Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Maz-Stanu-POLSKA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Maz-Stanu-POLSKA


  1. Dnia 24.04.2021 o 13:43, Katssu123 napisał:

    Opiszę po krótce moją sytuację, chociaż prawda jest taka, że krótko tego się nie da zrobić. Na wstępie zaznaczę, że rozstałam się z mężem. Czuje do tego człowieka wyłącznie nienawiść, jednak w tej chwili to wszystko jest jeszcze na tyle świeże, że potrzebuję spojrzenia innych, "obcych" osób na mój problem. Taka psychoterapia...

    Sytuacja przedstawia się następująco - byłam z moim mężem od 16 roku życia, w tej chwili mam 28 lat. Po 8 latach wzięliśmy ślub. Od 2019 roku staraliśmy się o dziecko, udało się po roku starań, badań i jeżdżenia po lekarzach. O ciąży dowiedziałam się w czerwcu 2020 roku, natomiast relacja między nami zaczęła psuć się dwa miesiące wcześniej, czego ja nie zauważałam. Wszystko zrzucałam na stres związany z przedłużającym się oczekiwaniem na dziecko. Na początku tego kryzysu nie działo się jeszcze nic nadzwyczajnego, zwykłe sprzeczki małżeńskie. Czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie gdy mąż nie ucieszył się na wiadomość o ciąży. Był wręcz obrażony, że go obudziłam. Wstał i pojechał do rodziców. Myślałam, że to może szok, nie wiedział jak zareagować... Ciąża okazała się być od początku zagrożona, musiałam przez 5 tygodni leżeć. Nie wychodziłam przez ten czas z mieszkania za wyjątkiem wizyty u lekarza. Mąż nalegał aby nikomu nie mówić o ciąży, bo nie wiadomo jak może się to zakończyć itp. Teraz wiem, że po prostu było mu to na rękę. Stopniowo bardzo się ode mnie oddalał, przestał nosić obrączkę, nie pytał o samopoczucie, nie rozmawiał, nie przytulał. Doszło do momentu, gdy nie chciał mnie dotknąć, pocałować. Po pracy "uciekał" do rodziców, do garażu, do drugiej pracy. Najgorsze były wieczory, kiedy wychodził na kilkugodzinne spacery z psem, ponieważ jak twierdził musiał odreagować stres w pracy. Zaślepiona miłością, ciążą i ogólną sytuacją życiową nie widziałam tego wszystkiego. W czasie tych spacerów dziwnym trafem nie odbierał moich telefonów. Po powrocie do domu oglądał do rana TV w innym pokoju, a gdy już pojawił się w sypialni nie mógł spać całymi nocami. Tak jak mówię, byłam zakochana i zaślepiona wizją macierzyństwa - wszystko zasłaniałam stresem związanym z faktem pojawienia się w niedługiej przyszłości dziecka. Mąż przestał interesować się moimi wizytami u lekarza, nigdy nie był w stanie wziąć urlopu w pracy, do 8 miesiąca ciąży jeździłam sama do lekarza prawie 100km w jedną stronę. Bardzo się zmienił, zaczął popijać alkohol w dużych ilościach. W koszu na śmieci, kotłowni, garażu znajdowałam spore ilości puszek i butelek. Zaczął palić papierosy. Teraz, kiedy to piszę sama dziwię się swojej "głupocie"... Tak bardzo bałam się samotności, że wypierałam to wszystko, myślałam, że jest ok i problem sam się rozwiąże. Pod koniec października powiedział mi, że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być. Płakałam, błagałam... Po 2 tygodniach walki stwierdził, że muszę się wyprowadzić (mieszkanie było jego rodziców). Po tygodniu stwierdził, że przeprasza, że się zmieni. Omamiona wizją normalności wróciłam. Wtedy też dowiedziałam się, że od kwietnia do listopada pisał z "koleżanką". Spotykał się z nią na spacerach z psem, nawiązała się między nimi więź emocjonalna, stwierdził, że się zauroczył, ale fizycznie mnie nie zdradził. Było ciężko, bardzo