Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Magdalenka123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    114
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Magdalenka123

  1. Mam dość. Mieszkam z mężem i dziećmi w domu, który odkupił od swoich rodziców. Problem w tym, że nie mieszkają już tutaj rok, a oni dalej wchodzą tu jak do siebie. Aktualnie nie korzystamy z parteru, ponieważ wymaga on remontu. Mieszkamy na piętrze, a dół stoi pusty. Oczywiście schodzę tam praktycznie tylko po to, żeby podlozyc do pieca. Rodzina męża wchodzi do domu jak do siebie. Dzisiaj z racji, że miałam leniwy dzień, po wstaniu rano nie ubrałam się od razu. Poszłam na dół, żeby pozamiatać w majtkach i koszulce tak jak spałam. I słyszę, że wchodzi siostra męża... nawet nie miałam jak szybko ubrac spodni, bo dół stoi pusty. Zrobiło mi się głupio. Mam dosyć tego, że nie mogę się czuć w domu swobodnie. Rodzina męża wchodzi tu jak do siebie, bez dzwonienia, pukania itd jakby to dalej było ich i jakby dalej tu mieszkali. Nawet bramę wjazdową sobie otwierają. Czy powinno być mi głupio, że chodziłam sobie bez spodni po wlasnym domu? Czy wy serio wszyscy od razu się ubieracie jak wstajecie rano, gdy macie wolne? Patrzała na mnie jakby była tym dosłownie oburzona. Drażni mnie to już. Przecież nie będę zawsze pilnowała żeby drzwi do domu były zamknięte, skoro bramę mamy zawsze zamkniętą... no mam rację czy nie? Bo mąż nie widzi problemu. Mówi że tu do domu zawsze się tak wchodziło i zostało im to w nawyku. Żałuję, że odkupilismy od nich ten dom zamiast znaleźć sobie coś innego...
  2. Mam 27 lat. Urodziłam pierwsze dziecko jeszcze w liceum. Skończyłam bo pomagała mi mama. Poszłam na studia, ale zaoczne. Pracowałam na czarno jako sprzątaczka. W międzyczasie poznałam faceta, zamieszkalismy razem i urodziłam drugie dziecko. Prawo jazdy zdałam za 4 razem. Nie jestem idealnym kierowcą. Teraz wychowuje dzieciaki, młoda ma skończony roczek, nie pracuje, zajmuje się domem, dziećmi, ogrodem itd. Czy uważam się za nieudacznika? Nie. Odchowam dzieci i pójdę do pracy. Nie patrz na innych tylko rób swoje. I się nie zadręczajbo to do niczego nie prowadzi. Mi też było przykro jak znajome rozwijały się zawodowo, a ja siedziałam w domu z dziećmi i sprzątałam na czarno. Ale już mi przeszło. Zdążę się w życiu napracować, rodzina jest najważniejsza.
  3. No jak domownicy chodza co chwilę z domu na dwór to bez sensu... nie będę zamykać przecież drzwi na klucz jak dzieciaki latają ciągle z podwórka do domu i na odwrót. Co innego jakbym wychodziła z domu raz czy dwa razu dziennie na dwór, ale tak to ni widze sensu zamykania drzwi za każdym razem jak dzieci wyjdą na dwór się pobawić. Jakoś ja nie mam w zwyczaju otwierania sobie u kogoś bramy wjazdowej i wchodzenia do domu nie używając ani dzwonka ani nic. To jest chore. Równie dobrze mogę sobie po domu latać na golasa i nikomu nic do tego skoro jest dzwonek to powinno się z niego korzystać. Dla mnie to brak kultury i tyle.
  4. Daj sobie spokój. Przeczytaj wszystkie moje komentarze i później komentuj. Potrafi batona tydzień nosić, a później go wyrzucam bo jest pokruszony. Gównoburza o nic. NIECH KAZDY POSTEPUJE ZGODNIE ZE SWOIM SUMIENIEM. TROCHE ZYCZLIWOSCI.
