Historia jakich pewnie wiele. Impreza, alkohol, naiwność dziewczyny. To częste i stereotypowe (a przecież stereotypy nie biorą się znikąd), że facet się stara żeby zaliczyć, a potem drastycznie porzuca. Z tym, że u mnie kolejność była pomieszana. Dlatego nic nie rozumiem. Od miesiąca podobał mi się kolega z pracy. Wydawało mi się, że ja jemu też. Na pewno wpadłam mu w oko, bo dawal mi pewne sygnały. Pewnego wieczoru zupełnie przypadkiem znaleźliśmy się na tej samej imprezie. O wiele za dużo wypiliśmy i wylądowałam u niego. Dla mnie to było coś nowego, nigdy wcześniej mi się nie przytrafiło. Byłam kilka miesięcy po rozstaniu po 6 letnim związku, stąd też chyba po alkoholu zachciało mi się czułości, sama nie wiem. W każdym razie gdyby to tak zostało, byłoby ok. Jesteśmy dorośli, stało się i trudno. Myślę, że mogłabym z nim mieć normalne relacje w pracy, a nawet śmiać się z tego. Problem w tym, że kolesiowi po tej nocy kompletnie odbiło. Zaczął przynosić mi czekoladę do pracy, pisaliśmy caly czas, wysyłał mi nawet zdjęcia co robi, wyszedł z propozycją związku i zachowywał się jak by mu kompletnie odbilo na moim punkcie. To wszystko sprawiło, że poczułam do niego coś intensywnego, tym bardziej, że już od pewnego czasu mi się podobał. Podczas ostatniej nocy kiedy piliśmy wino i rozmawialiśmy na życiowe tematy, zapytalam go czy to nie dziwne, że to wszystko tak szybko się potoczyło i czy to dla niego jest ok. Odpowiedział, że jesteśmy razem i jest dobrze. Zapytałam, czy na pewno, a on potwierdził. Byłam więc spokojna. Rano już się nie odezwał. W pracy był dziwny. Unikal mnie. Miał akurat urodziny, więc przyniosłam mu czekoladki. Nawet nie wstał kiedy składałam mu życzenia. Wiedziałam że ma dużo pracy i zajęcia więc napisalam czy możemy porozmawiać przez telefon. Odpisał, że zadzwoni później, bo jest na imprezie. Nie zadzwonił, nie odezwał się, nic nie wyjaśnił. W pracy zachowywał się jak byśmy się nie znali. Totalnie mnie zignorował. Nie mogłam poradzić sobie z tą sytuacją z racji, że rozkochał mnie w sobie i potraktował jak rzecz, a musimy razem współpracować. Chciałam zwolnić się z pracy, ale postanowiłam zaufać kierowniczce i udało nam się tak pozmieniać grafik żebyśmy nie mieli razem zmian. Mimo wszystko widujemy się często i wtedy zawsze trzęsą mi się ręce i wali serce. Czasem nie mogę cały dzień nic zjeść. Jestem osobą wrażliwa, emocjonalna i do tego mam nerwice lękową, dlatego jest mi tak ciężko. Nie rozumiem dlaczego on mnie tak potraktowal bez żadnego wyjaśnienia. Nie rozumiem po co był ten cały cyrk. Czy ktoś spotkał się z tym wcześniej? Z praktykowaniem tzw "ghostingu" wobec współpracownika? Przecież to nie ma żadnego sensu...