ciężko, ale głupia ja postanowiłam wrócić dla dobra dziecka. Przez tydzień było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Starał się. Ja jednak wpadłam w trans sprawdzania gdzie jest, z kim jest, co ma w kieszeniach itp. To było dla mnie bardzo upokarzające. Po miesiącu ponownego wspólnego mieszkania nakryłam go jak znowu pisał z tą dziewczyną. Pisał do niej "kotku, kochanie", a mnie znowu nie chciał przytulić. Do porodu został miesiąc. Bałam się, wstydziłam zostać sama z dzieckiem. Przeprosił, wybaczyłam... Bardzo szybko się denerwował, przeklinał w moim kierunku, padały wyzwiska. Dwa tygodnie po porodzie stwierdził, że jednak nie chce ze mną być i żebym wyprowadziła się z synem do moich rodziców. Tak bardzo mnie omamił, że obiecałam mu, że nikt nie dowie się, że kogoś miał/ma. Miałam mówić, że po prostu się nie dogadywaliśmy. Po czterech dniach stwierdził, że jednak pomyśli co dalej więc czekałam. Przyjeżdżał do syna, prawił komplementy. Po miesiącu jednak uznał, że do mnie nic nie czuje i z tą koleżanką też już go nic nie łączy, ale chce być sam. To była sekunda, kiedy przejrzałam na oczy. Dotarło do mnie jak toksycznym, chorym psychicznie jest człowiekiem. Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, dla mnie jako człowiek już nie istnieje. Jest ojcem mojego syna, bo tatą nazwać go nie mogę. Nie dość, że w ciąży miał gdzieś mnie to nie interesował się wyprawką, wózkiem, fotelikiem, urządzeniem pokoju dla dziecka... niczym. Na wszystko musiałam naciskać. Zniszczył mi ostatni rok mojego życia, zniszczył mi okres ciąży, który wcale nie był dla mnie "magiczny". Teraz nie pozwolę żeby zniszczył życie mojemu dziecku. Żerował na mojej nieśmiałości, niskim poczuciu własnej wartości, ale koniec. Skończyło się. Marzę teraz o normalności, zapisałam się na terapię. Nie chcę mieć już nic z nim wspólnego jako z człowiekiem, jednak nie chcę łamać prawa i ograniczać mu kontaktów z dzieckiem. O ile oczywiście będzie do nich dążył, bo aktualnie zatrzymał się na pytaniu "jak mały?" oraz jednej próbie zabrania go do siebie w niedzielę na kilka godzin. Nie dorósł do bycia mężem, nie dorósł do bycia ojcem, ale ja nareszcie dorosłam do tego żeby odejść i zacząć życie od nowa. Zrobię wszystko żeby mój syn był szczęśliwy, może kiedyś znajdzie się ktoś kto pokocha mnie i jego? Jest mi bardzo ciężko, ale nareszcie czuję siłę żeby się odciąć od tego chorego związku i nigdy nie pozwolę się już komukolwiek nad sobą znęcać psychicznie. Dlaczego to wszystko piszę? Nie dlatego żeby czytać, że byłam głupia. To wiem. Bardziej potrzebuję wsparcia, może potwierdzenia, że dam radę. Mam wsparcie rodziców, rodzeństwa, ale również teściów, którzy stoją murem po stronie mojej i wnuka. Oczywiście, że się boję, że będę już zawsze sama, ale ten strach nie może spowodować że wrócę do człowieka, który zniszczył mi życie i który zostawił mnie i swojego syna jeszcze zanim się urodził. Teraz już nie mam skrupułów, chcę wyciągnąć od niego wszystko, każdy grosz, który należy się mojemu dziecku. Trzymajcie kciuki żebym miała siłę to wszystko przeżyć. Zbieram się do napisania pozwu rozwodowego, ale muszę zasięgnąć jeszcze porady prawnej. Wiem, że jeszcze mu podziękuję za to, że mnie od siebie uwolnił. Jeżeli ktokolwiek dotrwał do tego momentu, to zwyczajnie dziękuję że poświęciłeś/poświęciłaś swój czas na przeczytanie mojej historii. Napiszcie co sądzicie, czy dobrze postąpiłam... Wam również życzę dużo siły!

