Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ksantyge

Zarejestrowani
  • Zawartość

    311
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ksantyge

  1. Nie dziw się. Żyjemy w kraju w którym co jakiś czas słyszy się, że małe dziecko zabiło się wypadając z czwartego piętra. Lub trup dziecka przy 30-stu stopniach upału leży na łóżku wiele dni, bo ktoś wpadł w szał, a rodzinka w tym czasie jedzie na wakacje.
  2. W pewnym wieku to każdy ma depresję tylko ja to nazywam napatrzeniem się już na życie i zmęczeniem życiem. Chcesz to idź do lekarza jeśli czujesz, że już nie dajesz rady.
  3. Jak to "nie ma go kto zastąpić"???? To do kogo należy pole? Jeśli jego rodzice nie są w stanie się fizycznie tym polem zajmować to znaczy, że czas je sprzedać. To chyba oczywiste. Ty się autorko zastanów jakie dokładnie argumenty trzymają cię przy tym człowieku. Z całkowitą pewnością jakieś są. Nie wierzę, że przysięga i papierek. Nie wierze, że miłość. Coś cię trzyma tylko nie chcesz powiedzieć. Musisz stanąć w prawdzie przed samą sobą i powiedzieć na głos jaka jest ta przyczyna i na niej się skupić dogłębnie. Czy może chodzi o jakieś sfery twojego życia które ten człowiek ogarnia a ty się nie czujesz w stanie?
  4. Myślę, że takie dziecko zagubione znajduje się w lepszym położeniu jeżeli ma bardzo dobrą i bliską więź z rodzicem. Co ja mam tu na myśli. Mam tu na myśli taką relację kiedy rodzic bardzo lubi spędzać czas ze swoim dzieckiem od małego i dużo z nim rozmawiać, nie tylko pouczać i sprawdzać, ale przede wszystkim rozmawiać jak z przyjacielem na różnorakie tematy i mówić mu często jak bardzo je kocha. Dziecko po prostu musi się czuć wyjątkowe dla rodzica. Jeśli ma silne oparcie w rodzicach, w rodzeństwie to szanse na samobójstwo w obliczu nawet dużych problemów są mniejsze.
  5. Toksyczny to jest ktoś kto dogryza drugiemu złośliwie, a gdzie tu toksyczność jest skoro nikomu nie przygadujecie. Syn ci powiedział komplement jakbyś była jego dziewczyną i to by było na tyle. Jesteście co najwyżej trochę dziwni, ale toksyczności tu nie widać. Koleżanka niech poczyta słownik co znaczy to słowo. Nietrafione dobiera słownictwo.
  6. Autorko jakbym ja była na twoim miejscu to bym się w to nie wchrzaniała. To jest sprawa tylko między twoją córką, a jej ojcem. Tu chodzi o drzewo genealogiczne, tożsamość rodzinną. Wyobraź sobie, że będąc Polką wyjeżdżasz na stałe np. do Francji i tam poznajesz męża, z którym masz dzieci. W jego domu wszyscy mówicie po francusku. Ty chcesz by twoje dzieci znały też język polski, a mąż ci tego zabrania, byś swoje dzieci tego uczyła. Chamskie to, nie uważasz? A odnośnie tego co się dziecku w życiu przyda i czy to ma sens to dziecko samo będzie o tym decydować w starszym lub młodszym wieku. Może być lub nie być chętne, ale to powinna być dziecka decyzja, nie twoja. Co innego język uczony ze względów praktycznych. Tu masz swój głos, że np. angielski ma być uczony, bo takie są czasy.
  7. Jeszcze sprostowanie. Teraz nie pracujesz, ale prawda jest taka, że możesz wrócić do pracy kiedy dziecko pójdzie do przedszkola czyli np. za 1,5 roku, a jesli nie zajmujesz się dzieckiem to nawet teraz w każdej chwili. W pracy twój stan psychiczny może ulec poprawie. Możesz zyskać nieco większe wrażenie normalności i dawnego życia. Czy potrafisz opisać ten lęk? Określić czego dokładnie się obawiasz? Pieszesz, że kiedyś pracowałaś i była to praca bardziej wymagająca niż nawet ja by była w stanie wykonywac. Czyli miałaś tę odporność psychiczną. Przychodząc do pracy istnieje opcja, że twoja podświadomość "przypomniałaby sobie" dawne życie i coś zaskoczyło na dawne tory.
