Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marrgareet

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez marrgareet

  1. Ostatnio męczy mnie to że mojego narzeczonego łączy coś z byłą partnerką, którą był 10lat temu utrzymując od roztania znajomość. Łączy ich dość dużo moim zdaniem gdyż mileli mieć wspólnie dziecko za czasów bycia razem, była to wpadka a ona za nim go poinformowała zdążyła usunąć, dowiedział się po fakcie. To mniej więcej przyczyniło się do ich rozstania, które jak mówi było w stosunkach przyjacielskich i nadal utrzymywali kontak po, pisali, umawiali się na "zrobienie flachy", noo kontak był może nie częsty bo ona wyjeżdżała do Niemiec i co jakiś czas wracała, w sumie nadal tak żyje. W naszym związku poznałam ją już na początku, a o tej ciąży dowiedziałam się od jego znajomych nie od niego.. Sytuację które wpłynęły na moje analizy i podejrzenia zaczęły się od tego; od niej SMS żeby pomógł bo akumulator jej padł, pojechał tylko gdyby nie przypadek taki że zobaczyłam SMS i się zapytałam o co chodzi dopiero wtedy mi powiedział że potrzebowała pomocy to pojechał i pomógł. Tylko czemu nie powiedział mi? Gdyby nie przypadek w ogóle bym się nie dowiedziała. Następna sytuacja to że przyjechała do niego bo chce żeby pokrowce w samochodzie na siedzenia jej założył tu wspomnę, że wtedy nie mieszkaliśmy razem i wydywaliśmy się tylko na weekend a to było w tygodniu. Kolejna to że przyjechała do niego ze znajomymi na podwórko na pogawentki a skończyło się tak, że znajomi coś się pokłócili i pojechali a ona została u niego i chwilę jeszcze gdzie siedzieli i rozmawili do tego przyznał mi się po paru dniach jak do niego przyjechałam. Wcześniej rozmawiając z nim przez telefon nic nie wspomniał o tym tylko że siedział w domu przed telewizorem. I następna gdzie dzwonią do nas znajomi i pytają się czy podjedziemy na ławeczki koło placu zabaw, od razu zadeklarował że nie ma ochoty i nigdzie nie jedziemy po rozmowie z trzy minuty, sprawdzając Facebooka zobaczyłam świeże zdjęcie znajomej od telefonu z tą jego byłą dziewczyną, szturcham go mówię patrz a chciała żebyśmy przykechali nie mówiąc nic że ona jest z nimi dziwneee, poczym zapadła chwila ciszy i nagle mój narzeczony a może pojedziemy na chwilę do nich? Ja niewiele myśląc mówię spokojnie "a bo ona jest to już chcesz podjechać" Zareagował nerwami, z tekstem "boże co ty sobie wymyślasz tak tylko powiedziałem" nic się nie odezwałam, było to pod koniec tamte go roku. A na początku tego roku to w ogóle jakieś dziwne sytuację się wplątały, siedząc u znajomych dowiadujemy się że ona ma przyjść na blanta i posiedzieć, no dobraaa tylko że gdy była już pod domem, spaliła blanta ze znajomą i nie chciał wejść do domu.. Kompletnie nie wiedzieliśmy o co chodzi, a nagle czy ją odwieziemy pyta przez znajomą to my że w porzadku bo zaraz sami jedziemy do domu, miała czekać pod domem tylko my wychodzimy a jej nie ma... Strasznie dziwne, było widać że to było zmieszanie, jakieś nie do powiedzenia, nie do informowanie przez znajomą no ewidentnie coś namieszane. Parę dni później po tej sytuacji ona dzwoniła do mojego faceta tylko że nie odebrał, ponieważ był ze mną i nie chciałam żeby odebrał... Ale ciekawość została co chciałaa. Dwa dni później, podjeżdżając do znajomych dosłownie na chwilę bo coś potrzebował od nich, wysiadł tylko on z samochodu ja zostałam więc przy rozmowie mnie nie było. Kiedy wsiadł i odjeżdżaliśmy powiedział, że się go pytał czy nie wie co chciała a oni