Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

adamadamczewski

Zarejestrowani
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez adamadamczewski


  1. Czy waszym zdaniem, jeżeli od kilku miesiecy mieszkam sam, żona nawet nie zapyta co slychac to to jest normalne? Pomijam fakt ze mozna sie na kogos obrazic i swiadomie karać, ale chyba jak nawet sie nie zapyta przez taki okres czasu to trzeba zapomniec?  Czy mozna za kims powiedzmy tesknic a przez ponad 2 miesiace nie dac po sobie tego poznac?


  2. 3 minuty temu, Jack445 napisał:

    Spróbuj. Nie możesz jej tak na siłę zmieniać. Ona sama musi chcieć. Z siostrami musi mieć kontakt i to musiałbyś odpuścić, pogodzić się z tym, a resztę sami ustalcie.
    Mi się próba powrotu nie udała, ale przynajmniej spróbowałem i po tym jestem mądrzejszy i spokojniejszy. Nie zastanawiam się co by było gdybym spróbował, bo spróbowałem i nie wyszło.

    Piewrszy raz na 2 miesiace rozstalismy sie w czerwcu i lipcu. Wrocila wowczas z szeregiem pretensji, bylem bardzo ugodowy, okazywalem milosc. Niestety ona po 2 miesiacach rozlaki nic sie nie zmienila... nic.... nie wspomne ze po powrocie w wakacje obiecala terapie a potem powiedziala ze nic nie obiecywala... czy dalbys po raz drugi szanse? 


  3. Kochani, z okazji walentynek zona napisal do mnie smsa: ze ewentualnie rozwaza mozliwosc wspolnego mieszkania, jednak nie wyobraza sobie terapii malzenskiej. Mam dylemat jak postapic... z jednej strony we mnie jakas milosc pozostala, nie wiem jak u niej. Z drugiej wiem ze po wspolnym zamieszkaniu bez tearpii to kwestia czasu jak zaczniemy drzec koty


  4. Jezeli idzie o dzieci to sa jescze małe, w dodatku dziewczynki. Wiesz może nie uklada mi sie z zona ale uwazam ze jest dla nich dobra matka. Mysle tez ze zabierajac jej dzieci bede toczyl latami batalię i szargał nerwy, nie wspominajac o ciaganiu dzieci po psychologach. Nie mieszkamy juz razem, dzieci widze co 2-3 dzien, po rozwodzie pewnie wyjada daleka ode mnie. Poza siostrami dzieci to caly swiat mojej zony, dlatego czuje sie tak pewnie. Bo co ona traci? nic. Nie straci dzieci i jeszcze alimenty dostanie, w dodatku zamieszka z ukochan rodzina. Do matki rowniez dzwoni i stawia mnie w zlym swietle. Bylem tyle w tym zwiazku ze wzgledu na dzieci. 


  5. 15 minut temu, robięjaklubię napisał:

    Nikt nie powie ci nic mądrego, po tak krótkim opisie. Jedno jest pewne strategię musisz zmienić bo ta nie działa. Myślę, ze siostra jest jej powiernikiem i się jej żali. A gdyby tak, nie dać jej powodów do mówienia złych rzeczy. Zacząć być uprzejmym, do rany przyłóż, nie dać się ponieść, mówić jej miłe rzeczy i wybadać jak dię sprawy mają. Potestuj, pozew nie ucieknie. Jak chcesz możemy popisać na priv bo tu o prywatnych sprawach ciężko.

    Ola

    Probowalem byc uprzejmy. Tak jak napisalem wczesniej ma jeszcze 4 siostry z kazda musi pogadac kilka razy dziennie. Zmienilem strategie ze bylem ujprzejmy i mily. Wowczas nasmiewala sie ze mnie do siostr ze boje sie ze mnie zostawi 😉 wiem to bo nawet nie blokuje telefonu i nie ma problemu aby o sobie poczytac 


  6. 21 godzin temu, Margo napisał:

    Ale nie bardzo mogę sobie to wyobrazić.  Czyli co dzwoni do siostry i opowiada, że np mąż wstał o 8, poszedł do łazienki a potem odpalił laptop i pracuje. I taka relacja parę razy dziennie po 15- 20 minut. Moja siostra spytała by się mnie czy przypadkiem nie zwariowalam - zresztą mąż zapewne też by się nad tym zastanawiał. 

    Ma w sumie 4 siostry i przez caly dzien zdaje relacje co robi, co sie wydarzylo wczoraj, co zlego zrobilem, co zlego zrobila moja siostra matka czy ojciec. Na telefonie spedza duza czesc dnia. Jezeli nie rozmawia glosowo to piszez przez komunikatory, oglada 100x przeslane jej filmy np dotyczace dzieci siostr. Wszystkie siostry sa podobne, ich mezowie to tylko atrapy. Wiele lat przymykalem na to oko bo sam jestem cholerykiem ale ja nie wisze na telefonie caly dzien. Postanowilem cos zmienic tlumaczac proszac, niestety niewiele to dalo. Tak sie uwzialem i zaczalem nalegac na zmiane ze sie wyprowadzila 🙂 Stwierdzila ze za kilka miesiecy wraca do domu rodzinnego 🙂 do siostr 🙂 Teraz postawilem warunek ze albo terapia albo rozwod. NIe mieszkamy od kilku miesiecy razem


  7. 17 godzin temu, Jack445 napisał:

    Znam to...  Moja nie była cholerykiem, tylko ciągle coś ją denerwowało...
    Nie zauważałem tego, bo sam czasem też podniosłem głos i często byłem zestresowany pracą, ale kiedy moje dorosłe dzieci zaczęły odnosić się do mnie tak jak żona, czyli drzeć ryja jak coś im nie pasowało, przejrzałem na oczy i w końcu odważyłem się wyprowadzić.
    Żona oczywiście uznała, że zdrada, porzucenie rodziny, a prawda taka, że bez niej żyje się o wiele spokojniej.  Kiedyś była inna.

