Nie znalazłam podobnego tematu, przepraszam z góry za wysryw, ale muszę się gdzieś wygadać.
Jestem w 31 tc. Ciąża chciana, planowana, cieszę się bardzo. Mam jednak straszny problem z tym, jak wyglądam. Wiem, że to niereacjonalne - przecież jestem w ciąży. Ale nie mogę na siebie patrzeć.
Całe życie walczyłam z brzuszkiem. Od dzieciństwa miałam lordozę i figurę jabłka. Zawsze mój wystający brzuch był omawiany przez rodzinę (o jaka okrąglutka, ale idzie z wypiętym brzuszkiem itd), kiedy byłam nastolatką robiłam wszystko, żeby go schować. Wiecznie się odchudzałam, tyłam, ćwiczyłam, chudłam potem znowu tyłam.
Od kilkunastu lat jestem w szczęśliwym związku, dzięki któremu zaakceptowałam swoje nieidealne ciało, nie mam już problemu z pokazywaniem go, rozbieraniem się, nagością. Ale moje kompleksy powróciły jak bumerang teraz przy ciąży.
Nienawidzę tego, jak ktoś komentuje mój brzuch, nazywa mnie grubaskiem, mamuśką, „o zaczynasz się toczyć”… nie pozwalam go dotykać, całować, oglądać… strasznie w...iają mnie teksty typu pięknie wyglądasz a ja wiem, że jestem wzdetym wielorybem i zaraz nie bede w stanie wlasnych nog zobaczyc…
Brzmi to strasznie, wiem ze to glupota z mojej strony bo nawet nie przytylam w ciazy (caly pierwszy trymestr wymiotowalam, schudlam 6 kg wiec w ogolnym rozrachunku jestem dopiero +1 kg).
Głupota, a jednak odbiera mi radość, odechciewa mi się pokazywać ludziom, nie mam zadnego zdjecia w ciazy.
Czy ktos moze mial tak jak ja i chce sie podzielic tym jak sobie z tym poradzil?