Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zwenus

Zarejestrowani
  • Zawartość

    574
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez zwenus


  1. 13 minut temu, Electra napisał:

    To ta, która niezależnie od wieku nie da się zdominować. To ta, która będzie mieć własne zdanie na każdy temat, to ta która potrafi pójść na kompromisy i dojść do zgody. Ktoś dojrzały i mądry będzie dążył do związku bez tzw. prawa dziobania. Jeśli masz problem z własną wartością i/lub dojrzałością to ze wszystkiego zrobisz kartę przetargową lub przewagę. 

    Na młode, ustawione i piękne leci każdy. Mądrość polega na dostrzeżeniu piękna i atrakcyjności bez względu na czyjś wiek, majętność czy urodę. Wierz mi, że nie wykrzywia mnie na widok starszego faceta. Są dla mnie bardziej atrakcyjni niż muskularni i jędrni gogusie z gołymi kostkami i przecieranymi rurkami dla których jedynym celem i osiągnięciem jest ilość wypitego na imprezie alko, ilość zaliczonych panien czy zdjęć na insta. 

    Generalizujesz Elektra i to bardzo.


  2. 8 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

     

    moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

    Mylisz pojęcia. Co ma optymizm wspólnego z nieradzeniem sobie w życiu. Bujanie w obłokach, to zupełnie coś innego. Co mnie nie z/a/b/i/j/e to mnie wzmocni. Dzięki swojemu usposobieniu radzę sobie w życiu, w każdej sytuacji. Mam wspaniałego, wspierającego męża, kochana mamę, która chce mojego szczęścia. Twoi rodzice to słaby przykład, oni są t/oks/y/czyni.

    • Like 1

  3. 5 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

     

    moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

    Ty chyba mylisz pojęcia. Co ma wspólnego optymizm z nieradzeniem sobie w życiu??? Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Poradzę sobie w życiu w każdej sytuacji, przekonałam się o tym wiele razy. Moje usposobienie pomaga w ciężkich chwilach. Co do Twoich rodziców, to akurat marny przykład, oni są toksyczni. 


  4. 29 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    czasem dobrze ponarzekac i pouzalac sie, dobrze jak osoba ktora jest w dobrym stanie psychicznym wesprze ta slabsza i pomoze tej w trudnej chwili

    a pozytywne nastawienie to mit i bajka, jakos nie widze zeby ci pozytywnie myslacy mieli jakies spektakularne sukcesy, oni raczej przykrywaja problemy, lepiej poswieciec problemom czas i nie pozwalac im sie rozwinac.

    generalnie do zycia trzeba podchodzic na trzezwo i nawet jak zmartwienia nie maja sily sprawczej to dobrze to wyjasnic tej zmartwionej stronie, dla mnie taki facet bylby skreslony

    Nie masz racji.  Ludziom, którzy nie są czarnowidzami żyje się po prostu lżej. Wiem, bo sama taka jestem. Nie ma to nic wspólnego z maskowaniem problemów, bo je rozwiązywać trzeba. Natomiast czarnowidze nie potrafią cieszyć się życiem, nie widzą jasnych stron.Szklanka jest dla nich pusta do połowy ...zawsze. Mam taką osobę w bliskiej rodzinie, dramat prawdziwy .

    • Like 1

  5. 8 minut temu, Bimba napisał:

    Po pierwsze,  nie ma takiego obowiązku ze jak się wejdzie w związek to trzeba w nim beż względu na wszystko być,

    A po drugie nikt w układzie Monisia Piotruś Maciuś nie zdecydował się na małżeństwo, nikt nikomu nie przysięgał.