  8. A może ty po prostu nie czujesz tej opieki i tyle. Pomijając aspekt złych przeżyć które siadły ci na psychice. Nie każda kobieta odnajduje się w opiece nad całkiem małym, wymagającym 24 godzinnej opieki dzieckiem. Jest to psychicznie przytłaczające dla teoretycznie bezproblemowej osoby, a co dopiero kogoś kto ma depresje i lęki. Ta presja na razie jeszcze potrwa i jeszcze, ale z każdym rokiem dziecko będzie coraz bardziej świadome, lata lecą wbrew pozorom szybko i bezpowrotnie. Dziecko ma już rok, czyli ten najgorszy pod względem wiszenia nad dzieckiem już za tobą. Jest jeszcze drugi też trudny, ale potem dziecko będzie mieć 3 lata wasza relacja będzie coraz to bardziej interakcyjna. Ja też ci powiem, że nienawidzę gotować. Po prostu nienawidzę i się w kuchni męczę i wiem, że to się nie zmieni, a jest to niestety coś mocno przyczepionego do macierzyństwa i na dalsze lata. Ale jeśli jestes osobą niezależną finansowo to będzie się dało kombinować pod tym względem. Dziecko nie na zawsze pozostaje dzieckiem. Zamienia się w starsze dziecko, potem w nastolatka i w końcu w osobę dorosłą. Moje dziecko ma już 9 lat i moje zycie jest całkowicie inne niż wtedy kiedy miało rok. Samo wraca ze szkoły. Nie muszę nad nim wisieć, mogę z domu wyjść na pare godzin i zostawić je w domu. Obiadów nie gotuję, bo jada je w szkole. Mogę z nim prowadzić swobodną rozmowę na 99% tematów. Jest już bardziej moim przyjacielem niż ciężarem. Jest po prostu już kimś innym. Za pare lat będzie nastolatkiem. I u ciebie za chwilę też tak będzie tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. U mnie w pracy jest babka starsza ode mnie dużo z którą się zaprzyjaźniłam. Ma 4 dzieci. Opowiadała mi ona, że miała depresję po porodową po pierwszym dziecku i właśnie też do tego stopnia, że zero zainteresowania dzieckiem, nie była w stanie nic przy nim robic. Przychodziła jej matka i zajmowała się nim i mówiła ta znajoma jakie to było dobre, że ta jej matka się zajmowała tym dzieckiem. Tak się czasami zdarza i tyle. Choroba nie wybiera. Trzeba się asekurować rodziną. Szukać leków odpowiednich dla siebie i tyle.
