AlicjaW12
Zarejestrowani-
Zawartość
8 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez AlicjaW12
-
Witam.Nie wiem czy ten temat,któraś z Was poruszała,pewnie tak,ale wole zacząć od nowa.Od paru miesięcy spotykam się z facetem,który ma żonę i dwoje dzieci.Nie mieszkają razem i ponoć nie ma szans na to żeby do siebie wrócili,ale rozwodu nie mają.Bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy,rozmawia nam się swobodnie i wszystko niby super się układa i idzie w dobrym kierunku.Okazuje uczucia,stara się,zabiega,ale nie podjął decyzji o rozwodzie.Jak podejmuje ten temat to mówi, że to nie jest dobry czas i żebyśmy skupili się na nas.Ale mi to bardzo przeszkadza,takie bycie kochanką w cale nie jest takie jak dla mnie fajne.Nawet na głupie zakupy nie możemy razem pójść,mieszkamy oddzielnie i naprawdę czuje się okropnie jak wiem,że jedzie do nich do domu,do dzieci.Niby nic ich nie łączy,a jednak...Przeszkadza mi to bardzo i coraz bardziej.Nie chciałabym skreślać naszej relacji,bo to jednak jest jakieś uczucie,ale jak długo będziemy jeszcze się ,,ukrywać"to nie mam pojęcia.Mam prawie 30 lat i potrzebuje stabilizacji i jasności w życiu.A jak pojawią się dzieci to może znajdzie sobie inny obiekt albo wroci do żony.A ja zostanę sama z dziećmi i to ja będę się tłumaczyć i będę tą winną.Potrzebuje rady,bo nie mam pojęcia co robić,może ktoś był w podobnej sytuacji
-
-
To że nie mają ślubu wiele ułatwia.Ze strony prawnej jest czysty i ma większe pole do popisu.Każda sytuacja jest inna i nie będę nikogo oceniać,jak robi to większość.Z natury nie jestem odważna i uwierz,że dużo mnie to kosztowało,żeby podjąć taką decyzję.Chciałam rodziny,miłości,ogniska domowego.Posiadał cechy,które mnie pociągały do niego,było mi z nim bardzo dobrze.Ale właśnie wszystkiego nie mógł mi dać,tego czego pragnęłam od lat.Kiedy poczułam,że to ten facet, to bardzo zaczęło(bardziej niż wcześnie)przeszkadzać to,że ma żonę.Kiedy dzwoniła albo pisała,żeby przyjechał,bo np.coś z dziećmi to odczuwałam ból,złość,smutek.To mi pokazało,że nie chce być tą drugą,że dłużej tak nie dam rady i tak nie chce żyć.Cały czas się gdzieś,,ukrywając" i udając,że tylko mamy koleżeńską relację.Może u Cb przyjdzie taki moment,że powiesz sobie dość.Kilka razy próbowałam zrywać kontakt i nie byłam na to gotowa.Po kilku smsach dalej że sobą utrzymywaliśmy kontakt. Ale teraz pomimo,że chole....boli i ciężko mi jest,cały czas o nim myślę,to wiem,że inaczej nie mogę,musiałam podjąć taką decyzje.Są napewno osoby,które pomyślą,że dobrze jej tak,wiedziała co i jak,tylko czasem miłość,zauroczenie jest ślepe.Chociaż zobacz skoro,krzywdzi w pewien sposób Cb i tą kobietę,tak jak mój mnie i swoją żonę,to czy jest taki wspaniały?A jak to my kiedyś będziemy na ich miejscu?Chyba tacy święci nie są,prawda?Gdyby nas szanowali to nie daliby pozwolenia,abyśmy cierpiały.Potrzebowałam czasu żeby to ogarnąć w głowie,ale wiem,że i tak bardzo boli i tęsknie strasznie.Niby odważna decyzja,ale wcale tak się nie czuję,wręcz przeciwnie mam do siebie pretensje,że tak długo to ciągnęłam.Wcześniej napewno byłoby mi łatwiej...Musisz sama wiedzieć kiedy jest odpowiedni moment na dany krok.Nikt nie powinien decydować za Cb,bo to Twoje życie,uczucia i emocje.To Ty go kochasz i Ty wiesz ile możesz znieść i do jakiego momentu.Tylko moim zdaniem,nie wiem na jakim etapie jesteście,ale jeśli tego nie zrobiłaś to może powiedz mu o tym co czujesz,że nie chcesz się bawić tylko potrzebujesz stabilizacji i chciałabyś żeby uporządkował swoje życie.Skoro nie są małżeństwem to ma łatwiej że strony prawnej,więc powinien się określić czego od życia chce.Jaką kolwiek decyzje się w takiej sytuacji podejmie to nie jest na 100%dobra,a łatwa wcale.
