Cześć, Zabujany. Wiem, że pisałeś rok temu, ale może to info z mojej strony przyda się, bo kiedyś tu zerkniesz. Ja zauważyłam, że mam chorobę sierocą dopiero w wieku 18 lat, kiedy ciotka mi powiedziała "Czego ty się bujasz? Masz chorobę sierocą?" A ciotka studiowała pedagogikę, więc wiedziała co mówi. Dopiero wtedy skapnęlam się, że mam jakiś problem. Bujanie mnie zawsze uspokajało i robiłam to nieświadomie, też mogłam to robić godzinami.
Zmieniło mi się to dopiero wtedy jak zmieniłam otoczenie, zaczęłam sama próbować nawiązywać relację z ludźmi, próbowałam bardziej się dowartościowywać, bo miałam nadwyraz zaniżoną samoocenę. Oczywiście, też w wieku 18 lat wyprowadziłam się od rodziców i przyjechałam do ciotki do Polski. W wieku 19 lat już mieszkałam sama i to też rzutowało na moją samodzielność, bo po prostu musiałam nawiązywać kontakty z ludźmi i wychodzić z inicjatywy. Unikałam tego na wszelkie sposoby,ale czasami wybory nie było.
Więc, teraz mam 24 lata i już nie bujam się, ALE do tej pory odczuwam skutki choroby, na przykład jest nieczuła w związku z chłopakiem. Moje bujanie się przemieniło w lekkie tupanie nogą, jestem bardzo często zamyślona. Teraz mam tak że mogę usiąść czy położyć się na łóżku i myśleć o niczym i o wszystkim godzinami, ale juz bez bujania.
Czyli wg mnie musisz zwiększyć samoocenę, postarać się poświęcać czas dla swojej połówki i wychodzić z inicjatywy nawiązania kontaktu z ludźmi. Spróbuj wmawiać sobie afirmacje, mi to pomaga! Na przykład mówię "mój związek jest poważny" i tak zaczynam myśleć, powodzenia!!
No i ja też jestem z rodziny pełnej