Byliśmy razem 10 lat, wolnym związku, bez dzieci, dojrzali. Dziś dowiedziałam się, że od pół roku mnie zdradza. Od pól roku, codzienne smsy i telefony, twierdzi ze do zdrady fizycznej nie doszło. Boli bardzo. Nie wiem czy wierzyć, że to tylko romans "wirtualny" i czy to coś zmienia? Bolałoby bardziej, gdyby doszło do sexu? A może doszło ale się nie przyznaje? Co byście zrobili na moim miejscu? Warto walczyć o niego? Gdzieś z tyłu głowy zawsze będzie ta trzeci. Od kilku miesięcy zauważyłam, że pilnuje telefonu ale nie zaświeciło mi się czerwone światełko, dlaczego ? Gdzie moja intuicja?