Widzę, że głównie pojawia się tu wątek czy to chwilowe zauroczenie i dziecka... Oprócz tych złośliwych. Myślę, że to nie jest zauroczenie, bo jednak nie jestem zbytnio kochliwy, moja dziewczyna, z którą mam córeczkę była moją pierwszą. Fakt, że dość szybko po stracie naszych partnerów zostaliśmy kochankami, ale jakoś narodziło się naturalnie i nie mieliśmy, a nawet dalej nie mamy kaca moralnego gdy budzimy się obok siebie. Poza tym jest jak na swój wiek bardzo zadbaną i piękną kobietą, inteligentną, znającą życie, wiedzącą doskonale czego chce - mogłaby mieć każdego, ale połączyła nas ta tragedia i staramy się budować naszą relację jak równy z równym - bez względu na bagaż doświadczeń czy metrykę. Tylko że ta metryka właśnie może nam przeszkodzić w posiadaniu wspólnego dziecka, o czym oboje już wielokrotnie rozmawialiśmy i podjęliśmy świadomą decyzję, że chcemy mieć dziecko - bo potem może być na to za późno. Po prostu chcemy być szczęśliwą rodziną, choć jeśli faktycznie ciąża nam się przydarzy, to genetycznie będzie to dziwne - jak ktoś wyżej zauważył. Co do rodziny - jej dzieci wiedzą już o naszym związku i akceptują nasz wybór, jesli Beata zajdzie w ciążę, to także dowiedzą się z czasem, choć są pierwsze sygnały, że to może już się stało. Pytam jednak, czy taki związek ma sens na dłuższą metę i czego się obawiać - bo ja już jednak się zdecydowałem być z nią, skoro razem już jest nam dobrze.