    Przeczytalem to wypracowanie wiec prosze o uszanowanie tego. Cos mi nie pasuje na poczatku tej historii. Staraliscie sie o dziecko...a potem on nie byl zadowolony ze zaszlas w ciaze? Moze zadam pytanie - czy decyzja o dziecku byla wasza wspolna decyzja, czy tez moze ty podjelas te decyzje za niego? Jezeli obydwoje podjeliscie taka decyzje a potem mu sie odmienilo no to faktycznie... lipa. 

    Tutaj sa dwie sprawy, jako kobieta ty dopuszczasz faceta do siebie i to na Tobie ciazy odpowiedzialnosc czy zaplodni Cie odpowiedni czy tez nieodpowiedni facet. Taka jest prawda, jako kobieta powinnas byc na 100% pewna ze facet Cie nie zostawi po urodzeniu dziecka. Jezeli facet jest dojrzaly i high value to jak to wspolna decyzja to na pewno tego nie zrobi. Ale z tego co mowisz facet byl niestabilny psychicznie, cos z nim nie tak - dlatego dlaczego decydowalas sie z nim na dziecko? Moglas poczekac i zobaczyc czy ten chlop sie w ogole do tego nadaje.

    Zeby nie bylo, chlopa nie bronie, wrecz przeciwnie - jak zmienil zdanie i byl niestabilny psychicznie to w ogole uwazam ze nalezy takich zawodnikow unikac... a nie brac z nimi slub. No ale... co ja tam wiem.


  2. 49 minut temu, Nenesh napisał:

    Nie. Problemem jest, że pije i nie potrafi nad sobą panować, a Ty zbytnio nakręcasz się i dajesz wciągnąć w bagno. Jaka jest wartość w facecie, który zdradza? A jaka w kobiecie, która świadomie się do tego przyczynia, nie mając własnych zasad i granic?... Pokazując swoje zainteresowanie w tym przypadku dajesz przyzwolenie na pewne zachowanie, które może się szybko obrócić przeciwko Tobie.

    Ja bym zadal pytanie inaczej - jaka jest wartosc kobiety w tym wypadku? Jak dla mnie dosc niska, nie dosc ze podejmuje zle decycje, to jest jeszcze nielojalna wobec wlasnych siostr. Skoro nie jest lojalna wobec 'swoich' to nie bedzie lojalna wobec nikogo. Jak facet jest high value to sobie bez problemu z nia poradzi.


