Mój drugi partner po śmierci pierwszego zamieszkał ze mną nie mająca dzieci a sam miał 2 l. syna i ja jako macocha bez swoich dzieci czułam się z początku dziwnie, nie byłam pewna czy pokocham te dziecko, czy w ogóle się przyzwyczaję i czy będę potem sprawiedliwie traktować je z moimi które w niedługim czasie się urodziły. Okazało się że nie było tak źle jak sądziłam chociaż nagle spadło mi na głowę zajmowanie się 24h dwulatkiem a nie miałam doświadczenia z dziećmi, partner ciągle w pracy na budowie był a po godzinach wykańczanie mieszkań jeszcze ale najgorsze było to, że matka dziecka alkoholiczka której odebrano prawa pojawiała się czasem w moim domu i to rodziło ciężkie konflikty nieraz które trudno było ukryć przed małym, zwłaszcza że zachowywała się agresywnie nie raz. Samo dziecko po latach uważam jak swoje jak również on mnie choć z matką ma kontakt ale minimalny.