Dziewczyny, temat wałkowany setki razy na forach, ale serio potrzebuję wsparcia i rozmowy. Synek (5mcy) spadł mi z łóżka. Sekundy, po prostu sekundy a nie daruję sobie tego nigdy. Nie wiem, jak pokonał w kilka sekund taką odległość. Nigdy tego nie robił i nie powtórzył tego od dnia upadku. Serce mi pęka, szaleję ze zmartwienia. Pojechaliśmy z małym do szpitala, lekarz go zbadał, powiedział, że nie ma czym się martwić, wszystko jest ok. Mały ma tylko guza na głowie. I ten guz właśnie mnie niepokoi, bo jest mięciutki, wręcz płynny. Lekarz to widział, powiedział, że się wchłonie. A ja zrobiłam najgorszą możliwą rzecz, naczytałam się artykułów w necie i odchodzę od zmysłów. Mamusie, miałyście kiedyś taki przypadek, że u niemowlaka guz na głowie nie jest twardy a miękki? Dzwoniłam do szpitala po raz kolejny, lekarz mówi, że to nic, że zniknie, ale ja już nie mogę z nerwów. Dziecko zachowuje się w pełni normalnie, nic mu nie jest, ale ja tak bardzo się boję.