  3. Dnia 31.05.2021 o 23:53, rosa_rosa napisał:

    Boże obawiam się że go nienawidzę.  Jestesmy prawie 7lat po ślubie.  Jak wraca z pracy to szukam zajęcia żeby z nim tylko nie rozmawiać i nie musieć wchodzic w interakcje. Nie mogę patrzeć na jego twarz. Ja zajmuje się dziećmi, ogarniam dom i sprawy bieżące.  Moj mąż jest niesympatyczny, nie ma znajomych ani przyjaciół,  szorstki w obejściu do tego stopnia że nawet jego wlasni rodzice dogadują tematy ze mną bo z nim nie sposób się dogadać. Nikt go nie odwiedza, nikt poza siostra i rodzicami nie dzwoni na urodziny. Nigdy nie miał zbyt wielu kumpli ale przez to że nie dbał o relacje z nimi to te nieliczne nawet znajomości naturalnie wygasły. Jest moim zdaniem chodzącym ...a, za wszelkie niepowodzenia obwinia wszystkich dookoła a nie siebie. Jest żałosnym frajerem. Jak się nie może dogadać z 4letnia córka to krzyczy do mnie że ją nastawiam na niego, jak na parkingu drzwi odbiły i ją lekko uderzyły wydarł się na nią że powinna uważać i się rozpłakało biedne dziecko. Ostatnio bawił się z nią przy podwieczorku i sok wylał się na jej nową pizamke to zamiast dziecko przeprosić i jakoś zaradzić na jej płacz powiedział ze jest niezdarna. Oczywiście nie zostawiłam tak tego bo nie jestem cicha myszką i nie pozwolę na takie traktowanie moich dzieci ale przez to okropnie się kłócimy, już mówię co myślę na jego temat, wygarniam konkretnie i z najgłębszych miejsc rzeczy które o nim myślę ale to niczego nie zmienia. On się obraza jak gimnazjalistka. Nie śpimy ze sobą i dobrze mi z tym, czasem sie kładziemy razem ale strasznie się męczę że jest tak blisko. Zachowuje sie nie ostatni cham bo owija się kołdrą na ścisk i odwraca plecami i musze spac bez przykrycia albo przynosić sobie drugą. Kiedyś wyszarpywałam tą kołdrę dla zasady ale teraz już nie warto, wolę spać pod osobną niż z ...a się szarpać. O pozostałych sprawach łóżkowych nie mówię bo jak się domyślacie nie ma o czym mówić,  jak jeszcze czasami do czegoś dojdzie to szybko i jednostronnie nie wspominając ze jak ja nie pomyślę, nie zadbam i nie kupie prezerwatyw to on może i rok się nie kochać. O kwiatach i drobnych gestach z jego strony dawno zapomniałam, nie powinnam ich w ogóle oczekiwać bo przecież pracuje i zarabia i czego ja jeszcze od biedaka chcę. Nie wyjaśniamy już konfliktów, kiedyś tak robiliśmy ale teraz wszystko mi jedno i nawet nie chce z nim wchodzic w dyskusje bo prędzej bym się ze ściana dogadała niż z nim. Te śmierdzące sprawy zamiatamy pod dywan i jakoś na codzień funkcjonujemy tzn mamy dobry układ i podział obowiązków i jeszcze się to sprawdza. Jest zakompleksionym dupkiem i trzeba to przyznać, myśli że jak zarabia dobrze to należy mu się pokojowa nagroda Nobla i powinnam Bogu dziękować za takiego zajebistego faceta. Powiedziałam mu kiedyś że jak dzieci podrosną to otworze swój biznes bo nie chce wracać na etat to mi niby żartem powiedział że chyba będę śmieci sprzątać po rowach. Taki inteligent. Ciągle mi dogaduje z tym że a to podłoga nie umyta, a to zabawki porozrzucane a ostatnio przy jego rodzicach w weekend sprawdzał fronty kuchenne pod sufitem i pokazywał mi ile kurzu zdjął na palcu że aż się jego rodzice dziwnie patrzyli co on wyprawia. Dla Dzieci ogólnie dobry i niczego nam nie brakuje ale poza tym nie do wytrzymania. Ja też napewno ideałem nie jestem ale już ledwo że sobą wytrzymujemy. Kiedyś jeszcze się wkurzałam i płakałam a teraz jest mi tak obojętny że najchętniej bym z nim nie rozmawiała a sprawy nieuniknione omawiała na komunikatorze, w sumie to już sporo spraw tak z nim załatwiam. Przy dzieciach staram się stwarzać pozory i unikam miejsc zapalnych które wiem ze mogłyby doprowadzić do kłótni ale on potrafi sie kłócić przy dzieciach i nie rozumie że to złe dlatego przynajmniej że swojej strony minimalizuje to ryzyko. Jestem strasznie samotna w małżeństwie, nie mogę z nim rozmawiać ani się zwierzać bo jestem zaraz oceniana jako taka która się użala albo szuka dziury w całym.  Już dawno nie jestem z nim szczera, nie wiem co u niego ani on co u mnie i bardzo mi już z tym dobrze. Nie chcę żeby wiedział z kim na codzień rozmawiam itp bo nieraz w kłótni wykorzystywał różne fakty np na temat mojej rodziny o których mu w zaufaniu opowiadałam.  Nigdy go nie kochałam na zabój, byłam zakochana ale to nie była miłość od strzały amora natomiast kiedyś się bardzo lubiliśmy i przyjaźniliśmy ze sobą a teraz już nic nie zostało i wiem że to już nie wróci. 