cały czas z nią przesiadują to pewnie wiedząc na co on mu odpowiedział że chciała numer do znajomego Grzecha. Ja gdy to usłyszałam po krótkiej analizy od razu mówię "bez sensu, po co miała by dzwonić do ciebie o ten numer skoro z nimi siedziała a oni z nim trzymają i to bardzo dobrze więc numer mają i to nawet domowy". Mój po usłyszeniu mnie, po chwili myślenia że noo faktycznie bez sensu. W ogóle kiedy tamten mu to mówił, nie zwrócił na to uwagi że coś jest nie tak albo nie wiem.. Ewidentnie tu coś nie grało, było to dziwne i takie "ale że o co chodzi" Nie zrozumiałe to wszystko. Sytuację ustały bo wyjechała. Tylko znowu ostatnio słowa mojego narzeczonego zbiły mnie totalnie, gdy leżeliśmy wieczorem przeglądaliśmy oby dwoje Facebooka, mój pokazuje mi zdjęcie kolegi z żoną mówi żebym spojrzała bo ona strasznie dziwnie wygląda z twarzy ja z uśmieszkiem, że oj tam by nie przesadzał bo może dziwnie, ale musi być dobrą kobietą dla niego dodając dla żartu by się uśmiechną "no wiesz dobra kobietka, śniadanko dla swojego mężusia, obiadki, masażyk i takie te sprawy, dobra kobitaa" uśmiechną się i razm wróciliśmy to patrzenia w ekrany, tylko ja leżąc widzę kątem oka że nadal patrzy na zdjęcie i coś myśli.. Poczym wypowiada Lena pewnie mu śniadanek nie robiła.. Tak nagle zupełnie z niczego wspomniał o tej swojej byłej co mnie wbiło w poduszkę z myślą o coo chodzi ..Zdezorientowana pytam too coo ona z nim była? "Tak była i too dwa lata" A ja chłodno odpowiadam "woow, no ona raczej to taki typ kobiety, gdzie nie będzie latać ze śniadankami za facetem, ona to ztych co tylko o siebie dba" Na co mój szybko "nieee, ona taka nie jest. Dobra jest jako dziewczyna, dba normalnie o swojego.. W ogóle w porządku jest ona to tak jak ty nie boi się niczego, ani pobrudzić " Ja tu już całkiem zwątpiłam o co mu chodzi i do czego zmierza ta rozmowa skoro ja nawet nic nie chce się odzywać po to by skończył, ale dalej wylał swoje złote myśli "powiem Ci, że teraz żałuję że tak to się potoczyło z tą ciąża, że usuneła i nie powiedziała mi przed, że nie zadecydowaliśmy razem tylko sama podjęła decyzję.. Ile to w ogóle miałby teraz, 10 lat to już taki duży.. Teraz to taki żal.." Powiem szczerze, że zabolały te słowa.. Boli to że miał jednak już dziecko z inną kobietą, że to nie ja będę tą pierwszą, jedyną która będzie miała z nim dziecko bo jednak to ona zajęła już to miejsce i tak zostanie nie zmienię tego. Może w tej sprawie wychodzę na egoistę, ale mam takie coś że w tej kwestii to mój przyszły mąż ma mnie mieć jako pierwszą kobietę z którą się ożeni, pierwszą która będzie z nim w ciąży. Żadnej innej przed de mną w tych dwóch kwestiach. A wyszło tak, że tylko będę pierwszą która wyjdzie za niego.. Gdzie dla mnie kwestia dziecka była wazniejsza, bo dla mnie to na prawdę magiczny, wyjątkowy moment w życiu, scalający na zawsze dwoje ludzi, a on jest mężczyzna przy którym zmieniłam swoje podejście, co do dzieci. Przed mówiłam, że nie chce dzieci totalnie byłam na nie. Będąc z nim związku, kochając go nade wszystko poczułam, że pragnę z nim mieć rodzine, że na prawdę chcę z nim dzieci. Niesamowite uczucie być z kimś tak wyjątkowym, przy którym wszysyko się zmienia na lepsze ... Tylko cóż ta kwestia boli mnie, sprawia że nie czuję się tak wyjątkowo jak marzyłam się czuć, bycie dla niego tą wyjątkową, jedyną kobietą... Niestety, muszę to przegryź i nie zawracać sobie tym głowy. Mówi się trudnoo.. Tylko chce jeszcze przytoczyć to jak wcześniej mówił, uważał