Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aniechto

Zarejestrowani
  • Zawartość

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Aniechto

    Ucieczka od matki.

    Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.
  2. Aniechto

    Ucieczka od matki.

    Znaczy odstawiała leki po wyjściu ze szpitala, a tam przyjmowała dwa miesiące. Więc moim zdaniem zaczynały lub działały leki ale ona prawdopodobnie stwierdzała, że sobie bez nich poradzi i odstawiała albo były dla niej za drogie (chociaż to mogła wciskać przy poprzednich razach, teraz dokładam się ze swojej wypłaty). Rzeczywiście wyprowadzka mi została
  3. Aniechto

    Ucieczka od matki.

    Jak wyżej (uczę się odpowiadać)
  4. Aniechto

    Ucieczka od matki.

    Szkoda tylko, że sama odstawia przypisane leki po dwóch tygodniach. A sądy mamy takie, że odrzucają wniosek o leczenie na podstawie (o ironio) ochrony praw zdrowia.
  5. Aniechto

    Ucieczka od matki.

    Witam. Wiem, że długie ale naprawde potrzebuję rady, bo na matkę nie mam co liczyć. Jeżeli coś byłoby niejasne to dajcie znać a rozwinę. Z góry dziękuję. Chciałabym się upewnić, czy postępuję właściwie. Chciałabym uwolnić się od mojej matki. Matka była trzy razy w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji, a przynajmniej tak wtedy sądziłam. W trakcie moich prób (mniej i bardziej udanych) poskładania jakkolwiek życia. Brat trafił do Domu Dziecka. Ja musiałam wynieść się do przyjaciółki. Dałam się omamić ciepłymi słówkami, że z nią jest już w porządku, że bedziemy rozmawiać aby nie bylo "niedomówień" (tak nazwała wszystko co przez nią przeszłam, ale nie o tym teraz). Wróciłam do domu. A matka znowu po dwóch miesiącach przestała pracować, nie odzywa się do mnie już pół roku (nawet jednym słowem, nawet głową nie kiwnie). Głównie traktuje mnie jak powietrze, chociaż zdarza się, że mnie popchnie jak idzie. To ona musi przejść przez drzwi pierwsza. Kiedyś coś jej się nie spodobało i ciągnąc za włosy chciała rzucić mną na moje łóżko, biła mnie butem jak małą, nieposłuszną dziewczynkę. Fizycznie nie bolało. Opłacam mieszkanie i prąd. Wyjada moje słodycze zostawiając po 1 ciastku. Chciałam iść za pół roku na studia, odłożyłam na nie trochę pieniędzy. Dzisiaj odkryłam, że mnie okradła. Z 900zl zostawila mi laskawie 50. Nie mówiła jej gdzie dałam pieniądze, grzebała w moich rzeczach jak mnie nie było. Na moje pytania nie odpowiada. Oznajmiłam jej, że zamierzam za dwa miesiące się wyprowadzić (zero reakcji). I tu jest mój problem. Nienawidzę jej i martwię się jednocześnie. Martwię się, że jak ją zostawię to skończy na bruku lub umrze z głodu. Jednocześnie jak wracam z pracy nachodzą mnie straszne myśli. Mimowolnie wyobrażam sobie jak atakuje mnie nożem albo bije, rozbija kubki. Chociaż nigdy nie było czegoś tak mocnego. W dzieciństwie nigdy nie podniosła na mnie lub brata ręki. Nie panuję nad tym, boję się, że nigdy się nie uwolnię i do końca jej dni będę z nią związana. W końcu jak jeszcze rozmawiała, to wspominała ile to ona poświęciła dla nas. Dobrze robię wyprowadzając się? Ona prawdopodobnie nie pójdzie do pracy ani po żadną zapomogę do MOPS'u. Zostanie z niczym. Czy może muszę to wytrzymywać i czekać nie wiadomo na co? Pomocy...
×