczy się warzyw. Bo nawet kupując na rynku nie macie pewności, że nie były one pryskane, a jajka od kurek nie byly faszerowane paszą 🙂

    Bawi mnie to strasznie. Wszyscy się dziwią, że mam chęć przy tym robić w imię zdrowego odżywiania, a ktoś będzie mi wmawiał mi, że słodycze wszystkk rujnują. Wydaje mi sie, że warto czasami dopytać drugą osobę, niż od razu na nią najeżdżać. Pozdrawiam, mama przed 30, dwójka dzieci i praca na gospodarstwie. Polecam! Super zdrowa sprawa. 


  14. 9 godzin temu, Foko Loko napisał:

    A nie myślałaś, żeby po prostu zrobić alternatywę w domu? Muffinki, batony, ciasto, rogaliki, drożdżówki, tyle tego jest, a zawsze można zrobić wersję z mniejszą ilością cukru i zdrowszą. Możesz użyć innej mąki niż pszenna. Możesz użyć ksylitolu.

    Co do postów wyżej to rozbawiła mnie bułka jako równowaga dla batona 😂 oba równie niezdrowe.

    W życiu nie dawałabym dziecku codziennie słodycza.

    Dlaczego bułka Panią rozśmiesza? Myślę, że każdy z nas je pieczywo. Ja piekę chleb i bułki w domu, robię swoje pasztety z królika, jemy swoją baraninę, drób. Nie kupujemy gotowych wędlin, jemy dużo moich przetworów... warzywa mamy ze swojego ogródka. Mleko rownież mamy prosto od krowy, nie robię tylko twarogu i masła, bo juz mi na to po prostu brakuje czasu i chęci. Może warto czasami dopytać o jaką bułkę chodzi, niż od razu wrzucać wszystkich do jednego worka? Ja uważam, że moja rodzina się bardzo dobrze odżywia, mimo, że słodycze jemy kiedy mamy na nie ochotę, a ciasto praktycznie zawsze stoi na stole. 


  15. 11 godzin temu, Żaba Monika napisał:

    Bez sensu dawac dziecku codziennie slodycze i jeszcze doradzac to innym. A potem w spoleczenstwie panuja choroby cywilizacyjne od lat smieciowego jedzenia.

    Dostaje, ale potrafi wybrać. Nie je dużo słodyczy. Widzę ewidentnie, że woli sobie zjeść owoce, albo surowe warzywa mimo, że słodyczy jej nie ograniczam. Zresztą autorka pytała jak my sobie z tym radzimy, a nie jak ona powinna to robić. Ja wyraziłam tylko i wyłącznie swoją opinię i nikogo nie namawiam na takie samo postępowanie jak moje 


  16. Dnia 7.01.2023 o 20:30, plack498049 napisał:

    Ok, może i masz trochę racji. No ale wraz wizyty z dziećmi u specjalistów nie są zbyt częste. To już jak nie dostaniesz się na NFZ to jak wizyty i tak są rzadko to zamiast opłacać składki na ubezpieczenie powinno pójść się normalnie prywatnie zapłacić. 

    Teraz może i nie są zbyt częste wizyty u specjalistów, ale nigdy nie wiesz co wydarzy się za tydzień, miesiąc, rok... ja z córka też nie chodziłam nigdy, bo nie było potrzeby, aktualnie ciągle chodzę z córka wszędzie prywatnie. Psycholog za godzinę 100zl 2x w tygodniu, laryngolog, dentysta, okulista... Córka dostała nawet odszkodowanie za 2 szwy na nodze jak się przewrocila na rowerze... Więc nie wmawiaj sobie, ani nikomu, że prywatne ubezpieczenie jest bez sensu! 

    Złamie sobie nogę, będzie w szpitalu, bo sie poważnie przeziebi to dostanie odszkodowanie, powinnaś się z tego cieszyć, a nie szukać drugiego dna. Chyba, że twój były mąż to psychopata i będzie chciał upozorowac śmierć Twojego dziecka, żeby odszkodowanie dostać. Wyłącz te Trudne Sprawy i inne gówna w tv pokroju kiepskich to i życie będziesz miała lżejsze. 

