Cześć pisze tutaj ponieważ nie radzę sobie ze sobą i swoimi uczuciami. Wczoraj definitywnie rozstałam się z chłopakiem(jest obcokrajowcem) z którym byłam trzy lata. Ostatni rok był dla nas ciężki, miałam dużo pracy, mało czasu a on problemy z praca I zdrowiem. Mimo tego rozmawialiśmy ze sobą codziennie, opowiadaliśmy sobie jak nam minął dzień, zwierzalismy się sobie, jednak wdała się monotonność, ja zmęczona po pracy bo niestety żyłam praca i snem nabrałam bardzo obojętnego stosunku do niego nie zdając sobie sprawy jak to się odbije na nas. Ostatnie 4 miesiące były szczególnie ciężkie długo się nie widzieliśmy, postanowiłam zaproponować żebyśmy zrobili sobie przerwę, on na początku się nie zgadzał mówił ze to zly pomysł, ale ja nie słuchałam ciagle zmęczona potrzebowałam trochę więcej przestrzeni i wydawało mi się ze tsk będzie lepiej. Jakieś dwa może 1,5 miesiąca temu odezwała się do niego jego znajoma ze szkoły, zaczęło się od wspólnego wychodzenia z psami, potem wyjścia na kawę... ja nie czułam zagrożenia ponieważ mówił mi o tym, ze to tylko koleżanka, ze ma chłopaka... wczoraj mi powiedział ze chce definitywnie zakończyć związek, chce spróbować z nią bo z nią się widzi codziennie a ja nie mam takiej możliwości , ale ze nie chce ze mną urywać kontaktu, ze potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć co dalej, powiedział ze nie ma w niej nic szczególnego, nie planuje być z nią na stałe ale nie wir jak to będzie, ze jestem od niej lepsza ale ta odległość która nas dzieli jest zbyt duża, a on potrzebuje bliskości na która w ostatnim Czasie nie mógł u mnie liczyć. Łatwiej mu zrezygnować ze mnie ponieważ jestem daleko. Mieliśmy zaplanowana wycieczkę w marcu i powiedział ze jest to nadal aktualne... ale żebym dała mu teraz czas... miesiąc. Utrzymuje dobre stosunki z jego mama która mnie teraz pociesza bo ciagle rycze, mówi ze jeszcze się zejdziemy, bardzo bym tego chciała bo wiem ze doszło do tej całej sytuacji z mojej winy i bardzo bym chciała to naprawić co myślicie?