    Istnieje coś takiego jak zwykła ludzka przyzwoitość. Nie trzeba być mężem czy żona, aby być wiernym  

    • Like 1

  6. 8 godzin temu, Nymphette napisał:

    Żartujesz? 😱 Ale cóż się dziwię - ja nielepsza, mimo że kocham kino i to do poziomu oglądania jakichś mega zj*eb* anych niszowych produkcji, które widział w całości chyba tylko sam reżyser xD - to dalej nie widziałam w całości bardzo wielu mega znanych tytułów, które ludzie zwykle już widzieli - np Zielona Mila, Skazani na Shawshank - fragmentarycznie, w TV, gdy jeszcze mieszkałam w miejscu, w którym takie coś było xD - tak, ale wciąż nie w całości 😄 Forresta na przykład nigdy. Titanic akurat kocham (nawet oglądałam niedawno), mieliłam to z przyjaciółką na kasecie VHS jeszcze xD, w momencie gdy też już wszyscy raczej na DVD przechodzili i już był to relikt (i film, i kaseta)  - przewijałyśmy zawsze z ekscytacją do tej słynnej sceny w samochodzie 🤣 Żenada 😅 

    Tytanic to mój największy zawód filmowy . Spodziewałam się filmu katastroficznego, a okazal się romansidlowym gniotem.Ale co kto lubi😉


  7. 14 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    co do faceta - wczoraj byl u mnie jak obiecal, noc spedzilismy w lozku, duzo rozmawialismy, czuje sie bardzo dobrze w jego obecnosci. Jutro ma mnie gdzies zabrac, juz umowil spotkanie na nastepny piatek bo w tygodniu jest zajety

    Po co mu mieszasz w głowie ? Zostaw go spokoju .


  8. 11 minut temu, Użyszkodnik napisał:

    Wlasnie widze, ze Ty na przyklad bardzo, bardzo latwo oceniasz innych ludzi i juz z gory sobie zalozylas, ze nigdy nie bylam w toksycznym zwiazku i tak sobie tylko teoretyzuje. Gdyby bylo inaczej, nie probowalabys mnie pouczac tym tonem wyzszosci. 

    Sa tu trzy osoby, z ktorymi jest cos nie tak. Autor, jego ex dziewczyna i zonkos. Gdyby tak nie bylo - nie tkwiliby w tym dziwnym „trojkacie”. Pisze o tym, a Ty usprawiedliwiasz nicnierobienie. 
    Ktos tkwi w gow/nie po uszy. Mowie mu „gow/no lezy tam i tam. To, co myslisz, ze jest zlotem, tez jest gow/nem. Siedzisz tu, bo jestes uzalezniony od gow/na (w domysle, jesli sobie z gown/nem nie radzisz, popros o pomoc psychologa).
    A ty mowisz: „nie martw sie tym, ze tkwisz w gow/nie. Setki innych ludzi tez tkwia latami w gow/nie. Nie oceniam Cie misiaczku, tylko absolutnie rozumiem, ze tkwisz w gow/nie. Z gow/na jest bardzo trudno wyjsc. Mechanizmy rzadzace trudnymi relacji usprawiedliwiaja Twoje tkwienie w gow/nie. Nie win sie za to, ze tam siedzisz i jest Ci cieplo i pachnaco”. 
    Nie szukamy usprawiedliwien. Szukamy rozwiazania!!!

    Widziałaś znak zapytania na końcu zdania ? Bo chyba nie. Niczego z góry nie zakładam, tylko nie jestem tak krytyczna jak Ty.Duzo lat już po świecie chodzę i wiem,że nawet świadomość tkwienia w gównie jak to określiłas nie gwarantuje sukcesu.Mam taką koleżankę, latami ją motywowałam do zmian, obserwowałam.Wysylalam najpierw do psychiatry, potem do psychologa.Lata trwało zanim coś zmieniła. A Ty myślisz, że paluszkiem pogrozisz, powiedz mu,że głupi on,ona i tamten i problem rozwiązany. Brawo Ty!!!I naucz się czytać ze zrozumieniem, skoro gdzieś wyczytałas w moim wpisie pochwałę takich zachowań...to chyba jednak się nie rozumiemy. Życie nie jest zero jedynkowe, ja to zrozumiałam już dawno. Dlatego,choć nie pochwalam, więcej...nie rozumiem jak można tak żyć, to jednak tak krytyczna nie jestem jak Ty.