  9. Autorko czytam Cię i jest mi Cię szkoda. Zapamiętaj sobie. Teściowie to są tacy ludzie dla których zawsze będą się liczyć tylko i wyłącznie ich dzieci. Tylko ich dzieci będą zawsze rozgrzeszane, wybielane, wspomagane, a małżonkowie dzieci to będą zawsze tylko obcy ludzie, których się ocenia i od których się wymaga. I to sobie zapamiętaj. To jest ponura lekcja z życia. To jest zjawisko wszechstronne w prawie 99%. Nie tylko ty masz takie problemy/obserwacje. I o ile ludzie którzy nie mieszkają z teściami tego nie odczuwają tak mocno (choć też widzą dość, by się zniechęcić, szczególnie po latach) o tyle ludzie, którzy z teściami mieszkają bardzo narażają w dalszej perspektywie swe zdrowie psychiczne a także trwałość małżeństwa, gdyż wszelkie niesnaski pomiędzy małżonkami będą jednostronnie potęgowane przez obserwujących teściów, a stąd już prosta droga do rozwodu. Bardzo to obserwuję w najbliższym otoczeniu. Ty masz ten plus, że małżenstwo chyba w dobrym stanie. Źle robią ci co po tobie jeżdżą. Wyglądasz mi na w porządku bardzo dziewczynę, która ma po prostu słabszy okres w życiu, acz przemijający. Trzeba go przetrwać. Jesteście na dobrej drodze. W perspektywie nowy dom. Czas leci szybko. Zobaczyłaś już, że od teściów nie możesz liczyć na nic. Jak wyprowadzka ma pogorszyc relacje jak są praktycznie beznadziejne. Ja bym tych ludzi skreśliła i się wyprowadziła, bo co masz niby tracić wyprowadzką skoro nie masz nic. Jedyne co to nie wiadomo jak się by miał czuć twój maz u twojej mamy, ale rozważ kilka opcji. Twój mąż mało bywa w domu, więc u twojej mamy tez by mało bywał. Ty już się nasiedziałaś u jego rodziny, teraz kolej na niego, by pomieszkał u twojej. Ty spędzasz większość czasu z dzieckiem, więc obecnośc twojej mamy jest bardzo korzystna. O relacjach z tesciami już zapomnij. Tych relacji już teraz nie ma.
  10. Jak ktoś ma kasę w dzisiejszych czasach to brak obecności dziadków na co dzien nie jest problemem. Za prlu brak dziadków na co dzień też nie był problemem. Wszyscy lataliśmy z kluczami na szyi. Dziadkowie byli tylko na niedzielne obiady albo na wakacje. Dla towarzystwa i robienia obiadu bardziej ponieważ bylismy już wyrośnięci i samoobsługowi. Ja nie jestem osobą majętną, ale tylko od wielkiego dzwonu pomagała mi matka czyli kilka razy do roku, ponieważ dopóki dziecko nie poszło pierwszy dzień do przedszkola to przebywałam na urlopie wychowawczym. No ale ja mam tylko jedno dziecko. W przypadku większej ilości zamieszanie logistyczne robi się większe. Ja tylko jednego nie rozumiem tu na kafeterii. Ludzie tu czasem piszą, że mają dobre prace, opisują jak są zaradni, a z drugiej strony doradzają się elementarnie w sprawach uczuciowych, rodzinnych, ogólnych tak jakby tu nagle byli totalnie niezaradni i ja tej sprzeczności totalnie nie rozumiem. Ktoś ma papiery na to by doradzac psychologicznie, a radzi się w jakichś sprawach w których funkcjonuje większość. Ja powiem tyle. Dziadkowie są potrzebni nie tyle do pomocy przy opiece (choć dla niektórych pewnie to przede wszystkim) co bardziej do budowania wyjątkowej tylko dla dziadków relacji z wnukami i do gromadzenia cennych wspomnień u dzieci które pozostaną w nich na całe życie.
  11. "Ogarnięci"? Jeśli masz na myśli stanie przy garach i inne bzdety jak pranie czy sprzatanie to nie. Dawniej nie robili tego. Jest to wymysł kobiet w dzisiejszych czasach. Dodam jeszcze, że dawniej mężczyźni po pracy nie leżeli tylko robili w polu, przy gospodarstwie (jeśli mieszkali na wsi) lub miastowi ciągle coś robili na działkach (jesli je mieli) lub dłubali w garażu przy samochodzie. Czynności domowe zdarzało się, że wykonywali, ale okazjonalnie. Nie było to coś na co dzień.
  12. Po ciul ci zaręczyny i ślub jak już macie dziecko. Kolejność od dupy strony. Musztarda po obiedzie. Jak sie pobierzecie to wtedy będziecie chcieli się rozwieść, bo tak działa ludzka psychika człowieka uwiązanego.