  5. Nikt nie musi mi wierzyć. Ale wydaje mi się, że jak dziecko ma od małego przykład od rodziców to później sam nabiera takich nawyków. Jak dziecko widzi rodzica ciągle na telefonie to też będzie chciało. A jak tata wiecznie siedzi z książką to i dziecko weźmie z niego przykład. Tyle w temacie.
  6. Nie zjadamy znajomi kupują u nas produkty, mam w zwyczaju zapraszać ich na kawę to i ciacho zawsze czeka. Zdarzają się osoby, które jadą do nas specjalnie po 1,5h, dziwne, żebym ich na kawę nie zaprosiła. Nie jestem świnią. A o mojego męża nikt nie musi się martwić. Jest dorosły, nie muszę pilnować tego, ile je słodyczy, bo sam wie, że nie może. Zresztą temat dotyczy dzieci. Jak córka nosi tydzień kitkata do szkoły i później bo wyrzucam bo się po prostu pokruszy to myślę, że nie ma tragedii skoro przez cały tydzień w szkole wolała sobie schrupac papryka zamiast tego batonika. A jak kupię 3 garści cukierków i leżą na stole 2 tygodnie to wydaje mi się, że wiem ile ich córka zjadła. Do domu zakupy robię tylko ja, więc wiem ile czego nam schodzi. Swoją drogą słodyczy najwięcej jem ja. Bo uwielbiam, kocham i sobie tego nie odmówię. Ale nie pożeram ich przy córce, niech widzi, że mama woli zjeść jabłuszko od czekolady. A niech ma jakiś przykład. Nie chce mi się już więcej tłumaczyć. Jemy zdrowo i tyle.
  7. No widzisz, a my sok jabłkowy mamy swój. Sam czysty sok z naszych jabłek, bez grama cukru. W tym roku robiłam nawet sok z marchwii dla niemowlaka, bo nie kupuje tych bobofrutów i gerberów (o zgrozo prawie 5zl butelka...) musy owocowe też robiłam i wekowałam na zimę dla młodej, starsza też je lubi. A ciasto prawie zawsze jest na stole, bo szkoda mi wyrzucać jajka, jak mamy za dużo. Także jak najbardziej się opłaca mieć "swoje" i myślę, że batonik, cukierek, albo popcorn raz na dzień nam nie zaszkodzi.
  8. Ludzie na wsi niczym się nie różnią od tych mieszkających w mieście. Nie wiem skąd w ludziach to przekonanie, może kiedyś faktycznie tak było, ale teraz młodzi mają pojęcie o zdrowym trybie życia, a Ci, którzy mają chęć to korzystają ze swojej ziemii uprawiając chociażby swój ogród, pielęgnując sad, albo hodując zwierzęta. Faktycznie jest to pracochłonne, ale też daje nam poczucie spełnienia. Ja w mieście nie jestem w stanie wytrzymać cały dzień, od razu dostaje migreny i potrzebuję swojego spokoju. Racja jest w tym, że coraz więcej osób, którzy mieszkają na wsi, w ogóle nie korzystają z tych dobrodziejstw, które daje im pole, ziemia i kupują tylko i wyłącznie w sklepach. Ja mam dużo swoich owoców i jest mi po prostu szkoda je marnować, dlatego wszystko przerabiam. A jak widzę ceny warzyw w sklepie, gdzie nawet nie wiem ile mają w sobie chemii to ja już wolę kupić sobie te nasiona i zasiać sobie ogród. To jest po prostu oszczędność. Kury, krowy, owce hodujemy, bo dlaczego mamy tego nie robić skoro ziemia je wykarmi. No i oczywiście są też z tego pieniądze, bo bardzo dużo osób kupuje od nas nasze produkty i o dziwo coraz więcej jest młodych ludzi. A jesli chodzi o schabowego z ziemniakami to oczywiscie uwielbiam, bo tak jadłam bedac dzieckiem, jednak mąż ma nadciśnienie, w domu niemowle, więc nie będę ich faszerowac schabowymi No i jeszcze raz na sam koniec powiem, że opłaca się hodować cos dla swojej konsumpcji! Jakbym miała kupić tyle warzyw, owoców i mięsa w sklepie to bym poszła z torbami. Wolę sobie kupić parę paczek nasion marchwi za kilka zł i mieć marchewkę na cały rok - kosztuje mnie to tylko tyle, że raz na jakiś czas oplewie ogród i podleje co drugi dzień. A i jeszcze połowę się sprzeda w cenie sklepowej, bo dużo ludzi woli zaplacic tyle samo co w sklepie, ale z pewnością, że bez chemii. No bo takie warzywa też inaczej smakują. Dla mnie np marchew ze sklepy jest "jałowa" w smaku
  9. Słodycze w domu są zawsze, nikt nikomu nie zabrania ich jeść jak ktos ma ochotę i o dziwo córka wcale nie je ich zbyt dużo. Przykład: na stole półmisek cukierków, a drugi półmisek owoców. Córka przychodzi, bierze gruszkę i idzie się bawić dalej.
