Mam zagwostke. Jestem w zwiazku 10 lat, 5 lat po slubie. Przez ostatnio 2 lata zastanawiam sie nad tym czy ja jeszcze kocham mojego meza. Jestesmy najlepszymi przyjaciolmi, mamy wspaniale miejsce na ziemi I super psa. Ale... Przez ostatnie miesiace zastanawiam sie czy jest sens to wszystko ciagnac, czy jest jeszcze chemia, bliskosc I pociag fizyczny pomiedzy nami? Niedawno poznalam mezczyzne, z ktorym rozmawialo mi sie swietnie. Spotkalismy sie i pocalowalismy sie. Czulam motyle I obudzily sie we mnie uczucia, ktore byly juz gleboko schowane. Nie mam zadnych wyrzutow sumienia, bylo swietnie i chce wiecej. To tylko upewnilo mnie, ze chyba pora pomyslec o separacji. Brakuje mi tego ognia w zwiazku. Nie chce zdradzac. Co myslicie?