Jak to w końcu jest. To znaczy wiem co mówią, piszą ale jest tego mnóstwo.
Nie jestem zwolenniczką chodzenia do kościoła. Nie,żebym omijala go za każdym razem szerokim łukiem bo jeśli trzeba to idę jeśli jest jakaś msza za zmarła osobę. Nie uczeszczam jednak w niedzielnych mszach. Nie mam odrazy czy po prostu mi się nudzi na mszy po prostu jakoś nie widze tego jednak przestrzegam 10 przykazan, postów, świątecznych nakazow, zakazów.
I co? Taka osoba nie jest wierząca? Jest innego pułapu? Nie rozumiem tego. Przecież to my sami wiemy czy wierzymy a nie ksiadz w kościele.
Wiadomo sa osoby,ktore nie wierza a mówią,że wierzą. Ale co z takimi osobami,które naprawdę wierzą ale nie są przesadnie religijni.