  10. Miałam to samo. Trzymałam jej palca prosto w du... W końcu wybuchłam, miałam jej dość, bo prawie zniszczyła mi rodzinę i to nie raz, nie dwa. Teraz z nią nie rozmawiamy. Fakt co się rodzinie nagadala nazmyslonych historii to inna sprawa, ale ja już mam święty spokój i to jest dla mnie najważniejsze. Od toksycznych ludzi trzeba się odcinać, a nie zastanawiać się jak ubrac coś w słowa, żeby ich nie obrazić. Nie popełniaj tego błędu co ja popełniałam przez kilka lat, bo to nie wróży nic dobrego.
  11. Nie wygrasz. Ja ze swoją byłam pokłócona, w dniu mojego wypisu przyjechała niby po coś do męża. Zastałam ją myjącą Moją podłogę i jej dorosłą córkę z zakatarzonym dzieckiem. Oczywiscie dostal ochrzan, że jadąc po mnie zostawił je same w naszym domu, bez mojej wiedzy ani nic. Mało tego. Teściowa kupiła mi tego dnia schab, żebym zrobiła dla jej synka obiad. W dniu wypisu! Bo jest 14, a on obiadu nie dostał. Tak się wtrącała, że od 9 miesięcy nie widziała wnuczki, bo jak sama twierdzi jej syn jest bezpłodny, a ja się puściłam to nic, że ciąża planowana od kilku miesięcy to jest dopiero teściowa demon! Mogłabym o jej pomysłach na nasz temat pisać scenariusze do kabaretów a tak szczerze to najgorszemu wrogowi nie życzę takiej "tesciowej", według której to, że po powrocie do domu od razu przebrałam się w koszule do spania, było karygodne, bo ona tak nie robiła. Nienawidziłam tych odwiedzin zaraz po porodzie, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że to kobiety chcą odwiedzać noworodki, a same przecież były w takiej samej sytuacji... połóg jest dla kobiety, a nie dla odwiedzin. Musisz zaangażować w to męża. Powiedz mu, że jak on z tym nic nie zrobi, to Ty zrobisz tak, że teściowa pojedzie i już więcej nie będzie miała ochoty do Was przyjeżdżać.
  12. Dziękuję za wstawienie się za moim tokiem myślenia, bo widzę, że sporo negatywnych komentarzy pod moim postem. My nie mamy obsesji na zdrowym odżywianiu, jednak mamy swoje gospodarstwo więc mamy swoje mięso, mleko, jajka, warzywa i owoce itd. A tu mi wmawiają, że skoro nie ograniczam dziecku słodyczy to jestem bee ciekawa jestem czy te mamy chociaż w połowie starają się jak ja o ZDROWE produkty dla swojej rodziny
  13. Proszę przeczytać mój komentarz powyżej, a później oceniać. Miłego dnia życzę wszystkim idealnym mamom kupującym mięso w marketach, bądź nawet sklepach mięsnych. Dla mnie to padlina to samo tyczy się warzyw. Bo nawet kupując na rynku nie macie pewności, że nie były one pryskane, a jajka od kurek nie byly faszerowane paszą Bawi mnie to strasznie. Wszyscy się dziwią, że mam chęć przy tym robić w imię zdrowego odżywiania, a ktoś będzie mi wmawiał mi, że słodycze wszystkk rujnują. Wydaje mi sie, że warto czasami dopytać drugą osobę, niż od razu na nią najeżdżać. Pozdrawiam, mama przed 30, dwójka dzieci i praca na gospodarstwie. Polecam! Super zdrowa sprawa.