    Widze niestety to samo, dzieci zaczynaja sie do mnie zwracac z podniesionym głosem jak ona


  8. 7 godzin temu, julka.roxi.btslove napisał:

    Zgadzam się - może najlepszym działaniem będzie wyciszenie się gdy ona atakuje, znam to z własnego domu, mama z ojczymem czasem się tak zetrze że gdy jedno nie ustapi jest burza w szklance wody. Najlepiej wyjść i poczekac godzinę czy ile ona potrzebuje- sam wiesz to najlepiej ile aż ochłonie i wrócić i dopiero nast. dnia podjąć temat awantury o ile jest tego wart w ogóle.

    Nie ochłonie po kilu godzinach, wychodziłem nie raz, wracałem było bez zmian


  9. 7 godzin temu, julka.roxi.btslove napisał:

    Myślę że robisz co możesz i dobrze robisz, trzeba spróbowac wszystkiego. Rozumiem jej opór ale mimo to ja osobiście bym poszła na jej miejscu ale może nie jestem tak wstydliwa tylko wygadana a ona zupełnie inna, mimo to wg mnie powinna iśc bo co jej zależy? co straci- nic. Najwyżej doopa z tego wyjdzie ale warto spróbować i nie rezygnować po 2-3 spotkaniach tylko parę razy iść, na żadną chorobę nie pomoże lek podany 2 dni trzeba czasu. Ja bym na Twoim miejscu nadal nalegała na to ale nie nalegała dosłownie tylko na spokojnie prosiła, tłumaczyła. Powiedz jej że na rozwód zawsze jest czas, powiedz że jak się nie uda po paru wizytach to możecie to zrobić, powiedz że dzieci liczą że ona się przełamie, że pokaże że jest odważna że ma jaja i że jej na ich dobru zależy a nie tylko na was dwoje bo przeciez pełna rodzina to głównie dobro dzieci, partnerzy moga żyć oddzielnie i byś szczęśliwi ale dzieci potrzebują pełnej rodziny- tak jej powiedz, podaj argument dzieci.

    Nie mieszkamy razem od kilku miesięcy, argument dzieci jej nie rusza - widzi w jakim smutku kończy sie ich wizyta u mnie, probowalem wszelkich sposobow na wytlumaczenie


  10. 7 godzin temu, Jack445 napisał:

    Twoja żona się nie zmieni. To Ty musisz odpuścić i się zmienić. Niech sobie gada z siostrą. Przełam się i zacznij to ignorować. Noe rozumiesz, że siostra jest dla niej ważniejsza niż Ty ? Jesteś tym drugim i musisz się z tym pogodzić.
    Krzyczy, wszczyna awanturę, to wyjdź i nawet zamknij się w drugim pokoju i ignoruj ją.
    Ty musisz się zmienić, to ona też może się zmieni, a jak nie to się rozejdziecie.

    Probowalem tak ale to biło tylko we mnie. Bo jak uciekalem przed klotnia, zamknalem drzwi w pokoju to je otworzyla i kontyuowala kłótnie 😉 Jej nie zalezy na zlozeniu pozwu, bo moze tak zyc przez nastepne 100 lat


  11. Piszę, bo chyba moje małzeństwo powoli dobiega końca. Jesteśmy ze soba prawie 12 lat, oboje zawsze byliśmy cholerykami. Jak kłocilismy sie to leciały wióry, potem potrafiliśmy życ jakby nigdy nic. Od prawie 2 lat mówię żonie o potrzebie pojścia na terapię małżeńską. Przez te covidy, kwarantanny nasze relacje sie pogorszyly, nie potrafimy już ze sobą normalnie bez krzyku rozmawiac. Nawet czesciowo nie mieszkalismy razem, po powrocie sie staralem byc bardziej spokojny, nie reagowac na zaczepki. Niestety zona nei zmienila sie nic. Dlateto zaczalem nalegac na terapie malzenska gdyz nie chce ciagnac juz takiego malzenstwa ze wzgledu na to ze dzieci patrz na nasze klotnie. MOja zona jest osoba wstydliwa (w stosunku do mnie bardzo odwazna). Brak zgody na terapie tlumaczy tym ze ona nie bedzie sie obcej osobie tlumaczyc ze swojego zycia. Mamy w swoim otoczeniu malzenstwa ktore sa szczesliwe i ktore moglyby nam pomoc - zona oczywiscie nie zgadza sie na zadne rozmowy i porady. Potrafi powiedziec - a co jej moze powiedziec madrego terapeuta, psycholog czy jakakolwiek inna osoba? Pomimo ze sie klocimy, to kocham ją, jednak wydaje mi sie ze ona od kiluk lat jest ze mna tylko z wygody a nie milosci. Mam zatem kluczowe pytanie - czy jezeli ktos kogos kocha i chce ratowac malzenstwo to nie powinien pojsc pomimo wszystko na terapie malzenska, pomimo ze uwaza sie za osobe wstydliwa? Tlumaczylem zonie ze przeciez moze samodzielnie wybrac calkiem obce nam miasto, obca osobe aby ona nam pomogla. Zagrozilem ostatnio rozwodem - odpowiedziala ze moge skladac pozew o rozwod a ona na terapie i tak nie pojdzie. Jestem bliski zlozenia pozwu, bo wydaje mi sie ze jak komus na kims zalezy, na rodzinie, na dzieciach to pojdzie do samego diabla po porade. Czy mam racje?

×