tą ciążę na początkach związku kiedy to dowiedziałam się od jego znajomych, którzy swoją drogą specjalnie mi to przewijali po to aby tylko zniechęcić mnie do niego i doprowadzi do rozpadku związku. On nie komentował tej sprawy, gdzie raz powiedziano to mi w jego obecności, ja nie wytrzymałam i zapytałam bo słyszę to kolejny raz, ciekawość moja nie wytrzymała do momentu gdzie sam mi to opowiada... Mówił tak " to w ogóle nie wiadomo czy na pewno było moje dziecko, ch*j wie czyje to było a oni pie***łą bo myślą że wiedzą lepiej. Nie uważam to że było moje, ona sama zrobiła to co chciała robiąc z tego tajemnice i nic nie tłumacząc. Ja się do niczego nie poczuwam, dla mnie nie ma sprawy." I tak utrzymywał, do tamtego wieczora. Co sprawiło, że zmienił swoje zdanie? Mam trochę mętlik w głowie. Uważam, że w pewnych rzeczach nie jest ze mną szczery, nie mówi wszystkiego.. Coś ukrywa? sama już nie wiem co w ogóle mam myśleć. A może to ja sobie coś wmawiam bo zazdrosna jestem i z tego wszystkiego wyolbrzymiam. Tylko mam takie przypuszczenia, że ich nadal coś łączy emocjonalnie, przyciągają siebie nawzajem trochę nieświadomie być może, mają tą swoją nie widzialną nić.. Nie wiem, totalnie już nie wiem. Ale czuje w ich sprawie, dziwny nie pokój, podpowiadający że coś tu nie pasuje... Albo po prostu wariuję z tego wszystkiego i za dużo sobie wyobrażam a ich kompletnie nic nie łączy i tak jak mówi to było dawno i jest mu obojętna, nic do niej nie ma to czysto koleżeńskie relację i nic więcej.... Dodam jeszcze sytuację z niedawnej chwili, która miała miejscem w trakcie mojego pisania do narzeczonego dzwoni znajoma i mówi że Lena stanęła autem i pojechała pociągnąć ją ale nie ma jak ją pociągnąć i czy nie ma linki bo potrzebują" mój mówi że sprawdzi i zaraz odzwoni, poszedł sprawdził noo maa to pisze SMS, że ma coś to podjedź. A ta dzwoni i mówił że i ona się zakopała w polu i nie może wyjechać, prosi żeby przyjechał i pomógł jako że jestem obok i słucham, daje znak że nie pasuje mi to by jechał. Wymigał się, powiedział że nie ma czym bo auto rozebrane i że może coś wymyślą i dadzą rady a jak nie to żeby się odezwały to coś wymyśli... Dobra kończy rozmowę, od razu mówię że dziwne to jakieś bo gdzie mąż tej znajomej, pojechała sama wyciągać drugi samochód z błota bez faceta, zresztą co tamta robiła na polu i później jeszcze ta wjeżdżając widząc, że już jedno auto zakopane? Totalnie bez sensu, obie tak jak by od tego stycznia coś próbowały ugrać bo dziwne podjazdy są i cisza jak tylko ta wyjedzie a właśnie nie dawno wróciła i już dziwne sprawy, jakieś sytuację tak jak w styczniu potem wyjechała to cisza zero odzewu, spokój a ledwo co w Polsce się pojawiła i znów coś bo coś... Jestem już zdezorientowana tym wszystkim, nie potrafię zrozumieć, nie wiem o co chodzi a wszystko po przemyśleniu wskazuje na to, że jednak jest coś na rzeczy. Ja to już głupieje i nie wiem co robić, narzeczony tak samo nie rozumie a też widzi te dziwne podjazdy. Człowiek zdezorientowany na maksa. Może osoba spoglądająca, czytającą po patrzy na to z innej perspektywy i mi pomoże w końcu pozbierać myśli i po patrzeć na to inaczej.. Na prawdę potrzebuje jakiś pomocy, żeby chociaż nie zgupieć całkiem. Dlugi tekst bo chciałam wszystko ująć co we mnie siedzi, a nie mam nikogo żeby mniej wysłuchał. Przepraszam za to jak to wszystko napisane, ale pisałam pod chwilą, emocjami żeby wyrzucić z siebie tą całą wariacie a zarazem żeby wszystko zostało zrozumiałe . Dziękuję bardzo.
×