Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anita32

Zarejestrowani
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

6 Neutral

1 obserwujący

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Tak Sylka, z pewnością masz rację, ukochanej osoby raczej nikt nie opuści. Ja też mam czasem wyrzuty sumienia, ale jak sobie przypomnę ile mnie tyłek szczypał, jak chowałam siniaki przed koleżankami w szkole, jak chodziłam w lecie w kryjących rajstopach, żeby nie było widać śladów po laniach, i jak mam zrujnowaną psychikę od wyzwisk, krytyki, to od razu mi one przechodzą. Nie chce mi się jej widzieć , słyszeć, ani z nią korespondować ! Tak po latach -już jako dorosła osoba- uświadamiam sobie że że chyba trafiłaś w sedno. Bycie sędzią na pewno nie było dla niej łatwe, na pewno była zestresowana. Na pewno miała trudną i odpowiedzialną pracę, dlatego potem bardziej przebranżowiła się na prawnika od spółek itp. Ale tak czy inaczej, nawet jeżeli nie byłam idealnym dzieciakiem, nie był to powód do dawania lania za błahostki, i to niemal codziennie przez ileś lat !!! Dobra, może trochę przesadzam, ale między 10 a 15 rokiem życia dostawałam lańsko pasem średnio co najmniej trzy razy w tygodniu...
  2. Dziękuję; Myślę że wystarczającą karą dla niej jest właśnie to, że jej ne odwiedzam. Wie dlaczego, kiedyś wygarnęłam jej jak mnie traktowała jako dziecko, i w latach kiedy dorastałam. Dziś już nie może do mnie powiedzieć że muszę dostać pasem przez d upę żebym lepiej słuchała ... Nie może powiedzieć nic.
  3. Moja mama była szanowaną pedantyczną panią prawnik na wysokim stanowisku. Na dodatek pochodzącą z dobrej rodziny, i surowo wychowywaną w dzieciństwie. Była egocentryczką i apodyktyczną jedynaczką, która wiele osiągnęła. Ja jako kilkuletnia dziewczynka nie do końca spełniałam wszystkie jej oczekiwania. Chciała mieć chyba piękną, mądrą, córkę od razu z umysłem dorosłej osoby. Nie miała do mnie cierpliwości, nie poświęcała mi wiele czasu, choć wychowywała mnie sama. (Tata odszedł od niej kiedy byłam jeszcze bardzo mała/teraz nawet się nie dziwię/). Uważała że powinnam wiedzieć to czy tamto, zapominała że jestem dzieckiem. Od małego dostawałam klapsy, praktycznie codziennie; bo coś źle założyłam, bo nos nie wydmuchany, bo but rozwiązany... Chciała mieć dziecko idealne, i móc się nim pochwalić. NIESTETY idealna nie byłam. A to się pobrudziłam, a to coś rozdarłam, a to rozlałam. Jak chyba każde dziecko. Wtedy krzyczała na mnie, i dawała kilka mocnych klapsów. Pierwsze lanie pasem pamiętam bardzo dokładnie: Poszłyśmy z mamą, jej koleżanką, i jej córką o rok, czy dwa lata starszą ode mnie na sanki do parku. Panie spacerowały, a my zjeżdżałyśmy na sankach bawiąc się. Mnie coraz bardziej chciało się siku po wypitej przed wyjściem na rozgrzewkę gorącej herbacie. Powiedziałam jej o tym. Mama powiedziała, żebym zjechała jeszcze kilka razy, i już powoli się zbieramy. Minęło jeszcze dobrych kilka chwil, i wszystkie cztery udałyśmy się na podwieczorek do mamy koleżanki. Po drodze zrobiło mi się chłodno, czułam, że już nie wytrzymam, powiedziałam mamie, ale ona stwierdziła, że muszę wytrzymać, i że za 3 minuty będziemy już na miejscu i pójdę do toalety. Gdy weszłyśmy do mieszkania mama rozebrała siebie, a potem mnie. Kiedy zdejmowałam ocieplacz mama zauważyła że mam mokre rajstopy....Poczerwieniała ze złości, do mnie syknęła po cichu, że mnie tak w domu zleje, że na d upie długo nie będę siadać. Koleżanka mamy zapytała czy coś się stało, chyba domyślając się sytuacji. Mama odparła jej z przyklejonym uśmiechem, że wszystko w porządku, tylko jest mi zimno i nie będzie mi zdejmować spodni od ocieplacza. A w ogóle to się trochę spieszymy, więc wypijemy tylko herbatę i jedziemy do domu. Szybko wypiłyśmy herbatę, i mama zadzwoniła po taksówkę. Był to idealny powód żeby wyjść. W taksówce usłyszałam jakim to jestem wstrętnym bachorem, i ile jej wstydu narobiłam, i że koleżanka pewnie zobaczyła że się posikałam, i opowie innym koleżanką z pracy... Matka aż kipiała ze złości, wyzywała mnie od gówniar i