Connor777
Zarejestrowani-
Zawartość
4 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Connor777
-
Dla mnie to mega dziwne, tydzień po rozstaniu nadal tego nie rozumiem... Sama zaczęła do mnie pisać, z początku ją olewałem ale zaczęła do mnie przemawiać. Sama zaczęła zapraszać, doprowadziła do związku po 2 miesiącach pisania i spotykania. Pierwszy miesiąc w związku ekstra wspólnie spędzany czas. Miała dla mnie czas i sama wychodziła z inicjatywą spotkań. Sama chciała poznać moją rodzinę itd. Powtarzała że jest trudną dziewczyną i nie będę miał z nią lekko, ale zarazem powtarzała żebym jej nie rzucał. Widać było cały ten czas że zależy jej i to mega. Po miesiącu nastały dwa ostatnie tygodnie. Najpierw odechciało jej się przytulać i całować przy znajomych bo "boi się uczuć". Prędzej nie miała z tym problemów a nawet chciała się całować gdy ktoś akurat przyszedł. Nie rozumiałem tego ale stwierdziłem że jak nie chce przy ludziach to trudno. Potem przestała mieć dla mnie czas, nie że spotykała się z koleżankami czy coś. Siedziała w domu albo z rodziną, po fakcie mi mówiła że była na "spotkaniu rodzinnym" gdzie się później dowiedziałem były jej kuzynki z chłopakami. Z początku dużo mówiła mi o swoich wujkach, kogo muszę poznać a kogo unikać, ale finalnie miałem wrażenie że robi wszystko abym ich nie poznał i nie poznałem. Gdy spytałem się o co chodzi to mi powiedziała że już tak ma że się odcina i izoluje bo boi się uczuć, a jak sama powiedziała zaczęła tak robić bo zobaczyła że mi zaczęło mocniej zależeć (a faktycznie tak było, po miesiącu związku dopiero mocno się zakochałem). Nadal mówiła że jej na mnie zależy, ale ona już tak ma, że prosi o cierpliwość itd. Starałem się jak mogłem to wytrzymać, ale w końcu po dwóch tygodniach olewania miałem dość. Nasi wspólni znajomi widują się z ukochanymi 4-7 razy w tygodniu, zależy ile mają czasu. A ja dostałem nawet opierdziel że chcę się spotkać choć na chwilę po kilku dniach (miała czas ale nie chce się tak często spotykać, szkoda że prędzej było inaczej). W końcu pęknąłem i się wkurzyłem bo zmieniła się o 180 stopni, spotkaliśmy się to wyjaśnić, myślałem że pogadamy i się pogodzimy. Tyle że ona powiedziała że ona nie nadaje się do związku, że coraz bardziej będzie się izolować bo już tak ma. "Lepiej będzie jak zostaniemy znajomymi bo ranimy się nawzajem". I powiedzcie mi po co to wszystko? Tak jej zależało, ale rzuciła mnie w momencie kiedy się najbardziej zakochałem. Rozkochała mnie i zostawiła ze złamanym sercem. I co to znaczy że się izoluje? Faktycznie jak ją poznawałem to też dużo siedziała w domu mało czasu spędzała ze znajomymi, jak byliśmy razem zaczęła więcej wspólnie się spotykać, sama chciała. A to że boi się uczuć... Z tego co słyszałem kilka lat temu zakochała się w facecie ale rzucił ją po trzech miesiącach bo mu nie dała. Strasznie ją to zabolało i nie chciała być z nikim przez te kilka lat, dopiero na mnie się zdecydowała. Nie zaufała mi czy co? Nawet nie rozmawialiśmy o seksie przez ten cały czas... Zauroczenie minęło, czy może udawała inną osobę żeby mi zaimponować, ale stwierdziła że ona tak nie może i nie pasujemy do siebie? Powiedzcie co o niej sądzicie, warto próbować ją namówić żeby wróciła czy ma coś z psychą i lepiej ją olać? Bo ja serio nie wiem co myśleć, nagle wszystko trafił piorun...
-
Przypomniało mi się, kiedyś miałem taką sytuację, dziewczyna która mi się podobała i rzekomo ja jej wyprawiała osiemnastkę w domu. Króciótko się znaliśmy, pisała że może mnie zaprosi jeśli będzie wolne miejsce (wcześniej odmówiła jednego spotkania z braku czasu) ale jej osiemnastka to był spontan przez wirusa i 2 dni przed dopiero ustaliła termin z tego co slyszałem. Ja akurat przestałem się odzywać na 3 dni, nie chciałem się narzucać ale serio mnie interesowała. W tym czasie zapraszała, do mnie nie napisała, może myślała że ją olałem nie wiem. Usłyszałem że wyprawia, napisałem do niej że wiem ale to luźna gadka że sąsiedzi nie zasną itd. xD Od razu napisała że mogę wpaść, ale "Dawida (mojego dobrego kumpla, chłopaka jej przyjaciółki) nie będzie". Nie mówiła nigdy tego ale wiedziałem że go nie lubi. Olałem to, bo mieszka trochę daleko ode mnie, nie znam jej znajomych, jestem dość nieśmiały i brzmiało dla mnie to jakby zaprosiła mnie z grzeczności wiedząc że nie przyjadę. Dodam że nie wiedziałem dokładnie w którym domu mieszka. Dopiero następnego dnia napisała że było kilka wolnych miejsc a na osiemnastce było kilka moich kuzynów i ta przyjaciółka. Tak myślałem że gdyby serio mnie tam chciała to by napisała że będą ludzie których dobrze znam. Nie ważne co było potem. Pytam co byście myśleli na moim miejscu, bo ja jestem dość nieufny. No i ta kwestia - wpadaj ale jego nie będzie, mało zachęcające. Czy wy byście napisali do kogoś coś podobnego gdybyście chcieli go widzieć?