  13. Ani jednego dnia więcej nie traciłabym czasu z tym człowiekiem mając swoją wizję. Nie robiłabym sobie też dziecka z nim wiedząc, że on nie chce. To byłoby to samo co iśc do banku spermy. Tu i tam skończyłabyś jako samotna matka. Masz jeszcze szansę poszukać kogoś kto też chce zostać ojcem. Jakieś 10 lat. Tylko działaj konstruktywnie.
  14. No sama nie wiem. Co prawda temat stary, ale porusza ważne kwestie. Autorka nie pisała, żeby córkę dzień w dzień obarczała opieką jak to miało miejsce w cytacie ostatniego posta. Na owe urodziny poszli raz w roku. Ja myślę, że nie do końca powinno być tak, żeby od starszej córki kompletnie niczego nie oczekiwać. Są rodziną i będą rodziną, a podobno rodzina powinna móc na siebie liczyć. Jak starsza córka będzie izolowana od wszystkiego to tez wyrośnie na egoistkę myślącą tylko swoich interesach i to też nie jest nic dobrego. Jeżeli ktoś tego ma być uczony, że rodzina powinna móc na siebie liczyć dopiero w wieku dorosłym to jest na to już za późno. Takich rzeczy należy uczyć od dziecka. Brak oczekiwania od starszego by pomagało młodszemu nie gwarantuje w żaden sposób dobrych relacji w przyszłości. Jest to kwestia czegoś wyżej. Kiedyś oglądałam w telewizji rodzinę wielodzietną gdzie matka tydzień wcześniej urodziła niemowlaka i mówiła, że jeszcze ani razu nie kąpała dziecka po porodzie, bo starsze rodzeństwo chce niemowlaka kąpać i faktycznie była scena jak starsze kilkunastoletnie dziewczynki kąpały noworodka i nie widać było po nich żadnego zmuszania tylko tak po prostu zainteresowanie. Widuję też kanały na youtube gdzie są rodziny wielodzietne po kilkanascie osób nawet i tam są filmy jak te rodziny wspólnie gotują, przyrządzają śniadania wspólnie każdego dnia. Ci najstarsi też chyba nie udawali skoro mieli też własne oddzielne kanały na youtubie i to życie rodzinne było w nich bardzo żywe. Córka autorki prawie na pewno (zważając że 99% osób zakłada rodziny) będzie kiedyś miała męża i własne dzieci i będzie z pewnością od matki oczekiwać by ta jej pomogła w opiece nad nimi, i tez bardzo prawdopodobne, że będzie też tego oczekiwać od swojej młodszej dziś siostrzyczki gdy ta będzie nastolatką. To jest samo życie które się widzi wokół. Tylko, że zasadnicza sprawa - biorąc pod uwagę ostatniego posta- jest taka, że oczekując pomocy, współpracy, wsparcia, należy wszystkim okazywać regularnie miłość i zainteresowanie. A nie tak jak w ostatnim cytacie gdzie rodzice starszemu dziecku zwyczajnie tej miłości nie dawali, ani nie uczyli młodszego rodzeństwa by tę miłość i szacunek starszej siostrze okazać, nie mówiąc o samotnych wyjazdach dla siebie na nie wiadomo ile czasu, no to cóż się dziwić, że najstarsza córka dziś czuje nienawiść do wszystkich.
  15. Jeżeli matka zasnęła za kierownicą to znaczy, że jej stan był bardzo zły. Człowiek zazwyczaj czuje jeśli jego stan jest bardzo zły i mocno nieodpowiedzialne jest wsiadać w stanie silnego zmęczenia za kierownicę. Jakby dziecko ten jeden raz nie poszło na basen a matka się zdrzemnęła to naprawdę świat by się nie zawalił. Świat by nadal istniał. To kurde tylko basen. Nie egzamin maturalny. I nawet nie lekcje w szkole. Ja jak widzę np. mojego męża, że siedzi do późnej nocy nad czymś a wiem, że rano mamy gdzies jechać to mu mówię wyraźnie, że ma iść spać, bo ja z takim zombie na drugi dzień do samochodu nie wsiądę. Dla własnego bezpieczeństwa. Prawda jest taka, że jestescie wielkimi perfekcjonistkami, widać, ze wszystko ma być na tip, top, nie potraficie kompletnie rozróżniać rzeczy ważnych i pilnych od rzeczy mniej ważnych. A potem robicie z siebie ofiary, kwękacie i jestescie mega irytujące. Mężowie odchodzą.