    Kolejny przyklad, gdy kobieta podejmuje zle decyzje i wybiera zla opcje dla siebie.


  4. Dnia 12.05.2021 o 16:25, Kobietka1985 napisał:

    Widziałam kilka czatów o singielkach ale chciałabym zapytać Was kobietki jak Wasze odczucia. Jestem po rozwodzie, chcę związku, marzę o dzieciach i rodzinie... ale dzisiejsi mężczyźni to dramat. Nieudacznicy lub nastawieni tylko na szybki seks. 

    Jak Wasze doświadczenia?

    Rozumiem, ze ten rozwod to Twoj sukces? 🙂 Sugeruje zmienic mindset jezeli chcesz poznac faceta, ktory ma cos w glowie. Akurat jestem z Warszawy i powiedzmy ze jestem w stanie uwierzyc, ze tutaj wiekszosc facetow to... no panowie ala Warsaw Shore. Zeby byc fair, Panienki natomiast tutaj sa bardzo aroganckie i oczekuja w zasadzie same nie wiedza czego ale na pewno atencji. Randkuje sporo to widze wrecz utarte schematy. Prawda jest to, ze w Warszawie ludzie sa malo autentyczni i boja sie byc autentyczni. No dobra ale temat nie dotyczy mnie - nie wszyscy faceci to Dramat. Moze akurat z jakiegos powodu takich wybierasz ( rozwod ). Mowisz o rodzinie, dzieciach - super zakladam ze jestes po 30tce, bedziesz miala pod gorke ale zycze oczywiscie powodzenia, sugeruje poszukiwania poza Warszawa.

    • Like 1

  5. 4 minuty temu, Electra napisał:

    Jestem wartościowa, a jeśli ktoś postrzega mnie inaczej to... Jego problem. 

    Nic nie dzieje się z moją atrakcyjnością z wiekiem. Dla faceta, który mnie pokocha moje zmarszczki będą urocze, a niedoskonałe ciało będzie tulone z ogromną przyjemnością. Ludzie w każdym wieku wiążą się, a im później tym mam wrażenie mają większe szanse na świetny, dojrzały związek. Tobie współczuję podejścia. Proponuję już położyć się do trumny. 

    Czytaj ze zrozumieniem. Mowie o atrakcyjnosci a nie wartosci, jak juz to wartosci na rynku matrymonialnym a nie personalnie. Choc juz jak o tym rozmawiamy - mowisz o dojrzalosci a zwracasz sie do mnie jak arogancka nastolatka, powinnas zauwazyc ze w ogole nie zwracam na to uwagi. To jest wlasnie problem kobiet po 30tce, wciaz uwazaja ze one beda stawiac warunki - nie jest tak. Z reszta w ogole tak nie jest w szczegolnosci jezeli chodzi o High Value Man. Dla mnie arogancja, pasywna agresja, podcinanie pewnosci siebie u faceta od razu skresla taka osobe. Autorka tym bardziej powinna wziac do siebie to co mowie, bo tego rodzaju odpowiedzi tylko podkreslaja to co mowie. Niektore kobiety sa same i beda same przez to ze podejmowaly zle decyzje, albo przez mindset.

    A co do tych zmarszczek itd... litosci. Nie tak nie bedzie, a przynajmniej nie w przypadku wszystkich facetow, tak samo jak i kobieta nie bedzie zwracala uwagi na golodupca, czy nieporadnego faceta, ktory jednak ma dobre serduszko i liczy ze ktos go za to pokocha... zaiste pelna dojrzalosc.

