Hej, chciałabym, żeby ktoś spojrzał na moją sprawę "obiektywnym" okiem. Otóż zaczęłam w tym roku studia. Przez pandemię jednak zostałam w swoim mieście, a wszystkie zajęcia mam online, więc wiadomo, ludzi za bardzo nie poznałam.
Po jakimś czasie okazało się, że jeden chłopak jest z tego samego miasta co ja. Trochę się znaliśmy, bo byliśmy razem w grupie i robiliśmy razem projekt. No i on spytał, czy nie chciałabym gdzieś wyjść. Zgodziłam się, no bo czemu nie? Miałam okazję poznać kolegę z kierunku, super. Przecież nawet głupio byłoby odmówić, bo niby czemu :/ No więc spotkaliśmy się, polazilismy trochę, pogadaliśmy o studiach i innych bzdurach. No sympatycznie, normalnie, jak znajomi ze studiów.
No i teraz się zaczyna mój problem. Po spotkaniu pisał że było fajnie, żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali, że fajnie się gadało itp. Od tego momentu pisze do mnie praktycznie CODZIENNIE, wysyła różne "dwuznaczne" emotikonki, pyta co u mnie słychać itp. No i zapaliła mi się mała czerwona lampka, czy on przypadkiem nie ma trochę innych intencji od moich. Bo ja nim zainteresowana nie jestem, jest sympatyczny, fajny, ale jako kolega. Nie chcę sie tu tłumaczyć, ale żadnego związku nie chcę.
Wiem że z innymi osobami też czasem pisze, również z dziewczynami, no ale trochę mnie to już zaczyna męczyć. Ja oczywiście odpisuję, jestem miła, no bo jak inaczej? A jeszcze ostatnio mieliśmy dobrać się w pary, to oczywiście od razu do mnie napisał, czy już kogoś mam. No i nie miałam za bardzo wyboru, bo musiałabym szukać pary na grupie, więc wydałoby się , że skłamałam, więc no :/ Jednak ja sama nigdy nie zaczynam z nim rozmów ani nic. On ostatnio spytał, czy nie chciałabym znowu gdzieś wyjść, to mu odpisałam, że mam teraz dużo pracy i może kiedy indziej :/
No i najgorsze jest to, że jego intencje mimo wszystko nie są oczywiste. Przecież to najnormalniejsza rzecz na świecie, szczególnie w moim wieku, że ma się znajomych obu płci. No ale martwię się, żeby nie wpakować się w jakaś niezręczna sytuację. Wydaje mi się, że on może być mną zainteresowany i nie wiem, jak to zgrabnie pociągnąć, żeby było jasne, że jest dla mnie zwykłym znajomym ze studiów. Jak już mówiłam sama do niego nie pisze, wykręciłam się z kolejnego spotkania, nie daje mu żadnych sygnałów. Traktuję go jak każdego innego kolegę, jestem miła, spotkałam się z nim, bo jest z tego samego miasta. Jak wspominałam, on też koleguje się z innymi dziewczynami z kierunku. Ale mimo wszystko czuje się niekomfortowo. Chętnie bym się z nim spotkała, no bo fajnie by było mieć tego choć jednego znajomego ze studiów, ale gryzie mnie to strasznie. Nie chcę, żeby coś sobie nadinterpetowal. No a zerwanie kontaktu albo unikanie go nie wchodzi w grę, bo jesteśmy razem w kilkuosobowej grupie i robimy wspólnie projekty. A może jednak przesadzam? Myślicie, że powinnam po prostu zachowywać się normalnie, jak do tej pory, spotkać się z nim może jeszcze kiedyś, zobaczyć, jak się będzie zachowywał, a jak da mi jakieś wyraźne sygnały albo powie mi to wprost, to wtedy to załatwić? Czy jednak lepiej nie wiem...cały czas wykręcać się z kolejnego spotkania? Nie odpisywać mu? Kurcze trochę to chamskie dla mnie :/ Nawet zastanawiałam się, czy nie wspomnieć gdzieś mimochodem o moim "chłopaku", ale to takie infantylne jest...No i boje się, żeby zaraz nie było, jak dojdzie co do czego (oby nie), że JA mu jakieś nadzieje robiłam. ( Moja przyjaciółka miała ostatnio taką sytuację). No i jeszcze te wszystkie wspólne projekty na zajęciach... Myślicie że jak będę mu odmawiać spotkania cały czas pod głupim pretekstem " nie mam czasu" to da sobie spokój? No a z drugiej strony może jemu wcale o nic więcej nie chodzi i stracę okazję na fajna znajomość? No ale to jego zachowanie...Ehh... Doradzcie coś