  9. 1 minutę temu, arek82 napisał:

    Jednym z glownych problemow malzenskich bylo uzaleznienie żony od najstarzsej siostry i matki.... nie ma szans aby zona zostala w miejscu obecnego zamiezskania. Po prostu planuje wyjechac i tam tworzyc z nimi zycie... wielokrotnie tlumaczylem, że ze wzgledu na dziecko i jego świat powinna pozostac tu gdzie mieszkaliśmy, niestety nie dociera. Moje problemy malzenskie rozpoczely sie z chwila gdy sprzeciwilem sie po slubie wspolnemu mieszkaniu z jej rodzicami

    To pozamiatane. Nic z tym nie zrobisz .


  10. 23 minuty temu, Użyszkodnik napisał:

    Ja to widze tak: 

    Poznalem kobiete, ktora nie potrafi byc sama, zawsze musi kogos miec. Kiedy rozpadl sie jej zwiazek, byla tak zdesperowana, ze zwiazala sie z zonatym mezczyzna, ale ze nie chcial rozwiesc sie dla niej, w czasie zwiazku z nim zaczela spotykac sie ze mna. Bylismy razem przez rok, po czym rzucila mnie dla niego, bo postanowil odejsc od zony.

    Ta baba wcale nie jest lepsza od „zonatego toksyka”. To zwyczajna desperatka, ktora nie potrafi byc sama i zawsze musi kogos miec, ale milosci w tym nie ma. Jesli wroci do Ciebie i znow z jakiegos powodu sie rozstaniecie, to nie bedzie za Toba plakac, tylko znajdzie sobie nastepnego tak szybko, jak bedzie mogla. 

    Byłaś kiedyś w toksycznym związku ? Ludzie latami nie potrafią się z tego wyzwolić. Nie ma to nic wspólnego z desperacja, tylko z mechanizmami, które rządzą takimi relacjami. Bardzo łatwo się ocenia...


  11. 6 minut temu, Bartek212 napisał:

    Witam, od tygodnia mam straszny dylemat. Rodzice postawili mi ultimatum abym wybrał albo ich albo moją obecną dziewczyne. Sprawa wygląda tak że nie akceptują jej pod tym względem że nie pochodzi z normalnej rodziny, matka zostawiła ją jak miała 13 lat a jej ojciec ma 70 lat. Nie jest bogata, ponieważ spłaca kredyt na który matka ją zaciągnęła. Jest naprawdę wspaniałą osobą, mamy wspólne pasję, tematy, I no spędzalismy ze sobą mnóstwo czasu. Ale zaczęło ich na denerwować wiec pewnego dnia powiedzieli mi że to nie jest dziewczyna dla mnie, I że mam natychmiast z nią zerwać kontakt,zablokować numer itd. Ja podaję im logiczne argumenty ale oni wyskakują od razu z tym że ich nie obchodzę albo nie kocham ich. Teraz cl chwilę jak o tym mówię to matka płacze, bo boi się o moją przyszłość z nią, że nie damy sobie rady. Moją dziewczyna ma stabilną pracę, studiuje i chce żeby było nam jak najlepiej. Proszę pomóżcie mi naprawdę nie wiem co mam robić. 

    To zależy, na ile Ci na niej zależy . Rodzice pewnie po jakimś czasie zaakceptują ją, ale może nie być przyjemnie . Jesteś dorosły ... decyduj, czy jest na tyle ważna dla Ciebie, aby postawić się rodzicom.Jestes od nich zależny ?


  12. 2 godziny temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    fakt, boje sie rodzicow ich reakcji, ale w koncu sa to jednak rodzice, mam ot tak zerwac z nimi kontakt bo nie zaakceptuja faceta, moge sie obrazic albo strzelic focha ale zerwanie kontaktu....

    Ty chyba nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Musisz im postawić granice. 