  14. Dlaczego bułka Panią rozśmiesza? Myślę, że każdy z nas je pieczywo. Ja piekę chleb i bułki w domu, robię swoje pasztety z królika, jemy swoją baraninę, drób. Nie kupujemy gotowych wędlin, jemy dużo moich przetworów... warzywa mamy ze swojego ogródka. Mleko rownież mamy prosto od krowy, nie robię tylko twarogu i masła, bo juz mi na to po prostu brakuje czasu i chęci. Może warto czasami dopytać o jaką bułkę chodzi, niż od razu wrzucać wszystkich do jednego worka? Ja uważam, że moja rodzina się bardzo dobrze odżywia, mimo, że słodycze jemy kiedy mamy na nie ochotę, a ciasto praktycznie zawsze stoi na stole.
  15. Dostaje, ale potrafi wybrać. Nie je dużo słodyczy. Widzę ewidentnie, że woli sobie zjeść owoce, albo surowe warzywa mimo, że słodyczy jej nie ograniczam. Zresztą autorka pytała jak my sobie z tym radzimy, a nie jak ona powinna to robić. Ja wyraziłam tylko i wyłącznie swoją opinię i nikogo nie namawiam na takie samo postępowanie jak moje
  16. U nas w domu jest zawsze pełno słodyczy. Każdy je, kiedy ma ochotę. Córka ma 9 lat i nie ograniczam jej. Sama do szkoły zawsze jej pakuje jakiegoś kitkata, albo oreo, ale żeby była równowaga to dostaje też zawsze normalną bułkę i do tego jakieś pomidorki, ogórka, paprykę, kiwi, winogrono itd... czasami zje wszystko, czasami tylko zdrowe rzeczy, a czasami tylko batonika. Nie napycha się słodyczami, bo wie, że je zawsze ma. My dorośli też mamy czasami straszna ochotę na słodkie i sobie nie odmawiamy, prawda? Grunt to równowaga. Codziennie zabawa na podwórku, na stole obok słodyczy, zawsze sa owoce itd. Je słodycze codziennie, ale je również normalne posiłki, warzywa i owoce, codzienne bawi się na dworze, nieważne czy jest deszcz czy nie. Mi się wydaje, że im więcej się dziecku ogranicza słodycze, to tym bardziej ono tego pragnie. Później jak się dziecko dopadnie to zjada na raz całą paczkę chipsów, albo żelek lub 3 batony na raz. No i wiadomo, do dentysty chodzimy co pół roku na kontrol. Nigdy nie czekam, aż ząb zacznie boleć, albo jak zobaczę dziurkę czy przebarwienia. Jak na kontroli coś wyjdzie nawet małego to od razu leczymy. Córka ma zdrowe zęby, jest szczupła, ma idealną morfologię, mimo jedzenia słodyczy ile chce
  17. O no to spróbujemy serię Lupilu. Corka uwielbia kąpanie z pianą, jednak zawsze kończy się z AZS... Może Lupilu da radę. A swoją drogą, córka ma włosy do połowy uda i jedyny szampon, który nie podraznia jej skóry głowy to szampon pokrzywowy familijny z biedronki! Ten najtańszy za 5zl litrowa butelka A jeśli chodzi o emolienty do kąpieli to nie zdawały u nas egzaminu. Jedynie oilatum był ok, później zmienił się skład i już była lipa. Okropne jest to AZS, nie życzę żadnemu dziecku, ile one się biedne nacierpią przez to... Jak była malutka to często kąpałam ją w krochmalu- też pomagało. A jak córka miała w okresie niemowlęcia rany na dłoniach to żadne maści, syropy, sterydy Nie pomagały. W wakacje pojechaliśmy nad morze i po zabawie w morskiej wodzie zaczęło się wszystko goić! Zawsze jak miała wysyp w wakacje to od razu śmigaliśmy nad morze i później było cacy, jednak żaden lekarz nie potrafił nam wyjaśnić, dlaczego to pomaga, a pomagało ewidentnie! Na szczęście już nie mamy takich problemów, raz na jakiś czas wyjdzie sucha plamka i na tym koniec
