

Kobitkana102
Zarejestrowani-
Zawartość
3 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
EwaPiotrowska zaczął obserwować Kobitkana102
-
Kłótnie z mężem o opiekę nad dzieckiem, trauma po porodzie
Kobitkana102 odpisał Kobitkana102 na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Racja, źle napisałam. pisałam to szybko w emocjach. Do momentu zajścia w ciążę pracowałam na 2 etaty. A dokładnie do momentu jak się okazało że mam ciążę zagrożona. Od tego momentu byłam już na L4, tj w 8 tygodniu ciąży. Pierwszy raz w życiu pisze na forum ze swoim problemem. Po co ktoś miałbym pisać zmyślone historie? -
Kłótnie z mężem o opiekę nad dzieckiem, trauma po porodzie
Kobitkana102 odpisał Kobitkana102 na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Z jednej strony to wiem. I pewnie komuś innemu też bym tak poradziła. Ale jak chodzi o mnie to ciężko zrobić tak drastyczne kroki. Jestem świadoma, że nie mogę w takim stanie tkwić wiecznie. Jednak mimo wszystko go nadal kocham i chce szczęścia dziecka. Ale rzeczywiście czy mogę dać szczęście swojemu dziecku sama będąc nieszczęśliwa? -
Kłótnie z mężem o opiekę nad dzieckiem, trauma po porodzie
Kobitkana102 dodał temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Witajcie, Z mężem staralismy się o dziecko ponad dwa lata. Bardziej na tym zależało mężowi. Gdy się w koncu udało, od samego początku okazało się, że miałam ciążę zagrożona. Co kilka dni pojawiały się plamienia, krwawienia, bóle brzucha. Od 9 tygodnia ciąży miałam nakazane leżeć i nic nie robić, po za tym prawie całą ciążę było mi niedobrze, wymiotowałam, bolał mnie ciągle brzuch i co chwilę slablam. Jestem bardzo żywa osoba, która nie potrafiła nigdy usiedzieć w miejscu za długo. Razem z mężem, robiliśmy wspólne wycieczki, nawet na spontanie przejażdżki nocne, pomagałam mu zawsze nawet w "męskich" robotach na naszej budowie, przy aucie, podwórku. Byliśmy dla siebie przyjaciółmi. Odkąd zaszłam w ciążę wszystko się zmieniło. Nie mogliśmy się w ogóle kochać. Mąż mnie nie chciał przytulać w nocy bo bal się, że mi coś zrobi. Na czas budowy mieszkamy z jego mama, której nie trawie. Myślałam, że się psychicznie wykończę siedząc w domu, nic nie robiąc. Miałam wrażenie, że denerwuje go to że on pracuje a ja nic nie robię. Nie był to mój wybór. Zdążało się, że kilka razy w tyg musiałam pojsc do lekarza z powodu krwawień. 4 razy leżałam w szpitalu z powodu przedczesnych skurczy. Myślałam, że po porodzie wszystko się unormuje. Niestety. Jest jeszcze gorzej. Rodziłam w wakacje 2020. Z powodu pandemi mąż nie mógł mi towarzyszyć. Podczas porodu położne miały do mnie głupie komentarze, wysmiewaly mnie itp. Opierniczaly mnie, że stekam albo krzyczę, mówiły że się nie staram i przezemnie będą odbierały ten poród przez całą no i sobie nie posiedzą. Po porodzie nastąpiły komplikacje. Na sali po porodowej dostałam znowu skurcze parte. Które zamieniły się w jeden ciągły skurcz, który nie puszczał. Po pół godz łaskawie przyszedł lekarz mnie zbadac i stwierdził wielki krwiak w pochwie, (podczas podoru mówiłam i krzyczałam, że czułam że mi skóra pękła, powiedziały ze panikuje i nic nie ma) kazał szykować mnie do natychmiastowego