szczochów, jeszcze w taksówce na ucho powiedziała, że jestem za duża żeby robić w majtki, i dlatego po raz pierwszy dostanę lanie pasem na goły tyłek, żebym na długo zapamiętała swój występek. W domu matka szybko się rozebrała, i poszła do garderoby. Ja jeszcze się rozbierałam, gdy wróciła z cienkim brązowym paskiem złożonym w pół. Łzy płynęły mi po policzkach już po drodze, bo wiedziałam że byłam niegrzeczna i narozrabiałam, ale na widok paska rozpłakałam się na dobre. Matka rozpięła i opuściła mi spodnie od ocieplacza, schwyciła mnie mocno za ramię i zaczęła lać. Zaczęłam tańczyć okładana raz po raz skórzanym paskiem. Matka darła się, że narobiłam jej strasznego wstydu i obciachu. Oberwałam kilkanaście pasów. Gdy usiadłam na podłodze rycząca zostawiła mnie. Po chwili kazała zanieść ocieplacz do łazienki, a mnie przyjść do gabinetu. Posikana i zaryczana wykonałam posłusznie jej polecenie. Kazała mi na siebie popatrzeć, zwyzywała od gówniar i ...i. Zaczęła rozmowę, czy widziałam żeby inne dzieci w moim wieku (miałam 7 lat)robiły siusiu w majtki...Zapytała dlaczego to zrobiłam? Nie umiałam znaleźć żadnej odpowiedzi, wiec milczałam ze wzrokiem wpatrzonym w podłogę. Trzymana za ramię dostałam kolejne parę pasów, znów wybuchłam płaczem. Znów padały jakieś pytania których oszołomiona laniem i płaczem nie słyszałam. Ostatnie z nich brzmiało czy zasłużyłam na solidną karę. Przez łzy odpowiedziałam że tak. Zostałam poproszona o przełożenie się przez krawędź kanapy. Wykonałam posłusznie polecenie (wcześniej klapsy dostawałam zazwyczaj przełożona przez kolano). Matka ściągnęła mi do kolan posikane mokre rajstopy i majtki. Zapytała czy wiem za co zostanę ukarana? Powiedziałam że tak, na moją gołą pupę po raz pierwszy w życiu spadł raz cienkim skórzanym paskiem. Myślałam w pierwszej chwili że dotknęło mnie coś gorącego. Kolejne razy były jeszcze gorsze, świst pasa, rycząc darłam się, a matka lała konsekwentnie raz po razie. Jak już uspokoiłam się trochę po jakichś dwóch kwadransach zostałam zaprowadzona do łazienki, w międzyczasie poinformowana, że od tej chwili za każdym razem jak popuszczę w majtki to zostanę tak ukarana. W lustrze przez chwilę widziałam moją pupę udekorowaną gęsto pręgami i śladami po pasie. Widok ten przeraził mnie, i na bardzo długo utkwił mi w głowie. Po wyjściu z kąpieli natychmiast zasnęłam. Następnego dnia na miejscu gdzie mama przygotowywała mi rzeczy do ubrania obok bielizny leżała... ceratka i tetrowa pielucha. Matka gdy tylko usłyszała że wstałam oznajmiła że muszę mieć podłożoną "na wszelki wypadek" pieluchę, i za chwilę pomoże mi się ubrać. Prosiłam ją, że nie jest to konieczne, pupa szczypała mnie tak, że wiedziałam że mogę tydzień nie chodzić do Wc, a w majtki i tak na pewno nie popuszczę! Niestety moje słowa nie przyniosły nic dobrego. Matka odwróciła się na pięcie i wyszła. Po chwili wróciła z pasem. Krzycząc że wczorajsze lanie nie wiele mnie nauczyło ściągnęła mi rajstopy i majtki z tyłka, i wlała szybką seryjkę. Na porządnie zbity dzień wcześniej tyłek bolało straszliwie. Ryczałam i szlochałam. Posłusznie zostałam przebrana w pieluchę. Tak chodziłam przez dalszą część dnia. Matka narzekała jeszcze ile przeze mnie ma prania, ile proszku do prania etc. Potem pojechałyśmy na obiad do babci , gdzie po obiedzie zostałam poproszona o wytłumaczenie dlaczego mam "kaczy kuper". Kiedy zawstydzona i czerwona jak burak opowiedziałam babci moją nieszczęśliwą historię, ta skwitowała, że ma nadzieję, że mama dała mi porządne lanie pasem na goła d upę i że powinnam dostać jeszcze poprawkę abym lepiej to lanie zapamiętała (!) Od tej pory lanie wąskim skórzanym paskiem na gołą pupę stało się normalną metodą wychowywania mnie. Towarzyszyło mi nawet kilka razy w tygodniu (!) do końca ogólniaka. W miarę lat liczba pasów była coraz większa, a matka wkładała w lanie więcej siły, a może wściekłości. Pomimo tego że tyłek miałam praktycznie ciągle siny i pocięty pręgami od pasa, nadal nie spełniałam jej wysokich oczekiwań. Obecnie od dłuższego czasu widujemy się wyłącznie z okazji świąt.
