Ech muszę się wyżalić przez internet bo normalnie wybuchnę dwa lata temu poznałem pewną dziewczynę w pracy i jakoś szybko się w sumie zaprzyjaźnilismy. Praktycznie pół dnia spędzaliśmy razem i smieszkowaliśmy, w sumie z żadną dziewczyną wcześniej nie czułem się tak dobrze.
Po paru miesiącach postanowiłem coś podzialać bo koleżanka sama często inicjowała kontakt, ale po moim zaproszeniu na kawę zrobiło się drętwo i wyszło, że ma chlopaka przyznam, że mnie to podłamało i ostudziliśmy relację, bo było niezręcznie. Po jakimś czasie jednak sie zaczęliśmy dogadywać i juz do tego nie wracaliśmy.
Znalazłem kogoś innego ale caly czas czuję, że to nie to samo. Niestety porównuję ją z dziewczyną z pracy:/ Ostatnio zauwazylem pierścionek zareczynowy na palcu koleżanki i aż do teraz mnie trzyma mega dół.
Myślę o rzuceniu pracy, chociaż jest mi tu dobrze, ale wsiada mi na psyche każdy kontakt ze znajomą, bo duszę się tutaj okropnie.
Myslicie że przy takim ciągłym kontakcie uczucie w końcu wygasnie? Najgorsze, że nikt inny mnie nie interesuje, nawet bardziej atrakcyjny:/ Czuję, że w ogóle nie żyje własnym życiem.