  13. 1 godzinę temu, Zwyczajny_1982 napisał:

    Witam,

    chciałbym poruszyć temat który już pewnie nieraz był poruszany, ale:

    Poznałem jakiś czas temu fajną kobietę która spotykała się z osobą toksyczną, gość uwiódł Ją jak była po rozpadzie związku sam był żonaty i mówił że to już się wypaliło itd. Spotykali się na początku i rozstawali jak to mają toksyczni ludzie w swoim zwyczaju, czarował, manipulował, odchodził do żony a potem wracał w tajemnicy do niej, jak odeszła od niego to powiedział zonie o romansie i tym pokazał że mu zależy ale szybko wrócił z całym cyrkiem do żony bo dzieci itd.

    Jak wspomniałem poznałem ją kiedy chciał uciec po raz kolejny niestety omamił ją jakimiś obietnicami i relacja się wstrzymała na jakiś czas ale nie skończyła (mówię o naszej relacji), kiedy się dowiedział że spotyka się ze mną to wtedy zaczęły się maile, telefony i cały ten love boombing z takim skutkiem że po roku wróciła do niego bo jak stwierdziła to już ostatnia szansa a nigdy nie był w takiej sytuacji jak teraz (żona postanowiła się rozwieźć).

    Nie ukrywam że zajebiście boli bo zależało i zależy mi na niej, ale nie chce robić takich rzeczy jak on, nie chce im przeszkadzać a poszedłem w odstawkę i to trochę boli, ale jednocześnie wiem że pewnie się przejedzie po raz kolejny, jak to jest z takimi osobami (toksycznymi) czy oni faktycznie potrafią się zmienić czy będzie to zmiana tylko na chwilę i zacznie się to co było albo z większą intensywnością? czy jestem w stanie pomóc jakoś tej kobiecie bo mnie szlag trafi jak będzie znowu cierpieć... czasami mam wrażenie że żałuje że do niego wróciła że już coś między nami zaczęło być chociaż bała się do tego przyznać.

    Takie osoby, żyjące w toksycznych związkach są przyzwyczajone do mocnych bodźców, huśtawek emocjonalnych. Takie coś uzależnia i to bardzo. Trudno się z tego wyzwolić . Zwykły związek, choćby najbardziej kochający i partnerski ...wydaje się przy tym nudny. Nie dostarcza tych wyrzutów serotoniny i tego haju . Smutne,ale prawdziwe. Odpuść ją sobie, dla własnego dobra 😉


  14. 13 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    no dobrze - załóżmy że tak, pewnie musiała bym zerwaćz nimi wszelkie kontakty, bo inaczej nic z tego nie wejdzie, tyle ze to nie jest takie proste, dużo mi w życiu pomogli, fakt są nieco opresyjni, ale widzę że często tak jest że rodzina ocenia i akceptuje lub nie potencjalnego partnera, rodzice interuja w życie dzieci i w taki sposób przejawiają troskę. To po części oczywiste

    Kochajacy rodzice, bardzo by chcieli aby ich dzieci uczyły się na ich błędach. Dlatego starają się wspierać mądra radą, pomagać . Ale kochający rodzic, NIGDY, powtarzam NIGDY nie każe żyć dziecku pod własne dyktando. Powinnaś to szybko przyswoić, aby nie spie/przyć sobie życia . Tutaj na kafe jest taki użytkownik..Skb. Miał żonę że żyjąca pod dyktando rodziców. Skończylo się to bardzo źle .


  15. 6 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    no dobrze - załóżmy że tak, pewnie musiała bym zerwaćz nimi wszelkie kontakty, bo inaczej nic z tego nie wejdzie, tyle ze to nie jest takie proste, dużo mi w życiu pomogli, fakt są nieco opresyjni, ale widzę że często tak jest że rodzina ocenia i akceptuje lub nie potencjalnego partnera, rodzice interuja w życie dzieci i w taki sposób przejawiają troskę. To po części oczywiste

    Ja jestem matką dorosłych już dzieci i nigdy nie ingeruje w życie moich dzieci w sposób chory, jak Twoi rodzice. Trzeba odróżnić troskę od toksyczności. Ty piszesz,że panicznie boisz się rodziców. Dorosła kobieta, podejmująca decyzje zgodnie z widzimisiem rodziców, bo są tylko trochę ...opresyjni. Współczuję skrzywienia jakie Ci zafundowali i współczuję Twojemu przyszłemu partnerowi . Bardzo współczuję.