    • Thanks 1

  6. 41 minut temu, Electra napisał:

    Chyba sobie żartujesz. Z wiekiem jestem bardziej wartosciowa- bardziej dojrzała i poukładana, odpowiedzialna. Nawet jeśli nie byłabym z wiekiem mądrzejsza to do pieprz.onej śmierci z moja wartością nic się nie dzieje. Jeśli wartość mierzysz ilością zmarszczek i wpływem grawitacji na cy.cki to ja Panu szalenie współczuję... 

    To ze uwazasz ze jestes bardziej wartosciowa z wiekiem, nie znaczy ze jest to prawda w oczach mezczyzn. Z reszta sam poziom Twojej wypowiedzi sugeruje ze ta dojrzalosci i poukladanie to chyba bajka dla naiwnych. Ja rozumiem ze Trudno kobiecie to zaakceptowac, ze z wiekiem jest coraz mniej atrakcyjna ale niestety tak jest. Nie mowie ze nikogo nie pozna po 30 ale z cala pewnoscia liczba opcji sie zmniejsza radykalnie a nie powieksza. Mozesz z tym walczyc ale to nie zmieni realiow, najgorsze jest to ze Panienki same sobie wmawiaja te glupoty... a potem placz.


  7. 2 godziny temu, Bolek napisał:

    Co ty bredzisz? Wszędzie teorie spiskowe. Koleś 4 lata patrzy patrzy na laskę i boi się podejść, pewno na podobnie popiërdolonym forum to napisał i (lub od kumpli) dostał złote rady by biegać ze zdjęciem modelki.... Jak jest mowa o randce to się wstydzi i czerwieni.

    Boi sie zagadac do laski ale pokazuje jej modelki? No faktycznie, to Ci dopiero chlopaczyna.


  8. 7 minut temu, kejtred napisał:

    ja nie jestem aż takim przeciwnikiem takiego "romantycznego" podrywu z kawiarni lub ulicy...

    Widzisz Ty jesteś (chyba) atrakcyjny ale problem polega na tym, że większość facetów ma zaburzone poczucie swojej atrakcyjności. Wydaje im się, że są na tej samej półce wyglądowej co Brad Pitt lub Pierce Brosnan ze swoimi zakolami na pół czachy, rękoma chudymi jak patyki (wręcz z zanikiem mięśniowym), wklęsłą klatą, odstającą oponką i żółtymi zębiskami i podchodzą do bardzo ładnych dziewczyn z oczywistymi intencjami...to przecież nie ma szans na sukces. 

    Powiem Ci ze to roznie bywa, ja podchodze do ladnych i do takich co maja cos w sobie. I akurat te ladniejsze maja mniejsze wymagania niz te co im sie wydaje ze sa cudowne. Serio, to wszystko zalezy od osoby i tak jak napisalem, wlasnie to jak dziewczyna zareaguje na podejscie jest dla mnie juz pierwszym filtrem. Kawa drugim no i reszte historii juz znamy. 


  9. 6 minut temu, kejtred napisał:

    no nie wiem. Taki "podryw z ulicy" ma małe szanse na powodzenie jak facet nie jest 10/10 bo wtedy jedyną kartą przetargową jest wygląd więc jak ktoś go nie ma...

    Jeszcze pół biedy rozmowa np. w pociągu bo to jakby naturalnie po godzinie jazdy w jednym przedziale wychodzi ale tak na ulicy to mnie zawsze "odstraszali" tacy obcy naprzykrzający się kolesie. W ogóle laska może się gdzieś śpieszyć, mieć kogoś, mieć gorszy dzień itd. Nie polecam tak wyrywać. 

     

    Gdybym tak myslal jak ty to bym do zadnej nie podszedl.


