Witajcie.
Nie będę opisywać całego swojego życia, postaram się zmieścić w kilku zdaniach. Mam nadzieję, że znajdzie się duszyczka która wyrazi swoją opinię.
Od kilku lat jestem z Filipem, tworzymy naprawdę zgraną parę. Nie było między nami poważnych kłótni, bardzo dobrze się dogadywaliśmy, aż sama byłam w szoku że tak dobrze się dopasowaliśmy. W moim życiu było wielu mężczyzn, ale to przy nim poczułam, że "to to". Ale do sedna...Od początku widziałam jego silną wieź z rodzicami, na początku uważałam że to świetnie że ma z nimi takie dobre relacje, bo dla mnie to też bardzo ważne. Do czasu gdy zaczęły wychodzić sytuacje które mi przeszkadzały. Wychodziło tzw mamisyństwo. Dużo rozmawialiśmy, wiedział kiedy mi coś nie pasowało. Przez te kilka lat jego relacja bardzo się zmieniła, te więzi już nie są tak silne jak kiedyś. Nawet on z czasem zaczął zauważać że ta relacja jest toksyczna. Za kilka miesięcy bierzemy ślub, jednak jego rodzice nie potrafią sobie z tym poradzić. Najchętniej zamknęliby go tylko dla siebie. Tracą synka i nie mogą sobie z tym poradzić. Okazują mi swoją niechęć, nawet obrażają mnie prosto w twarz. Mnie też to bardzo boli, nigdy nie chciałam mieć takich relacji z przyszłymi teściami, a nie zrobiłam nic złego. Zaczęły pojawiać się kłótnie między nami o byle pierdoły. Przez ich zachowanie cierpię ja, co widzą moi rodzice, boli ich to. Zmienili swój stosunek do Filipa, obwiniają również jego. A ja kilka miesięcy przed ślubem jestem rozdarta, z jednej strony zachowanie przyszłych teściów, z drugiej wyrażanie opinii przez moich rodziców, z trzeciej uczucia. Czuję że się oddalam od mojego przyszłego męża, chociaż tego nie chcę, nie potrafię sobie z tym poradzić.
Filip jest kochany i wiem że będę miała z nim dobre życie. Wiem, że stawia mnie na pierwszym miejscu. Boję się tylko wpływu jego rodziców na nasze małżeństwo, bo widzę jaki mają na niego. Nie chcę go odcinać od rodziny, bo wiem jak jest dla niego ważna. Boję się sytuacji w których się pokłócimy a jego rodzice zaczną go buntować przeciwko mnie. W tej sytuacji cierpimy wszyscy. I jak z tego wyjść ? Odwołać ślub ? Przełożyć ? Tylko co to zmieni ? Kiedyś usłyszałam że jesteśmy z dwóch różnych światów i to nie ma szans przetrwać.