    Pozdrawiam. 


  17. U nas w domu jest zawsze pełno słodyczy. Każdy je, kiedy ma ochotę. Córka ma 9 lat i nie ograniczam jej. Sama do szkoły zawsze jej pakuje jakiegoś kitkata, albo oreo, ale żeby była równowaga to dostaje też zawsze normalną bułkę i do tego jakieś pomidorki, ogórka, paprykę, kiwi, winogrono itd... czasami zje wszystko, czasami tylko zdrowe rzeczy, a czasami tylko batonika. Nie napycha się słodyczami, bo wie,  że je zawsze ma. My dorośli też mamy czasami straszna ochotę na słodkie i sobie nie odmawiamy, prawda? Grunt to równowaga. Codziennie zabawa na podwórku, na stole obok słodyczy, zawsze sa owoce itd. Je słodycze codziennie, ale je również normalne posiłki, warzywa i owoce, codzienne bawi się na dworze, nieważne czy jest deszcz czy nie. 

    Mi się wydaje, że im więcej się dziecku ogranicza słodycze, to tym bardziej ono tego pragnie. Później jak się dziecko dopadnie to zjada na raz całą paczkę chipsów, albo żelek lub 3 batony na raz. 

    No i wiadomo, do dentysty chodzimy co pół roku na kontrol. Nigdy nie czekam, aż ząb zacznie boleć, albo jak zobaczę dziurkę czy przebarwienia. Jak na kontroli coś wyjdzie nawet małego to od razu leczymy. 

     

    Córka ma zdrowe zęby, jest szczupła, ma idealną morfologię, mimo jedzenia słodyczy ile chce 😊

    • Like 2
    • Thanks 1

  18. 1 godzinę temu, Panna cotta napisał:

    Mój czterolatek też ma już prawie idealną skórę, jednak co przeszliśmy z nim przy AZS to nasze. Miał rany więc najpierw szły tylko maści ze sterydami i syropy typu Zyrtec, Hydrocortyzon. Teraz od roku używamy tylko emolientów. Mediderm kiedyś miałam, smarowałam go, świetny krem. Nam bardzo spasowała ostatnio lidlowska linia kosmetyków Lupilu, zwłaszcza płyn/żel pod prysznic. Mojego syna w ogóle nie uczula, jest bardzo delikatny, nie podrażnia, polecam go również do higieny intymnej dla dorosłych. 

    O no to spróbujemy serię Lupilu. Corka uwielbia kąpanie z pianą, jednak zawsze kończy się z AZS... Może Lupilu da radę. 

    A swoją drogą, córka ma włosy do połowy uda 😅 i jedyny szampon, który nie podraznia jej skóry głowy to szampon pokrzywowy familijny z biedronki! Ten najtańszy za 5zl litrowa butelka 🤣 

    A jeśli chodzi o emolienty do kąpieli to nie zdawały u nas egzaminu. Jedynie oilatum był ok, później zmienił się skład i już była lipa.

    Okropne jest to AZS, nie życzę żadnemu dziecku, ile one się biedne nacierpią przez to... 

    Jak była malutka to często kąpałam ją w krochmalu- też pomagało. A jak córka miała w okresie niemowlęcia rany na dłoniach to żadne maści, syropy, sterydy Nie pomagały. W wakacje pojechaliśmy nad morze i po zabawie w morskiej wodzie zaczęło się wszystko goić! Zawsze jak miała wysyp w wakacje to od razu śmigaliśmy nad morze i później było cacy, jednak żaden lekarz nie potrafił nam wyjaśnić, dlaczego to pomaga, a pomagało ewidentnie! Na szczęście już nie mamy takich problemów, raz na jakiś czas wyjdzie sucha plamka i na tym koniec 🙂


