Mam 22 lata. Około pół roku temu poznałem dziewczynę swojego przyjaciela. Na początku niezbyt byłem nią zainteresowany. Kiedy porozmawiałem z nią dłużej okazało się że jest bardzo inteligentną i mądrą osobą. Dobrze się dogadujemy. Jest bardzo miła, wesoła i śliczna. Jej głos jest jak najpiękniejsza symfonia, a w jej oczy mógłbym się wpatrywać przez wieczność. Zanim ją poznałem nie miałem pojęcia, że taka osoba może istnieć. Lubię kiedy się uśmiecha i śmieje z moich żartów. Widać, że jest szczęśliwa w związku. Kiedy widzę jak obściskuje się z moim przyjacielem nawet nie potrafię być zazdrosny bo widzę jak bardzo do siebie pasują i czuć wokół nich te emocje. Kiedy wracam do domu po spotkaniu z nimi czuję pustkę, wielki smutek i trudny do określenia ból. Nie chcę odwzajemnienia moich uczuć bo wiem że jest szczęśliwa. Ona traktuje mnie jak kolegę, a ja ją jak koleżankę. Czuję się bardzo źle. Mam wrażenie, że w moich żyłach nie płynie krew tylko sok z cytryn, w brzuchu nie mam motyli tylko jakąś plagę szarańczy. Mam ochotę się popłakać, ale nawet na to nie mam siły.
Może ktoś wie jak poradzić sobie z taką sytuacją. Proszę o radę bo na prawdę jest ze mną bardzo źle.