  18. Moja od niemowlęcia ma AZS. Robiły się jej rany na dłoniach. Pomogło dopiero jak zaczęłam ją myć samą czystą wodą, po kąpieli smarowalam ją kremem Mediderm. Od tego momentu skora wyglądała zdecydowanie lepiej, ale minimum raz w miesiącu zawsze ją wysypało, tylko tyle, że nie miała ran i skora jej nie piekła. Po przeprowadzce o dziwo nie wysypuje jej praktycznie w ogóle, czasami pojawi się jakaś sucha plamka jak jesteśmy u kogoś w odwiedzinach, albo po basenie. Mimo wszystko dalej się myje samą czystą wodą i po kąpieli smaruje się kremem Mediderm. Ma 9lat. Skóra niemalże idealna, a jak sobie pomyślę, przez co przechodziłyśmy, ile emolientow przetestowałyśmy.... Nie chce nawet o tym wspominać, bo nawet lekarze ie było w stanie nam pomóc. Spróbujcie wyeliminować tyle chemii ile się da. Może Wam pomoże tak jak u mojej córki
  19. Córka w salonie w ciągu ostatniego roku obkleiła mi całą ścianę obrazkami. Cieszy się z nich, mówi że zrobiła je dla mnie, jest ich coraz więcej. Trochę niechlujnie to już wygląda, niektore kartki sa juz pożółkłe itd. Wolałabym sobie powiesić tam jakieś lustra czy coś... no wiecie o co chodzi. Ma 8 lat. Jak jej delikatnie powiedzieć żeby je zdjęła? Tak żeby nie było jej przykro? U siebie w pokoju nie powiesi wszystkich, bo się jej już nie pomieszczą jest typem co wszystko bierze do serca
  20. Chciałam dzisiaj córce wymienić fotelik na większy. Interesował mnie fotelik obrotowy, jednak Pani w sklepie upierala się, że jeżeli nie mam w samochodzie mocowania isofix to obroty nie będą działać. Wstrzymałam się więc z zakupem. Czy miała rację? Jeżeli tak to jaki fotelik polecacie dla dziecka od 9kg+ Szkoda, bo zależało mi na tych obrotach, no ale narazie nie mam w planach wymiany samochodu, więc isofix odpada niestety
  21. Właśnie czytałam że można sobie dokupić do auta ten isofix, na allegro to koszt ok 150zl, ale czytałam, że to wcale bezpieczne nie jest i nie powinno się tego samemu montować.. aż zglupialam i chyba wyjdzie tak, że kupię zwykły fotelik
  22. Moja córka ma prawie 9 lat i mimo, że ma swój telefon, tablet i laptopa to rzadko z tego korzysta... telefon nosi zawsze przy sobie, żeby móc do mnie zadzwonić, albo do koleżanek... jeśli chodzi o gry to może raz w tygodniu pogra sobie ze 3 godziny max z koleżankami. Woli prace kreatywne, rysowanie, szycie (co zresztą jej bardzo ładnie wychodzi), wyklejanie, masa solna itp. No i oczywiście zabawa na dworze. To jest kwestia wychowania. Jak córka się nudziła, to nie dostawala telefonu żeby zabić czas tylko bawiła się na dworze, albo w formie zabawy pomagała w domu itp. Jak się w aucie nudziła też nie dostawala telefonu tylko np graliśmy w "widzę coś koloru... i zgadywanie" albo liczenie, książka itp. Wiem, że duzo rodziców nie ma problemu z elektroniką, nie oceniam ich w ogóle. Każdy wychowuje swoje dziecko na swój sposób najlepiej jak potrafi i chce. Mi się wydaje, że jak raz się pozwoli na za długie przesiadywanie to dziecko po prostu przyzwyczaja się do tego żeby mieć milion bodźców na raz, później faktycznie rysowanie itp będzie takie dziecko nudzic, bo będzie wolało na raz słyszeć dźwięk, klikać, szybko reagować itp. Za dużo bodźców na raz.