  19. Moja od niemowlęcia ma AZS. Robiły się jej rany na dłoniach. Pomogło dopiero jak zaczęłam ją myć samą czystą wodą, po kąpieli smarowalam ją kremem Mediderm. Od tego momentu skora wyglądała zdecydowanie lepiej, ale minimum raz w miesiącu zawsze ją wysypało, tylko tyle, że nie miała ran i skora jej nie piekła. Po przeprowadzce o dziwo nie wysypuje jej praktycznie w ogóle, czasami pojawi się jakaś sucha plamka jak jesteśmy u kogoś w odwiedzinach, albo po basenie. Mimo wszystko dalej się myje samą czystą wodą i po kąpieli smaruje się kremem Mediderm. Ma 9lat. Skóra niemalże idealna, a jak sobie pomyślę, przez co przechodziłyśmy, ile emolientow przetestowałyśmy.... Nie chce nawet o tym wspominać, bo nawet lekarze  ie było w stanie nam pomóc. 

    Spróbujcie wyeliminować tyle chemii ile się da. Może Wam pomoże tak jak u mojej córki 


  20. 8 godzin temu, Kirinka napisał:

    Z tego co się orientuję to bez bazy isofix nie bardzo masz na czym ten fotelik obracać, bo z pasem ta funkcja sama w sobie jest niekompatybilna. Jeśli twój samochód jest starszy i bez punktów mocowania isofix, można dokupić zestaw uchwytów do zamontowania samemu. Typowo wszystkie samochody produkowane po chyba 2012 mają wbudowane mocowania, do starszych modeli dokupuje się mocowania albo zabezpiecza fotelik pasem.

    Właśnie czytałam że można sobie dokupić do auta ten isofix, na allegro to koszt ok 150zl, ale czytałam, że to wcale bezpieczne nie jest i nie powinno się tego samemu montować.. aż zglupialam i chyba wyjdzie tak, że kupię zwykły fotelik 


  21. Dnia 7.01.2023 o 16:24, Stokrotka30 napisał:

    Pokażcie mi dziecko które nie gra na komputerze tablecie telefonie czy Xboxie, mój 4 latek już gra.

    Moja córka ma prawie 9 lat i mimo, że ma swój telefon, tablet i laptopa to rzadko z tego korzysta... telefon nosi zawsze przy sobie, żeby móc do mnie zadzwonić, albo do koleżanek... jeśli chodzi o gry to może raz w tygodniu pogra sobie ze 3 godziny max z koleżankami. Woli prace kreatywne, rysowanie, szycie (co zresztą jej bardzo ładnie wychodzi), wyklejanie, masa solna itp. No i oczywiście zabawa na dworze. 

    To jest kwestia wychowania. Jak córka się nudziła, to nie dostawala telefonu żeby zabić czas tylko bawiła się na dworze, albo w formie zabawy pomagała w domu itp. Jak się w aucie nudziła też nie dostawala telefonu tylko np graliśmy w "widzę coś koloru... i zgadywanie" albo liczenie, książka itp. 

    Wiem, że duzo rodziców nie ma problemu z elektroniką, nie oceniam ich w ogóle. Każdy wychowuje swoje dziecko na swój sposób najlepiej jak potrafi i chce. Mi się wydaje, że jak raz się pozwoli na za długie przesiadywanie to dziecko po prostu przyzwyczaja się do tego żeby mieć milion bodźców na raz, później faktycznie rysowanie itp będzie takie dziecko nudzic, bo będzie wolało na raz słyszeć dźwięk, klikać, szybko reagować itp. Za dużo bodźców na raz. 