  16. 1 minutę temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

    może ktoś jeszcze zechce się wypowiedziec?

    Ja się wypowiem. Daj sobie spokój z jakimikolwiek związkami, dopóki nie dojrzejesz. Osoba jaką jesteś, tzn.zyjacą pod dyktando rodziców nie nadaje się do związków. Popracuj nad sobą, to dobra rada. Tobie jest potrzebna terapia, Twoja relacja z rodzicami jest toksyczna . 


  17. Przed chwilą, marinero napisał:

    Najwyrazniej nie zrobil na tobie wrazenia  ale ty na nim jakies zrobilas.jednak! W sam raz aby cie traktowal jako "przyjaciolke do lozka " i stad ta aktywnosc w utrzymaniu kontaktow.Nie  mysl jednak ze  cos poczul do ciebie.

    Ja bym odcial sie od takiego typa 🙂 ! Potrrfi namieszac niezle w zyciorysie 🙂 

    Liczy na regularne spuszczanie ciśnienia w majtach....takie to wrażenie . 


  18. Przed chwilą, Patrykpatryk12 napisał:

    Właśnie nie zgadzam się na spotkania a on dalej proponuje jakieś wspólne spotkania, najgorsze w tym wszystkim jest to ze ja z nim poszłam pare tygodni temu do łóżka 

    No to zmienia postać rzeczy. Głupiutka jesteś, ale rozumiem teraz dlaczego oczekujesz wyłączności. Tylko, że to tak nie działa. Podałaś mu się na tacy, wiedząc,że jest zainteresowany inną. Głupio zrobiłaś.FWB moim zdaniem tylko na to możesz liczyć .


  19. 3 minuty temu, marinero napisał:

    O! to uwazaj bo jestes jednak :rezerwowa"! a to nieladnie z jego strony! 

    Ja na twoim miejscu bym wychlodzil  relacje az do zera!  Powoli. i bezwzglednie!  bo nie jest on szczery wobec ciebie.Jestes ta "gorsza" opcja .

    Nie odpowiadaj na telefony, sms  lub rob to z opoznieniem 1 godz minimum i zawsze badz "zajeta" .Na spotkania tez nie znajduj czasu tak czesto jak dzis.Zgadzaj sie na co drugie lub trzecie. .Kaz mu poczekac na twoja decyzje "czy znajdziesz czas "?! Zajmij sie swoim zyciem  i swoimi zainteresowaniami bo z tego chleba maki nie bedzie ! Im wczesniej przyjmiesz to za pewnik tym lepiej dla ciebie !

     

    A może on po prostu traktuje ją jak dobra koleżankę i tyle . Sama mówi,że nie jest w nim zakochana, więc o co ma pretensje?Jakieś to dziwne. Nie chce być z nim, ale ma żal, że podoba mu się inna dziewczyna? Pomagała mu, niby bezinteresownie, ale w zamian oczekuje wyłączności. Pfffffffffff....dziecinada .


  20. 5 minut temu, Ninaki9089 napisał:

    Ok, facet zapadl się pod ziemie. Nie daje znaku życia od pon. Po 5 godzinnej randce na której dzielił się ze mną najbardziej intymnymi szczegółami ze swojego życia 

    Wcześniej pisal codziennie...czy może mieć na to wplyw to  ze dopiero przeprowadził się tu z drugiego końca Polski i zaczął nowa prace ? 

    Nie szukaj usprawiedliwień dla jego braku zainteresowania. Gdyby mu zależało naprawdę to nic nie byłoby w stanie mu przeszkodzic.Napisanie wiadomości to chwila.

×