Nie sądziłem, że tutaj założę ten temat, bo do tej pory nie miałem takiej potrzeby, a jednak dziś postanowiłem się z kimś podzielić moimi rozterkami.
Ostatnio wiele rzeczy w moim życiu się poukładało. Mam super pracę, dodatkowo prowadzę swoją firmę, która mimo pandemii idzie do góry, mam świetnych znajomych i teoretycznie powinienem być w siódmym niebie, a tak nie jest. Czuję się trochę samotny. Przez ostatnie kilka lat poznałem wiele kobiet, ale co by nie mówić, nie był to materiał na poważne relacje. Czasami już miałem nadzieję, łudziłem się, że tym razem będzie ok, a potem kobieta swoim zachowaniem tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że na poważne relacje się nie nadaje. Gdzieś tam przez te lata przewija się też pewna dziewczyna - taka miłość z lat szkolnych, z którą spędzałem dużo czasu kiedyś. Ja się jej bardzo podobałem, ona mnie. Tak naprawdę nie byliśmy nigdy razem, ale byliśmy zakochani w latach szczeniackich, niestety ja byłem wtedy bardzo nieśmiały i nie potrafiłem nawet za bardzo tego poprowadzić (byłem wtedy strasznie niepewny siebie, dopiero po kilku latach udało mi się to naprawić). Spotykaliśmy się, chodziliśmy razem często na spacery, przytulaliśmy się i pisaliśmy tony SMS-ów - miło mi się do tego wraca. Dziewczyna mieszka kilka kroków ode mnie, nasi rodzice się znają. Przez te wszystkie lata gdzieś tam się mijaliśmy, co jakiś czas wpadaliśmy na siebie, raz nawet byliśmy razem na zakupach świątecznych. Potem ona zapraszała mnie na łyżwy w większym gronie, ale akurat nie mogłem i musiałem odmówić. I tak lata mijały, ona swoje związki, ja swoje. Wreszcie ponad rok temu tak z czapy polubiła mi zdjęcie na IG. Znak żaden, ale w sumie stwierdziłem, czemu nie i napisałem do niej. Popisaliśmy trochę i zaproponowałem wyjście na piwo. Napisała, że ona nie może, ale jej chłopak pójdzie (nie wiedziałem, że ma chłopaka). Oczywiście podziękowałem i na tym skończyliśmy.
I, mimo że poznałem naprawdę wiele kobiet przez te lata, wiele teoretycznie "ładniejszych", to ona i tak jest dla mnie najładniejsza i ma "to coś". Ja też teraz bardziej doceniam takie dziewczyny jak ona, im człowiek starszy, tym dojrzalej patrzy na życie i przyszłość. I mimo upływu lat, ciągnie mnie do niej, wydawało mi się, że minie to kiedyś, ale chyba to się nie stanie. Oczywiście nie jestem zakochany, funkcjonuję normalnie, po prostu ona jest gdzieś tam z tyłu głowy cały czas, nieprzerwanie od tylu lat. Być może wpływa na to fakt, że też nigdy nie spróbowaliśmy razem czegoś więcej, mimo, że nas ciągnęło do siebie i byliśmy dla siebie atrakcyjni. Teraz z tego, co wiem, znowu jest sama, ale głupio mi kolejny raz pisać i "badać teren". Chyba mam gorszy czas przez tę pandemię i musiałem się wyżalić takim wpisem.