Dzisiaj mój pierwszy dzień matki a ja mam ochotę tylko płakać. We wrześniu urodziłam córkę, zaliczona została do wcześniaków bo bardzo mało ważyła a urodziła się w 37 tyg. Opieka neonatologa, różne usg, torbiel w główce która już zanikła i zahaczyliśmy jeszcze o neurologa który stwierdził ze z nią wszystko Ok tyle ze ma napięcie mięśniowe na granicy. Umówiłam się na dzisiaj do fizjoterapeutki a u niej dowiedziałam się ze corka nadaje się na rehabilitacje i powinnam od początku z nią chodzić bo to wcześniak. Mamy 2 tyg żeby nauczyć się obrotów które już były w 5,5 miesiącu ale bardzo sporadycznie. Dziecko ani nie zamierza pełzać ani raczkować nic. Jak położę ją na brzuchu to się przewraca na jedna stronę i to na tyle. Mam takie wyrzuty sumienia ze jeszcze trochę i będę musiała ja się leczyc u psychiatry. Wykańcza mnie to macierzyństwo. Ktoś może miał podobnie, wyszliście z tego czy nie obyło się bez rehabilitacji?