  10. 1 minutę temu, Mewa kontratakuje napisał:

    Gościu, może Ci wyjaśnię: zanim pod wpływem jakiegoś chorego donosu mod mnie (chyba po pijaku) zbanował, to występowałem jako SAMIEC mewy srebrzystej. SAMIEC...

    To jeszcze gorzej...


  11. Przed chwilą, kejtred napisał:

    to jak to robisz, że idziesz na kawę z laskami, z którymi wcześniej nie zamieniłeś nawet słowa ? Podchodzi co obcych lasek na ulicy lub w sklepie i proponujesz im wyjście ? Już było wielokrotnie wałkowane, że ulica to kiepskie miejsce na podryw (już chyba lepszy net) ...no chyba, że wyglądasz jak Brad Pitt. 

    Kazde miejsce jest lepsze od netu, to raz, a dwa w przypadku faceta wyglad az takiego duzego znaczenia nie ma. Ja Panie poznaje w roznych miejscach ostatnio w Kawiarni.


  12. 1 minutę temu, Mewa kontratakuje napisał:

    Co ryzykujesz? Idź na jedną randkę, zobaczysz jak będzie; w najgorszym razie spędzisz całkiem miło czas i coś zjesz w towarzystwie gościa, w najlepszym coś się  z tego rozwinie...

    Juz w jednym z Tematow pisalem - nie sluchaj rad innych kobiet. I tutaj jest tego dokladnie potwierdzenie.


  13. 2 godziny temu, Miłośćjedna napisał:

    Co zrobić kiedy boli dusza? Czuję, że nic dobrego już mnie w życiu nie spotka. Proszę tylko poważne, konkretne odpowiedzi. Mam strasznego doła...

    Co zrobic jak psuje sie samochod? Idziesz do mechanika.

    Co zrobic jak cos w Twojej glowie sie psuje? Idziesz do psychoterapeuty. 


  14. 1 minutę temu, robięjaklubię napisał:

    Widocznie źle wybierasz, skoro takie kobiety Ci się trafiają. Przecież jak umawiasz się z kimś na spotkanie to już można wyczuć po wcześniejszej rozmowie, korespondencji, czy będzie o czym rozwiawiać i co osoba ma w głowie.

    No niestety mylisz sie. Po pierwsze, ja tych Pan nie wybieram, tak jak mowilem nie przechodza fazy kawy wiec decyzje sa podejmowane jak najbardziej prawidlowe. Po drugie w Twojej glowie, widze jest to ze randkowanie przez internet to standard. W moim wypadku, glownie Panie poznaje w realu wiec nie rozmawiamy sobie przed i z reszta tez nie widze potrzeby( a na twarzy to malo kto ma wypisane wady ). A po trzecie, jestes kobieta i doskonale wiesz, ze kobiety od razu nie pokazuja jakie sa naprawde. Niekiedy trzeba troche poczekac i pobyc z nimi zeby odslonily wiekszosc kart. I ja to wiem, i ty to wiesz wiec po co udawac i mowic ze to kwestia wyboru?


  15. Powiem Tobie tak - klasyka manipulacji. Pewnie wyczytal gdzies z PUA. Mowi Ci o modelkach zeby obnizyc Twoje poczucie pewnosci siebie. Potem bedzie do Ciebie podbijal zebys poczula sie wyjatkowa ( oczywiscie otoczy to slodkim pierdzeniem ). Final sprawy znamy, wzbudzi w Tobie emocje i Ciebie przeleci z czego bedziesz zachwycona. Potrwa to jakis czas poki nie wyczai lepszej sztuki a ty bedziesz wielce zrozpaczona. Zapytasz zapewne dlaczego tak mysle? A no dlatego bo sama powiedzialas ze moglby miec kazda laske, zatem co? Myslisz ze bedzie Tobie jedyny wierny skoro ma wiele opcji i wie o tym? I juz na wejsciu stosuje klasyczne myki? 🙂 Oczywiscie wiem ze nie posluchasz tego co mowie, ale tak sie stanie. Jak Cie zostawi to nie rob z dobrych chlopakow potem potworow za swoje wlasne zle decyzje.