  4. Po latach przemyśleń doszłam do dziwnego wniosku, że moja matka chyba ....lubiła mnie bić. Dawało jej to poczucie wyższości, może jakiejś satysfakcji, dominacji. Myślę tak, dlatego, że u nas lanie było całym rytuałem. Odpowiednie miejsce, zasłonięte zasłony, odpowiedni pasek, lub inne "odpowiednie" narzędzie. Lanie zawsze poprzedzała długa przemowa, że byłam nieposłuszna, że to i tamto, źle lub nieodpowiednio się zachowywałam. Czasem leżałam 20min. z wypiętym gołym tyłkiem nim zaczęło się lanie. Potem była przerwa, ,znowu rozmowa, potem dalsze pasy, potem musiałam przeprosić, odnieść narzędzie lania na miejsce. Za większe wybryki np. uwaga w szkole, dostawałam na drugi dzień jeszcze kilka razów "na utrwalenie". Na zbity poprzedniego dnia tyłek było to bardzo bolesne. Kiedyś (miałam może ze 12-13lat)nie chciałam przynieść takiego wąskiego paska do lania "na powtórkę". Matka najpierw prosiła, potem ostrzegała, i w końcu groziła, ale ja byłam nieugięta. Chciałam się jej postawić że NIE i koniec. W końcu sama poszła, i wróciła ze sznurem od magnetofonu. Dostałam takie prańsko, że widziałam gwiazdy, a następnego dnia nie poszłam do szkoły. Tyłek miałam cały fioletowy i w pręgach. Wyglądał tak jeszcze długo. Od tej pory przynosiłam posłusznie każdy pasek o który prosiła, i posłusznie i z pokorą przyjmowałam karę. Sytuacja taka powtarzała się z małymi przerwami mniej więcej do końca szkoły średniej. A ona zawsze po laniu siadała majestatycznie w fotelu, i ze spokojnie wypalała papierosa, jakby z poczuciem spełnienia dobrego obowiązku...
  5. Pewnie się różnią. Mnie mama nie biła kablem, ale za to skakanką. Lanie pasem było normalnym rutynowym laniem; za karę, za złe oceny, za inne przewinienia. Ale kiedy mamę wkurzyłam wtedy w ruch szła skakanka. Taka zielona plastikowa winylowa, z drewnianymi rączkami. Bałam się jej strasznie, i działała na mnie niesłychanie motywująco. Niestety, i tak kilka razy nią obrywałam. Ból przeszywający, jak by ktoś ciął tyłek żyletką, pupa paliła żywym ogniem.Raz jak mama w ostrym wkurzeniu wprała mi kilkanaście razy po gołym tyłku, o mało się nie posikałam z bólu. Na widok skakanki do tej pory dostaję dreszczy !
  6. A ja uważam że ważniejsze jest zdrowie, wygoda i co komu pasuje. Miałam brata w tym samym wieku, i zawsze chodziliśmy we wspólnych rajstopach. Nie jestem pewna czy brat sam lubił się tak ubierać, czy robił to bo mama mu kazała, ale nie miał problemu z zakładaniem różowych czy turkusowych rajstop. Zawsze i tak zakładał na nie skarpetki i nic nie było widać. Czasem w bardzo zimne dni mama dawała nam pod spód cienkie elastyczne rajstopy, a na wierzch zakładaliśmy grubsze, i dopiero spodnie to też nie było problemu. Jak byliśmy starsi to mama pozwalała nam wspólnie wybrać wzory i kolory. Po domu też lataliśmy w samych rajtkach i nikt się nie przejmował.
×