  16. Autorko ględzisz jak kobieta pracująca, która po 8-godzinnej robocie na etacie ma kilka nędznych godzin, żeby coś porobić.
  17. Co to znaczy "jem zdrowo". Za tym może się kryć wszystko. Moja tesciowa też twierdzi, że gotuje zdrowo, a ja wcale nie widzę, by tak bylo.
  18. Acha co do tej sytuacji na rybach po przemyśleniu sprawy naprostowuję. Sytuacja wydaje się nienormalna, a w najlepszym wypadku dziwna, ale z drugiej strony pomyślałam sobie tak, że przecież rodzic i tak codziennie widzi swoje dziecko nago, bo trzeba mu przecież organizować wieczorne mycie. Uchodzi to wtedy do takiej rutyny, że na nagość dziecka się nie zwraca zbytniej uwagi. Przez co twój ojciec może tak to właśnie mógł odbierać. Mógł sobie pomyśleć kierując się praktycznością, że strój będzie uwierał w czasie spania, bo nie oszukujmy się takie rzeczy do spania są mega niewygodne. A mówił ci te rzeczy które mówił, żeby ci wytumaczyć i byś się nie niepokoiła. Nie wiadomo czy faktycznie tak było, że miał czyste intencje. Istniała w każdym razie taka opcja, że mógł nie myśleć, że robi coś złego przyzwyczajony do twojej nagości w czasie mycia i pokierował sie twoją w jego mniemaniu wygodą. Nic nie pisałaś ile miałaś wtedy lat, czy myłaś się już sama czy wymagałaś jeszcze pomocy rodzica. Jesli opcja nr 1 czyli myłaś i przebierałaś się w domu całkiem sama bez niczyjej pomocy, to sprawa wygląda słabo, choć jeszcze nie tragicznie jeśli opcja nr 2 czyli przyzwyczajony do twojej nagości w czasie mycia przebierania to jest opcja, że nie miał nic złego na myśli. Czasami może istnieć ryzyko stania się ofiarą molestowania przez własnego rodzica. Taki rodzic może np. coś sobie głupiego przez chwile pomyśleć, że mógłby teoretycznie coś zrobić, ale się na to nie decyduje ze względu na to, że zna tę granicę ostateczną czegoś złego. Daj Bóg, żeby te granicę miał każdy, bo po jej przekroczeniu już się zaczyna niszczenie dziecku życia.
  19. Nie wiem czy to jest normalne, że ojciec śpi z córką. Ale nie jest to też nic złego jesli warunki mieszkaniowe nie pozwalają na lepszą opcje spania i nie jest to nic złego jeśli ojciec ma czyste sumienie jako ojciec i nie robi nic głupiego jak opisana sytuacja na rybach. Tam nie było to normalne. Wiem, że jest od cholery odwrotnych sytuacji, że matka śpi z synem. Spanie z dzieckiem 7-letnim w łóżku na wakacjach np. ojca z córką to jeszcze żaden dowód, że cokolwiek robi złego. Jednym słowem to za mało. A autorka na dodatek pisze o osobnych łóżkach. To to już w ogóle jest naciągane jak cholera.
