Jestem w rozsypce...Opowiem tak w skrócie.... Po 7 latach związku zdradzilam narzeczonego (zaręczeni od dwóch lat).... Często się kłóciliśmy, byli między nami źle, nie mogliśmy się dogadać... I w tym czasie poznałam kolegę w pracy, zaczęłam się przyjaźnić a później doszło do innych rzeczy... Po kilku miesiącach spotykania powiedział że mnie kocha ja powiedziałam to samo, bo tak czułam, czułam się idealnie przy nim, dał mi to czego brakowało mi w związku... Razem pracujemy i on zaczął spotykać się z moją koleżanką, po jakimś czasie zaczął z nią być ale spotykał się też ze mną.. Niestety godziłam się na to...
Po jakimś czasie och związku powiedział mi że chciał by żeby jego dziewczyna z nim zerwała bo on nie wie jak to zrobić a chcę być ze mną... Niestety tak się nie stało. Ona z nim nie zerwała a on z nią też, spotykaliśmy się dalej aż on oznajmił mi że ona wprowadza się do niego... Zaczęło być mi z tym ciężko i co raz więcej się kłóciliśmy aż wyszło to że on jednak przestał mnie kochać przez te kłótnie i ma dość słuchania mojego gadania... Strasznie mnie tym zranił, powiedziałam że zniszczył mi życie... Twierdzi że zmienił się przeze mnie bo za dużo się wykłócałam, mówi że jemu też ciężko i chciał by żeby było między nami dobrze ale nie będziemy razem...
Najgorsze jest to że ja go chyba nadal kocham... Odechciało mi się żyć, jest mi ciężko i wszystko mnie dobija... W pracy muszę patrzeć na nich jak są razem... Co do narzeczonego jego chyba też kocham, chciala bym wszystko naprawić, ale ciężko czasami się z nim dogadać i nie wiem co robić... Nie chciała byn się rozstawać z narzeczonym, wiem że zrobiłam błąd zdradzając... Więcej tego nie zrobię... Mam straszne wyrzuty sumienia...
Ale czuję też że kocham tamtego...
Co mam zrobić? Do zdrady się nie przyznam bo nie dam rady...
Jak odkochać się od tamtego chłopaka?
Czuję się okropnie...