-
No właśnie,pozwalałam i o to mam do siebie pretensje.Tylko,że umiał tak mną gdzieś ,,manipulować",że przymykałam oko.Nawet po pokłóceniu się,jedną wiadomością potrafił mnie przekupić. Dla niego zostawiłam faceta,który nie miał takiego bagażu doświadczeń...Jedyne co to poprostu przestał się starać i wszystko mu było obojętne.Jeden i drugi siebie wart.No ale sama sobie piwa nawarzyłam...
-
No właśnie,pozwalałam i o to mam do siebie pretensje.Tylko,że umiał tak mną gdzieś ,,manipulować",że przymykałam oko.Nawet po pokłóceniu się,jedną wiadomością potrafił mnie przekupić. Dla niego zostawiłam faceta,który nie miał takiego bagażu doświadczeń...Jedyne co to poprostu przestał się starać i wszystko mu było obojętne.Jeden i drugi siebie wart.No ale sama sobie piwa nawarzyłam...
-
Masz rację ani dla mnie ani dla jego żony sytuacja nie jest komfortowa. Dokładnie,nie widzi żadnego problemu,ale o co mi chodzi,przecież jest ok.Czas pokaże co dalej i lepiej czerpać z życia jak najwięcej itp.Takie teksty to już od samego początku słyszałam,bo nalegałam od razu na określenie się,na rozwód.To wypierał się,że mając dzieci to nie jest takie proste i że covid itp. Wiesz,pomimo,że ze sobą nie mieszkają i niby nic ich nie łączy,to na urodziny czy święta był w domu,więc chyba taka zła i wredna ta jego żona nie jest.Zależy jej na dzieciach.
-
Wiem,że to dobra decyzja i inaczej nie można było zrobić,tylko uczucia są uczuciami i trochę ciężko mi z tą całą sytuacją.Tak rzeczywiście próbował się skontaktować,pisał,że chce porozmawiać i trochę odbił piłeczkę,bo stwierdził,że nawet nie mogliśmy o tym pogadać,bo ja nigdy nie mam czasu.No jest tak,że mam mniej czasu ze względu na pracę i moją rodzinę tzn.rodziców.Chce się zobaczyć i omówić sytuację,tylko dla mnie jest wszystko jasne.Wiesz,uważa,że tu nie ma czego wyjaśniać,nie ma rozwodu i tyle.Jak narazie nic nie odpisuje,ale serce boli
-
Wysłałam wiadomość,że jeśli chce żebyśmy dalej ze sobą tworzyli coś więcej,to dłużej nie mam za miaru czekać.Jeśli mu zależy to ma podjąć odpowiednie,dojrzałe decyzje i albo się rozwodzi i jesteśmy razem albo wraca do niej albo też szuka sobie innej naiwnej kobiety.Jak narazie czekam na jakąś decyzję,jest cisza...Więc zobaczymy jak sytuacja dalej się rozwinie.Już czas był na podjęcie takiej decyzji,chociaż bardzo boli.