  20. Idź weź kredyt jak nie chcesz sprzedać mieszkania i zachowuj się jak normalny człowiek się zachowuje w takich sytuacjach, a nie mataczyć. Jak zrobisz to co kombinujesz by zrobić to brat cię tak znienawidzi, że może chcieć się odegrać na tobie w sobie wymyślony sposób, którego się możesz nawet nie spodziewać. Zastanów się mocno nad sobą. Brat ci proponował normalne rozwiązanie tej sprawy. Możliwe dla was obojga. Ty się nie zgadzasz. To zgromadź tą kasę, żeby go spłacić, mieć spokój i tyle. Tu nie ma co mataczyć. Matactwa nie sprawią, że zdobędziesz to mieszkanie tylko dla siebie bez ponoszenia żadnych kosztów. Nic nie zyskasz na sprawie o którą ci chodzi, a wręcz ją utrudnisz, bo wtedy brat może wtedy złosliwie np. już nie chciec byś go spłaciła nawet mając tą kasę. Jeśli nie coś gorszego. Zastanów się czy warto.
  21. Zaślepiona samolubstwem i wygodnictwem nie potrafisz uczciwie spojrzeć prawdzie w oczy. Jak w ogóle można się tak zachowywać. Normalny człowiek by się martwił i zastanawiał jak by tu spłacić brata. Ale nie ty. Ty sie zastanawiasz jedynie nad tym jakby go wykurzyć z jego własności i ewentualnie zniszczyć życie jemu i Bogu ducha winnej jego córce, wysuwając fałszywe insynuacje. Jak tak można? Narobić syfu i stresu dziewczynce, która jest już wystarczająco pokrzywdzona przez los tym że nie ma matki i ma jedynie tego ojca. Pamiętaj, że sugerując komuś pedofilie niczym nie uzasadnioną, to jest zniesławienie, oszczerstwo, nałożenie na kogoś niesłusznie winy nieponiesionej, która nawet jeśli zostanie wyjaśniona oficjalnie jako nieprawdziwa to rozniesiona gdzieś w eter już praktycznie jest nie do wyczyszczenia. I tu wtedy już żadne przepraszam tego nie naprawi. Są na świecie przypadki samobójcze, bo ktoś sobie wymyślił zrobić kawał taki jak ty. Ty masz w ogóle jakies wartości moralne w zyciu ? Ja bym się wstydziła w ogóle pytać o porady takie jak ty pytasz. I jak możesz pisać w ogóle coś takiego, że twój ojciec popełnił błąd. Dlaczego niby błąd? To, że chciał być uczciwy i sprawiedliwy? Co jest z tobą dziewczyno nie tak? Idź weź kredyt jak nie chcesz sprzedać mieszkania i zachowuj się jak normalny człowiek się zachowuje w takich sytuacjach, a nie mataczyć. Jak zrobisz to co kombinujesz by zrobić to brat cię tak znienawidzi, że może chcieć się odegrać na tobie w sobie wymyślony sposób, którego się możesz nawet nie spodziewać. Zastanów się mocno nad sobą. Brat ci proponował normalne rozwiązanie tej sprawy. Możliwe dla was obojga. Ty się nie zgadzasz. To zgromadź tą kasę, żeby go spłacić, mieć spokój i tyle. Tu nie ma co mataczyć. Matactwa nie sprawią, że zdobędziesz to mieszkanie tylko dla siebie bez ponoszenia żadnych kosztów. Nic nie zyskasz na sprawie o którą ci chodzi, a wręcz ją utrudnisz, bo wtedy brat może wtedy złosliwie np. już nie chciec byś go spłaciła nawet mając tą kasę. Jeśli nie coś gorszego. Zastanów się czy warto.
  22. Tak się zapuszczają matki, a babki wtedy jak na nie zostanie przerzucona opieka nad dzieckiem przez wszystkie dni robocze.
  23. Moi sąsiedzi mają takie coś, że oboje są właśnie około 60-tki i oficjalnie stanowią rodzinę zastępczą dla swojego wnuka. Nie znam się dobrze na tym, ale rodzina zastępcza to z tego co mi wiadomo jednak inna opcja opieki niż adopcja. Ojciec dziecka siedzi za granicą. Przyjeżdża ze dwa razy w roku. Matka ma odebrane prawa rodzicielskie.
  24. W życiu bym się nie wprowadziła do żadnych teściów. Choćby skały srały. Choćbym miała miała starą panną zostać. To się zawsze kończy źle. Temat stary jak świat.
×