  16. Czytam te wasze madrosci i od razu widze ze niewiele macie pojecia o rynku matrymonialnym. 

    Dziewczynki same dzisiaj nie wiedza czego chca, celuja w 1% populacji mezczyzn top topow, ale nie potrafia w ogole ich 'obslugiwac'. Jak randkuje to dziewczyny nie wychodza poza etap kawy - nie umieja rozmawiac, i wiekszosc z nich stosuje chwyty influencerek xD. Serio manipulacje kobiet ogarniam bardzo dobrze i jak patrze na te tanie chwyty to smiac mi sie chce. Bez wysilku ze strony kobiety, nic sie nie wydarzy. A ja osobisice, nie ganialem i nie bede ganial za kobietami, od tego sa beciarze i inne przyglupy.

    • Haha 1

  17. Dobra wypowiem sie normalnie w tym temacie. Sprawa jest prosta: Jestes po 30 wiec niestety ale to juz danger zone i to powazny. Kobiety powinny szukac najlepszego faceta w wieku do 25 lat max ale zamiast tego baluja, zachlewaja sie na imprezach i maja karuzele bolcow, tindera itd nawet do 30 i po. Sporo z nich zostaje przed 30 samotnymi matkami. Po 30tce nagle jednak zdaja sobie sprawe ze - no dobra teraz czas na rodzine i stabilizacje. I wielkie zdziwienie, ze przestalam istniec dla facetow. No tak to jest, trzeba umiec podejmowac decyzje i brac za nie odpowiedzialnosc. Przebalowalas lub poswiecilas najlepsze lata na kariere ewentualnie bylas przy nieodpowiednim facecie ( podjelas zla decyzje i wpedzil Cie w lata ) teraz masz znacznie mniej opcji. I lepiej sie zastanow powaznie co teraz robic - wg mnie powinnas realnie zweryfikowac to jakie masz teraz mozliwosci. Ja osobiscie nie spotykam sie z kobietami powyzej 30tki i z samotnymi matkami. I mysle ze wielu high value man robi dokladnie tak samo - bo niby dlaczego by mieli? Nie interesuje mnie wspolczesna propaganda i sfrustrowane panienki.

    To co Ci doradze z perspektywy High Value Man to - nigdy, ale to przenigdy nie sluchaj rad kobiet, ktore same dokonywaly zlych wyborow, lub sa samotne. Sluchaj mezatek, w koncu to jest Twoj cel - prawda? Nastepnie - omijaj z daleka otoczenia, ktore bedzie Cie utrzymywalo w Twojej aktualnej sytuacji, patrz na komentarze wyzej - Baluj, baw sie, korzystaj z zycia bla bla bla - NIE ROB TEGO, bo czasu na to juz nie masz. Teraz Twoim targetem powinno byc poszukiwanie partnera a nie dalsze marnotrawienie czasu na glupoty. Lekcje spiewu, tanca to sobie mozesz brac jak znajdziesz partnera. Jako ze masz 30 lat, to wg mnie bedziesz w zasiegu facetow 33/4 - 40. Nie beda oni high value ale razem przezyjecie sobie spokojnie starosc itd i bedzie good enough. Chodz w miejsca, gdzie chodza przystepni starsi goscie, co maja cos we lbie - spokojne kawiarnie, kulturalne wydarzenia z klasa itd. Omijaj kluby itd bo tam predzej poznasz jakiegos wykolejnego przez los ...a anizeli faceta. Popytaj znajomych, korzystaj z domowek etc. Rozejrzyj sie w swoim gronie, moze ktos szuka tak jak ty. 

    No i na koniec cos pokrzepiajacego - zawsze moglo byc gorzej ( nie jestes samotna matka ) wiec nie marnuj czasu tylko aktywnie szukaj.

    Powodzenia.

×