  23. Zgodzę się z Tobą w 100%, dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Jednak córka ma czas na rozpieszczanie z powodu zaburzeń i początku dziecięcej depresji. Zgodnie z opinią lekarza staramy się nie sprawiać jej przykrości nawet z błahych powodów jak ten obrazki wylądowały w pięknym pudełku, żeby się nie zniszczyły bo mama chce zachować je na zawsze
  24. Co prawda moja córka ma dopiero 9 lat, ale jak bardzo chciała tableta to sobie na niego po prostu uzbierała 800zl. A to dostała na dzień dziecka, a to babcia coś tam dała... czasami ja jej dałam np 30zl za to że mi pomogła, albo, że podlewała kwiaty przez miesiąc... telefon ma już drugi. W te wakacje oddałam jej swój 2 letni, który był w stanie idealnym. Telefonów nie kupujemy za gotówkę, bierzemy w abonamencie, jednak płacąc to w ratach to inaczej się odczuwa po kieszeni, niż od razu wydac tyle pieniędzy. Nie wydaje mi się, żeby każdy nastolatek miał co roku nowy telefon za parę tysięcy. Wątpię, żeby było kogoś na to stać. Markowe ubrania można kupić np promocjach. Moja córka bardzo chciała bluzę z nike, zamówiłam na vinted używaną za grosze. Wydaje mi sie, że kupowanie dzieciakom, które jeszcze rosną drogich rzeczy mija się z celem. Ja po córce ubrania sprzedaje. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ilu ludzi korzysta z takich opcji. A meble często ludzie biorą na raty, no niestety tak to wygląda. Tak naprawdę każdy rodzic dostaje 500zl miesięcznie na dziecko. Niby jest to już mniej warte niż na początku, ale za 500zl na prawdę można kupić sporo rzeczy dla dziecka. Tak mi się wydaje. Przecież ubrań, czy butów nie kupuje się co miesiąc. W Internecie ludzie chcą pokazać się z jak najlepszej strony, żyjemy w czasach, gdzie każdy chce, aby wszyscy mu zazdroscili. Niestety, ale taka jest prawda. Kosmetyki można zamówić zawsze przez Internet, są dużo tańsze niż w drogeriach. A tak prawdę mówiąc, czasami lepiej jest wydać więcej na spodnie czy tam bluzę, niż kupić coś taniego co po pierwszym praniu nadaje się tylko do chodzenia po domu.
  25. Karmiłam piersią przez 9 miesiecy, od 5 miesiąca zaczęłam małej rozszerzać dietę. Niestety od tygodnia nie mam pokarmu, myślę że jest to konsekwencja stresu no i tego, ze dziecko po prostu w dzień je już normalne stale posiłki. Problem pojawia się w nocy. Córka od urodzenia non stop się budzi, taki typ. Do północy potrafiła się budzić co pół godziny, później od północy do rana obudziła się z 3-4 razy. Zawsze podawałam jej na chwilę pierś i zasypiała, a teraz jest problem. W nocy nie chce pic mleka modyfikowanego, próbowałam już różnych firm, ale bez skutku, od razu jest histeria. Więc w nocy pije wodę... tylko w ten sposób jesteśmy w stanie ją na nowo uśpić. W nocy jest po prostu głodna, budzi się częściej niż bylo to wcześniej. W sumie to co pół godziny- godzinę i tak do rana. Zasypia o 19:30 wstaje o 6-7. Próbowałam na noc zrobić jej kaszkę do butelki, ale też jest histeria, więc ratujemy się wodą, której potrafi wypić 1,5 butelki przez całą noc. Jesteśmy ciągle niewyspani, maz zaczął spać w salonie, bo pracuje i musi jakoś funkcjonować. Macie jakieś pomysły jak z tego wybrnąć? Może jest jakieś mleko, które jest bezsmakowe? Doradźcie coś, bo oszaleje... dwa razy w nocy po prostu dałam jej kaszkę łyżeczką, ale rozbudzila się na 3 godziny, więc to bez sensu...
×