  22. Chciałam dzisiaj córce wymienić fotelik na większy. Interesował mnie fotelik obrotowy, jednak Pani w sklepie upierala się, że jeżeli nie mam w samochodzie mocowania isofix to obroty nie będą działać. Wstrzymałam się więc z zakupem. Czy miała rację? Jeżeli tak to jaki fotelik polecacie dla dziecka od 9kg+ 

    Szkoda, bo zależało mi na tych obrotach, no ale narazie nie mam w planach wymiany samochodu, więc isofix odpada niestety 


  23. Dnia 7.01.2023 o 17:08, mariner2 napisał:

    Bezstresowe wychowanie jest bledem bo tylko pokonywanie stresu hartuje nasza psychike do wspolzycia z innymi ludzmi a poz  tym popelniasz kardynalny blad ze nie prezentujesz  sie corce jako liderka rodziny.Gdy ona to wie i czuje , to ma poczucie bezpieczenstwa i wyczucie hierarrchii waznosci osob ze swego otoczenia  a tak hodujesz malego potworka ktory kiedys bedzie mial klopoty nawet w kregu kolezenskim.nie wspominajac o znalezieniu sobie partnera czy zalozeniu rodziny.

    Dlatego pod haslem trzeba polozyc nowa tapete lilwidujesz wystawe a eksposycje ograniczasz dio jej pokoju i nie przejmujesz sie jej odczuciami.To ty jestes liderka,  a nie ona ! To twoje zdanie ma moc sprawcza .Masz ostatnia szanse  abyc cos w niej zmienic bo jesli tego nie zrobisz to po 15 r zycia bedzie juz za pozno! Jej osobowsc okrzepnie ! i bedziesz musiala tylko akceptowac jej decyzje.Wiec naginaj jej kark poki mozesz  aby potem sila rozpedu szanowala cie jako ,lidera rodziny! Madros hinduska mowi : do 7go r zycia traktuj dziecko jak krola, do 15go jak niewolnika  a po 15tym jak przyjaciela to wychowasz normalnego i prawego czlowieka ! 

    Zgodzę się z Tobą w 100%, dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Jednak córka ma czas na rozpieszczanie z powodu zaburzeń i początku dziecięcej depresji. Zgodnie z opinią lekarza staramy się nie sprawiać jej przykrości nawet z błahych powodów jak ten 🙂

    obrazki wylądowały w pięknym pudełku, żeby się nie zniszczyły bo mama chce zachować je na zawsze 🙂


  24. Co prawda moja córka ma dopiero 9 lat, ale jak bardzo chciała tableta to sobie na niego po prostu uzbierała 800zl. A to dostała na dzień dziecka, a to babcia coś tam dała... czasami ja jej dałam np 30zl za to że mi pomogła, albo, że podlewała kwiaty przez miesiąc... telefon ma już drugi. W te wakacje oddałam jej swój 2 letni, który był w stanie idealnym. Telefonów nie kupujemy za gotówkę, bierzemy w abonamencie, jednak płacąc to w ratach to inaczej się odczuwa po kieszeni, niż od razu wydac tyle pieniędzy. Nie wydaje mi się, żeby każdy nastolatek miał co roku nowy telefon za parę tysięcy. Wątpię, żeby było kogoś na to stać. Markowe ubrania można kupić np promocjach. Moja córka bardzo chciała bluzę z nike, zamówiłam na vinted używaną za grosze. Wydaje mi sie, że kupowanie dzieciakom, które jeszcze rosną drogich rzeczy mija się z celem. Ja po córce ubrania sprzedaje. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ilu ludzi korzysta z takich opcji. A meble często ludzie biorą na raty, no niestety tak to wygląda. Tak naprawdę każdy rodzic dostaje 500zl miesięcznie na dziecko. Niby jest to już mniej warte niż na początku, ale za 500zl na prawdę można kupić sporo rzeczy dla dziecka. Tak mi się wydaje. Przecież ubrań, czy butów nie kupuje się co miesiąc. W Internecie ludzie chcą pokazać się z jak najlepszej strony, żyjemy w czasach, gdzie każdy chce, aby wszyscy mu zazdroscili. Niestety, ale taka jest prawda. Kosmetyki można zamówić zawsze przez Internet, są dużo tańsze niż w drogeriach.

    A tak prawdę mówiąc, czasami lepiej jest wydać więcej na spodnie czy tam bluzę, niż kupić coś taniego co po pierwszym praniu nadaje się tylko do chodzenia po domu. 

×