Praca, dom, dzieci. Dom, dzieci, praca. Praca, dzieci, dom. I tak w kółko. W koło. Taki taniec życia z nadzieją na lepsze jutro. Aż pewnego dnia, nadchodzi starość, ale nie ta mityczna, nie ta ze starym mężem i bawiącymi się wnukami w ogródku, nie ta ze wspólnymi niedzielnymi obiadkami i robieniem na drutach. Ta, która jest bezlitosna i powili pozbawia cię wszystkiego: pracy, znajomych, zdrowia, męża. Jesteś już zmęczona, wyczerpana, przerobiona, wypluta i chcesz spokoju, odpoczynku, radości z reklamy płatków śniadaniowych. .Dostajesz od życia mega kopa. Twój świat budowany misternie każdego dnia, przestaje funkcjonować, przestaje być taki jak był. Świat wyrzuca cię, wpycha cię w nową rolę. Karze ci się znowu przekomarzać, znajdować nową rolę, funkcję, hobby. Stworzyć nową rzeczywistość, w której będziesz. Nie chcesz tego z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich próbujesz tego nie zauważać, nie widzieć, utrzymać status quo. Jedyne, czego możesz się uchwycić to twoja córka. Stara dobra rola matki pozwoli ci choć częściowo uwierzyć, że nic się nie zmieniło; że coś jest stałe. Przynosisz obiadek, doradzasz, pokazujesz granice, ustrzegasz, przestrzegasz, dajesz oparcie - jesteś przecież matką. A dzieci jak to dzieci, czasem się buntują i na chwilę się wyprowadzają, potem wracają. No tak, twoja córka jest po trzydziestce i ma męża. To prawda, wiesz o tym, ale tego nie czujesz, na pewnym poziomie swojej świadomości starasz się tego nie widzieć. Czasem gdy on staje się za bardzo realny, podświadomie traktujesz go jak intruza, bo to on coś miesza, coś przestawia i doprowadza do zmiany twojego życia. Traktujesz go jak wroga, bo próbuje osłabić, zerwać, wyrwać ci tę jedyną więź, która cię definiuje, która sprawia, że jesteś tym, kim jesteś. Gdy pojawi się zagrożenie, uciekasz się do szantażu wobec córki,, tak się dla ciebie poświęciłam", ,, tak się starałam", a ty mnie opuszczasz, zostawiasz", obiecasz wszystko byleby tylko nie być samą. Boisz się samotności. Wydaje ci się, że nowe życie twojej córki zagraża ci.
Twoja mama nieświadomie zniszczy ci małżeństwo. To nie jej wina, ona kieruje się strachem i troską. Jeśli ulegniesz, to zostaniesz tylko z nią. Nie chcę ci doradzać, bo jesteś dorosła, ale wydaje mi się, że powinnaś zostać z mężem. Mamie możesz pomóc odnaleźć się w nowej rzeczywistości.