Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anita32

Zarejestrowani
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

6 Neutral

1 obserwujący

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Po latach przemyśleń doszłam do dziwnego wniosku, że moja matka chyba ....lubiła mnie bić. Dawało jej to poczucie wyższości, może jakiejś satysfakcji, dominacji. Myślę tak, dlatego, że u nas lanie było całym rytuałem. Odpowiednie miejsce, zasłonięte zasłony, odpowiedni pasek, lub inne "odpowiednie" narzędzie. Lanie zawsze poprzedzała długa przemowa, że byłam nieposłuszna, że to i tamto, źle lub nieodpowiednio się zachowywałam. Czasem leżałam 20min. z wypiętym gołym tyłkiem nim zaczęło się lanie. Potem była przerwa, ,znowu rozmowa, potem dalsze pasy, potem musiałam przeprosić, odnieść narzędzie lania na miejsce. Za większe wybryki np. uwaga w szkole, dostawałam na drugi dzień jeszcze kilka razów "na utrwalenie". Na zbity poprzedniego dnia tyłek było to bardzo bolesne. Kiedyś (miałam może ze 12-13lat)nie chciałam przynieść takiego wąskiego paska do lania "na powtórkę". Matka najpierw prosiła, potem ostrzegała, i w końcu groziła, ale ja byłam nieugięta. Chciałam się jej postawić że NIE i koniec. W końcu sama poszła, i wróciła ze sznurem od magnetofonu. Dostałam takie prańsko, że widziałam gwiazdy, a następnego dnia nie poszłam do szkoły. Tyłek miałam cały fioletowy i w pręgach. Wyglądał tak jeszcze długo. Od tej pory przynosiłam posłusznie każdy pasek o który prosiła, i posłusznie i z pokorą przyjmowałam karę. Sytuacja taka powtarzała się z małymi przerwami mniej więcej do końca szkoły średniej. A ona zawsze po laniu siadała majestatycznie w fotelu, i ze spokojnie wypalała papierosa, jakby z poczuciem spełnienia dobrego obowiązku...
  2. Pewnie się różnią. Mnie mama nie biła kablem, ale za to skakanką. Lanie pasem było normalnym rutynowym laniem; za karę, za złe oceny, za inne przewinienia. Ale kiedy mamę wkurzyłam wtedy w ruch szła skakanka. Taka zielona plastikowa winylowa, z drewnianymi rączkami. Bałam się jej strasznie, i działała na mnie niesłychanie motywująco. Niestety, i tak kilka razy nią obrywałam. Ból przeszywający, jak by ktoś ciął tyłek żyletką, pupa paliła żywym ogniem.Raz jak mama w ostrym wkurzeniu wprała mi kilkanaście razy po gołym tyłku, o mało się nie posikałam z bólu. Na widok skakanki do tej pory dostaję dreszczy !
×