-
No jak dla mnie udawanie niedostępnej jest żenujące i odstraszające. Znasz zasadę 2 próśb? Po drugim odmówieniu kasujesz numer. To samo kiedy odwołuje tuż przed spotkaniem, dla mnie zachowanie toksyczne.
-
Poznałem pannę X na osiemnastce, super nam się gadało. Ona zna moich kuzynów, mamy wspólną znajomą która jest jej psia psi. Ona mi się spodobała jak żadna inna, z tego co słyszałem ja jej też ale nie wiem na ile. Mieliśmy trochę wspólnego. Ogólnie wydawała się na idelną dla mnie pod każdym względem. Umówiliśmy się na spotkanie w restauracji z tą wspólną znajomą i jej chłopakiem. Od razu przeczuwałem że źle się to może skończyć bo jestem nieśmiały i przy znajomych lipa może wyjść. Faktycznie jakoś głupio mi przy nich było i mało z nią gadałem. Ta koleżanka mówiła mi potem że jak wracali to X była zła że mało gadaliśmy, znajoma do niej że jestem nieśmiały i mogło się zdarzyć. Pisała potem z zainteresowaniem tak jak prędzej. Chciałem naprawić nieudane spotkanie i umówiłem się z nią z wyprzedzeniem kilkudniowym. Od początku coś kręciła że nie wie czy będzie miała czas. Koniec końców odmówiła godzinę przed... "chciałabym się spotkać w innym terminie ale słabo teraz z czasem". Dopiero jak po kilku dniach kumpel powiedział że mnie olała zacząłem podejrzanie na to patrzeć. Wszystko stanęło w miejscu na 3 tygodnie póki dzięki znajomej nie rozstrzygnęliśmy - ja myślałem że jej nie zależy a ona że mi bo na podwójnej randce nie gadaliśmy. Po tej rozmowie sama mnie zaprosiła, spotkaliśmy się we dwoje, niby wszystko spoko. Po spotkaniu pisała jeszcze częściej, po tygodniu już tak nie. Próbowałem ją znowu zaprosić, 2 razy dostałem odmowę bo to idzie na osiemnastkę to mama ograniczyła jej wyjścia przez wirusa (ma 18 ja 20 lat). Choć dowiedziałem się przez chłopaka tej psia psi że się z nią spotkała. Nawet że mówiła że do 20 ma czas a spotkały się o 14. Mówiłem jej że jeśli nie chce się spotkać to niech mi powie - mówi że chce ale jest zalatana, jakby nie chciała to by napisała. Nie pisałem jej tego ale nie chciało mi się wierzyć że nie ma chociaż 2 godzin dla mnie. Po 2 tygodniach nie wytrzymałem i palnąłem po pijaku pół żartem pół serio że kręci z jakimś innym - dowiedziałem się że jakiś typo takie ploty puszcza i że ona ogólnie mu wprost napisała że nic z tego, że sobie dodaje i nie ma takich rzeczy gadać. X była za to na mnie zła, że nie jest z nikim i wie lepiej ode mnie i nie widzi potrzeby tłumaczenia się przede mną. Przeprosiłem ją, ona odpisała że nie jest jakoś zła. No ale od tamtej pory zaczęła totalnie oschle pisać - rzadziej, mniej aż czasem miałem wrażenie że piszę sam do siebie. Po 9-ciu dniach od małej kłótni i 3 tygodnie od spotkania nadal jej nie przeszło, spytałem o kolejne spotkanie a X na to - muszę najpierw pozałatwiać moje nowe sprawy (gdzie prędzej wymigiwała się starymi xd). Po tym definitywnie zakończyłem znajomość, mimo że mi na niej zależało i nadal o niej myślę. Powiedzcie co sądzicie o jej zachowaniu, zapewniała mnie na początku znajomości że nie jest toksyczna ale czy nie właśnie tak się zachowywała? Czy to ja spieprzyłem wszystko? Słusznie się tym przejmuję? Czy może miałem dalej o nią ubiegać, czy to byłoby już głupie latanie za nią? Sorry że tak długo ale chciałem wszystko dokładnie opisać xD