Jestem 1,5 miesiąca po rozstaniu, mężczyzna lat 44. Czuję się coraz gorzej i wbijam się coraz bardziej w poczucie winy, że nie sprostałem wymaganiom "silnej kobiety".
Miałem się za mężczyznę świadomego swojej wartości, a teraz legła ona w gruzach. Moja eks nie opłakuje mnie bynajmniej i myślę, że ulgą jest dla Niej nasze rozstanie.
Znam Ją na tyle, że wiem że rzuciła się w towarzyski wir i pewnie lada chwila pozna kogoś nowego, a ja na własne życzenie się zadręczam i czuję (choć wstyd przyznać) poczucie zazdrości.
Ja raczej nie mam parcia na imprezy, kursy, wychodzenie do Ludzi. Mam własne pasje i zainteresowania, ale teraz mnie kompletnie nic nie cieszy. Mam poczucie, jakbym nie miał przed sobą przyszłości w kwestii związku i to mnie przeraża. Zamiast stanąć na nogi, to z faceta zrobił się ze mnie mały chłopczyk. Nie wiem co mam robić, żeby ruszyć do przodu