zabiegu. W między czasie miałam moment, że byłam pewna że umieram. Życie zaczęło mi przelatywać przed oczami. Zrobiłam szybki rachunek sumienia, który podsumowałam stwierdzeniem, że jeszcze nie chce umierać, że to nie mój czas. To wszystko działo się w mojej głowie. Położne stały tylko i nie wiedziały co robić. Po zabiegu długo nie mogłam do siebie dojść. Dostałam problemow z kręgosłupem +rwą kulszowa. Po powrocie do domu przez pierwsze 2 tyg mąż mi bardzo pomagał przy dziecku. Tym bardziej, że się praktycznie ruszać nie mogłam z bólu. Mimo to starałam się wszystko przy dziecku robić. Po tym czasie zaczął coraz mniej mi już pomagał. I tak małymi krokami doszliśmy do momentu w dziecko ma 8 miesięcy. Mąż w ogóle nie wstanie w nocy do niego. Żeby zmienił pampersa to jest kłótnia. Jak się chwilę bawi z dzieckiem i trzeba przebrać to mi przynosi. Nie ważne co wtedy robię,czy gotuje, sprzątam, pracuje itp. Na ten moment muszę cały dom posprząta sama, teściowa nic mi nie pomaga i przy dziecku też nic. Muszę ugotować obiad. Załatwiać formalności, telefony, materiały itp zwiazane z budową. Dziecko praktycznie nie śpi. Budzi się w nocy co 20-60 min. Chodzę nie przytomna i nie mam kiedy odespać bo w dzień jak zaśnie to muszę pozałatwiać różne rzeczy, posprzątać ugotować obiad. Nawet jak mąż ma wolny dzień to nic nie chce zrobić w domu. Max pobawi się z dzieckiem. Nawet jak go poproszę o cokolwiek to ma do mnie pretensje, że pracuje na 2 etaty, plus czasem budowę ogarnia i on chce odpocząć. Dużo na ten temat rozmawialiśmy, ustalaliśmy zasady,obiecywal, przysięgał ale za każdym razem jest to samo. I ta sama klotnia na koniec. Mam traumę po porodzie i tym co działo się później. Długo miałam problem w ogóle żeby móc się kochać. Mąż ani razu nie chciał że mną rozmawiać o tym co rzeczywiście zaszło w szpitalu. Zna tylko ogólny zarys, który mu przedstawiłam zaraz po zabiegu przez telefon. Kilka razy próbowałam z nim rozmawiać o tym ale zmieniał temat. Mówił że nie chce o tym rozmawiać. Żebym sobie znalazła specjalistę który mi pomoże. Kochamy się teraz średnio co 3 dni. Czasem nie chce żeby mnie dotykał w miejscach intymnych jak mi wrócą wspomnienia z porodówki i a niego to jest już problem ze jestem nie miła dla niego. Przyjaciel, którym był kiedyś dla mnie, z którym mogłam porozmawiac o wszystkim i zrobić wszystko zniknął. Dużo się przez ten czas i kłóciliśmy i rozmawialiśmy. Ale nic z tego nie wynika,nic się nie zmienia. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Nie mam już siły nawet podejmować z nim kolejny raz rozmowy na ten sam temat tłumacząc mu ze tez się męczę i potrzebuje czasem wsparcia i pomocy. Nawet jak przyzna mi rację to nic z tym później nie robi. Zastanawiam się już nad rozwodem. Jedyna ręcz, która rzeczywiście mnie trzyma przy nim to dziecko. Nie chcę dziecku zabierać ojca, niszczyć dzieciństwo. Wszyscy mnie w koło przeklną że przecież on ciężko pracuje i przynosi pieniądze. Ja też do porodu robiłam na 2 etaty ale teraz nie mam jak. Nikt w koło mnie nie zrozumie, że można rozstać się przez brak docenienia, pomocy i wsparcia. Nie wiem już co robić. Pomóżcie proszę bo już na prawdę nie mam sił.